Doktor zasmucił się...
     Widzisz... Twój stan jest na tyle poważny, iż potrzebujesz znaleźć się w oddziaływaniu pola o natężeniu [tu doktor wymienił liczbę, której nie zrozumiałeś - niestety, twoi rodzice woleli pić wódkę i grać w pokera, niż uczyć cię tabliczki mnożenia] promieniowania na sekundę sześcian. Od zakończenia zimnej wojny na Ziemi nie dysponujemy takimi środkami...
     Nie szkodzi, doktorku! - przerwałeś mu energicznie - Słyszałem, że podobno na Marsie odkryto jakieś złoża Uranu!
     Ale...
     Natychmiast tam lecę!

Co powiedziałeś, to zrobiłeś. To nic, że w tak naprawdę na Marsie nie było żadnych źródeł promieniowania. To nic, że w tym czasie nie istniała technologia umożliwiająca dostanie się na Marsa jakiemukolwiek człowiekowi. To nic wreszcie, że tak na prawdę nie byłeś na nic chory...
Tego wymaga fabuła i tyle!

Tymczasem stanąłeś na powierzchni Marsa...