[Początek]  [Etap 1]  [Etap 2]  [Etap 3]   Etap 4


Spływ Łupawą - etap 4
Zgojewo-Rowy

WPT001 [28.4km] Zgojewo, zapora.


Wstajemy około 7, przed nami ostatni etap spływu i kolejne trudności. Przewodnik nie zapowiada już poważniejszych przełomów rzeki, za to czeka nas kilka przenosek i przede wszystkim trawers jeziora Gardno. Jezioro ma złą sławę - jest płytkie i położone tuż przy morzu, bardzo często wieją tam silne wiatry, wzbudzające wysoką falę. Stało się to już w przeszłości przyczyną utonięć kajakarzy. Z tego względu Gardno jest obecnie zasadniczo zamknięte dla kajaków, większość spływów Łupawą kończy się na początku jeziora w miejscowości Gardna Wielka. Żeby dopłynąć do morza, trzeba mieć specjalne pozwolenie dyrekcji Słowińskiego Parku Narodowego. Nie mamy niczego takiego, ruszamy więc jak najwcześniej w nadziei że dotrzemy do siedziby Parku w Smołdzinie kiedy będzie jeszcze otwarta i dostaniemy stosowny dokument.

Start jest niezbyt wygodny, kajak trzeba przenieść po wąskich mostkach-trapach a potem opuścić na wodę z dość wysokiego betonowego murku. Dalej za to płyniemy bardzo komfortowo - Łupawa jest wysoko spiętrzona i całkowicie uregulowana, brzegi porasta piękny stary las bukowy.


WPT002 [27.1km] Zgojewo, most drogowy.


Po kilometrze pojawia się zaskakująco niski i do tego nachylony w lewo most drogowy - z trudem się pod nim mieścimy.


WPT003 [25.4km] Żelkowo, elektrownia wodna.


W Żelkowie dopływamy do następnej elektrowni wodnej, największej na całej trasie. Lądujemy na prawym brzegu, przewodnik zaleca 80m przenoskę z tej właśnie strony. W praktyce wygląda to niezbyt przyjemnie - musielibyśmy ciągnąć kajak przez las wokół ogrodzenia elektrowni. Wahamy się co robić, aż po chwili pojawia się mieszkająca tu pani i też doradza nam spróbować z drugiej strony. Przeprawiamy się przez rzekę i wyciągamy kajak jeszcze raz. Przenoska lewym brzegiem jest dużo krótsza, ale również niespecjalnie wygodna - stok jest częściowo wyłożony płytami betonowymi, żeby nie zniszczyć dna, nie można ciągnąć kajaka, trzeba go (ciężko załadowanego, niestety) nieść w rękach.

Wodujemy kajak i przed wyruszeniem w dalszą drogę dzwonimy do dyrekcji Parku, pytając o możliwość otrzymania pozwolenia na przepłynięcie Gardna. Żadnych szans, niestety - zezwolenia wydaje tylko sam dyrektor, tego dnia (niedziela) jest akurat nieobecny, a nawet gdyby był to i tak nie załatwia takich spraw od ręki, trzeba by aplikować dużo wcześniej, jeszcze z Warszawy. Nawet wtedy perspektywy byłyby mizerne - udzielając pozwolenia Park formalnie bierze na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo kajakarzy, więc oczywiście unika tego poza zupełnie wyjątkowymi przypadkami. Nikt nie mówi tego wprost, ale przebieg rozmowy sugeruje, że ograniczenia wiążą się nie tyle z ochroną przyrody, co mają na celu administracyjne pozbycie się kłopotu z turystami. Nie jest to całkiem bezpodstawne - latem okolica Gardna jest pełna nieodpowiedzialnych wczasowiczów, brak jakiegoś sposobu kontroli nad nimi łatwo mógłby skończyć się tragicznie.


WPT004 Żelkowo, most kolejowy.


Postanawiamy nie martwić się zawczasu i póki możemy płyniemy dalej. Mijamy stary most kolejowy...


WPT005 [24.6km] Żelkowo, most drogowy na trasie Słupsk - Puck.


...a za nim jeszcze jeden most drogowy.


WPT006 [23.3km] Jaz.


Zanim zdążyliśmy się dobrze rozpędzić, pojawia się następna przeszkoda, duży jaz. Wyciągamy kajak na wysoki nasyp na lewym brzegu i robimy krótki postój na zrobienie kilku zdjęć - ze szczytu jazu pięknie widać dalszy bieg Łupawy i kolorowe łąki z rozlewiskami jej starorzeczy.


WPT007 [22.1km] Jaz.


Kolejny kilometr wiosłowania, kolejny jaz. Tym razem wyciągamy kajak na prawy brzeg.


WPT009 [18.5km] Most drogowy k. Stojcina, na trasie Gardna - Siecie.


Drugi jaz kończy serię przeszkód z którą męczymy się od rana, możemy w końcu spokojnie powiosłować. Łupawa płynie całkiem wartko wśród pięknych łąk, wspomagani nurtem posuwamy się szybko do przodu. Przez długi czas gonimy stado łabędzi. Nie chce im się wznieść w powietrze, kiedy się do nich zbliżamy, tłukąc skrzydłami uciekają przed nami wzdłuż rzeki. Doganiamy je po każdym zakręcie i zabawa zaczyna się na nowo. W końcu po kolei decydują się wystartować i zawrócić nad nami - gdy nad rzeką wyrasta zalesiona Święta Góra Słowińców, Rowokół (115mnpm), poprzedza nas już tylko jeden.



WPT010 Smołdzino, elektrownia wodna.


Wczesnym popołudniem docieramy do Smołdzina, dużej wsi będącej siedzibą dyrekcji Słowińskiego Parku Narodowego. Czeka nas tu ostatnia wg. przewodnika przenoska przez zaporę kolejnej elektrowni wodnej. Jedyny raz na całej trasie mamy przy tej okazji nieprzyjemności ze strony obsługi - ktoś ma do nas pretensje gdy po wyciągnięciu kajaka na lewy brzeg robimy przerwę na kanapkę i, pokrzykując, spędza nas do wody.


WPT011 [13.3km] Smołdzino, most drogowy na trasie Gardna - Kluki.


Nie mamy ochoty na awanturę, ruszamy więc dalej i tuż za zaporą trafia nam się kolejna ciekawostka - pod mostem drogowym w Smołdzinie pracują płetwonurkowie! Są akurat pod wodą i nie możemy ich zapytać co robią, ale domyślamy się że prowadzą prace archeologiczne - współczesne mosty często stoją na miejscu historycznych przepraw lub brodów.


WPT012 Smołdzino, mostek dla pieszych.


Za głównym mostem mijamy jeszcze mniejszą kładkę dla pieszych, pod nią jakby dla przypomnienia prawdziwego charakteru Łupawy spore bystrze. Po zaprawie z poprzednich dni nie sprawia nam kłopotu.


WPT013 Jaz.


Za Smołdzinem płyniemy spokojnie wśród łąk i niespodziewanie przed nami pojawia się kolejny jaz! Sprawdzamy w przewodniku - istotnie przeoczyliśmy informację, że na tym odcinku są jeszcze dwa jazy "które przy sprzyjającym stanie wody dają się pokonać". Jak widać na zdjęciu obok, musiałaby to być chyba prawdziwa powódź. Przenosimy kajak lewą stroną - kibicuje nam grupka chłopców spacerujących akurat brzegiem - i wypatrujemy drugiego jazu. Odnajduje się kilkaset metrów dalej, dla odmiany w postaci prawie całkowicie rozbitej i schowanej pod wodą zapory. Próbujemy wziąć go z rozpędu, ale kajak grzęźnie na płytkich kamieniach, musimy wysiąść i przepchnąć go kilka metrów. Młodzież na brzegu jest wyraźnie rozczarowana że się nie wywróciliśmy.


WPT014 Most drogowy.


Za następnym mostem drogowym kończą się torfowe łąki i Łupawa zaczyna meandrować przez pas trzcin.


WPT015 [8.5km] Ujście Łupawy do J. Gardno.


Kilkanaście minut później wypływamy na jezioro Gardno. Przy ujściu Łupawa utworzyła olbrzymią mulistą łachę, trzeba uważać aby na niej na dobre nie osiąść. Zastanawiamy się co robić dalej. Wieje trochę, ale niebyt silnie i bez porywów, fala jest umiarkowanie wysoka. Jesteśmy jednak blisko brzegu, trudno powiedzieć jak wyglądają warunki na środku jeziora. Na zachód od nas, w pobliżu Gardny Wielkiej, na jeziorze widać kilka jachtów, dziesiątki windsurferów i pojedyncze łódki z wędkarzami. Ograniczenia ruchu kajaków nie są więc na pewno związane z ochroną przyrody... Postanawiamy popłynąć w kierunku wioski i lepiej rozpoznać sytuację.

Walcząc z bocznym wiatrem, wiosłujemy w kierunku Gardny trzymając się kilkaset metrów od brzegu. Fala wzmaga się nieco, ale nie na tyle żebyśmy nie byli w stanie kontrolować sytuacji. Decydujemy się więc kontynuować spływ, jest dopiero wczesne popołudnie i mamy czas żeby w najgorszym razie opłynąć całe jezioro wzdłuż linii brzegu. Męczymy się w ten sposób prawie godzinę, aż osiągamy położenie w którym stały wiatr wieje dokładnie zza naszych pleców w kierunku miejscowości Rowy, gdzie ma znajdować się wypływ Łupawy.

Tu podejmujemy ryzykowną decyzję - zmieniamy kierunek i z wiatrem z tyłu przecinamy jezioro w poprzek. Po kilkuset metrach fala zaczyna niebezpiecznie rosnąć, przelewa nam się groźnie obok dziobu i rufy kajaka. Ratuje nas to że posuwamy się dokładnie z falą, dostosowujemy nawet prędkość do jej prędkości - gdybyśmy się zatrzymali albo co gorsza obrócili bokiem, zalała by nas natychmiast. Płyniemy maksymalnie uważni i skoncentrowani, tym razem wywrotka mogłaby skończyć się gorzej niż tylko pogubieniem bagażu.


WPT016 J. Gardno, przejście w sieciach.


Po pełnej napięcia pół godzinie brzeg i stojące na nim maszty telefonii komórkowej zaczynają się przybliżać, a fala zdycha nieco. W samą porę - przed nami wyrasta zapora sieci zamykająca zatokę z której wypływa Łupawa. Musimy zmienić kierunek na równoległy do zapory i poszukać przejścia, a jeszcze chwilę wcześniej przy wysokiej fali byłoby to skrajnie niebezpieczne. Podenerwowani wypatrujemy dziury w sieciach, odnajduje się dopiero przy przeciwnym brzegu zatoki.


WPT017 [1.5km] Łupawa wypływa z J. Gardno.


Z wielką ulgą przepływamy na drugą stronę i zaczynamy szukać dalszego ciągu rzeki. Błąkamy się po spokojnej już zatoce dłuższą chwilę, zdekoncentrowani świeżo przebytym niebezpieczeństwem. W końcu Łupawa się odnajduje i na pożegnanie robimy zdjęcie jeziora, zapory sieci i dominującej nad wszystkim góry Rowokół.

Jak widać z powyższego opisu, ostrzeżenia przed żeglugą kajakiem po Gardnie są w pełni uzasadnione! Potencjalnych czytelników przestrzegamy przed powtarzaniem naszych manewrów, chyba że naprawdę dobrze wiedzą co robią. Jeżeli ktoś koniecznie chce złamać przepisy i próbować dopłynąć do morza, niech raczej cierpliwie okrąży jezioro, nie oddalając się nigdzie od brzegów.


WPT018 [0.6km] Rowy, most drogowy.


Tuż po ponownym wpłynięciu na rzekę mijamy stojący w trzcinach słup ze znakiem zakazującym wypływania kajakami na jezioro. Na szczęście kłopoty mamy już za sobą i zrelaksowani wiosłujemy do morza. Jest niedzielne popołudnie u schyłku lata - na wysokich torfiastych brzegach widać sporo wędkarzy różnego wieku i płci, na rzece widać kilka rowerów wodnych i pojedynczych kajakarzy, kręcących się po wodzie na krótkim, niespełna kilometrowym odcinku pomiędzy jeziorem a portem rybackim. Stopniowo trzciny się kończą, mijamy jakieś resztki stalowo-betonowych konstrukcji w nurcie rzeki i dopływamy do centrum letniskowej miejscowości Rowy i ostatniego na trasie mostu drogowego. Za mostem rozpoczyna się strefa portu rybackiego, formalnie nie można tu pływać kajakami, nas jednak nikt nie zatrzymuje.


WPT019 [0km] Ujście rzeki, lewa główka falochronu.


Końcowe kilkaset metrów trasy prowadzi między betonowymi umocnieniami portu, po lewej stronie zacumowany jest rząd rybackich kutrów. Mijamy je z dumą naszym małym kajakiem i w końcu widzimy przed sobą morze! Jakby w nagrodę za wszystkie trudności rzeki, jest całkowicie spokojne, płaską jak stół powierzchnię pokrywają tylko drobne wiatrowe zmarszczki. Mijamy główkę lewego (krótszego) falochronu i lądujemy na plaży w Rowach.

Dokładna pozycja naszego lądowania wg GPS: 7.09.2003, 16h37m21s CET, współrzędne w układzie WGS84: 54°40.176'N, 17°03.017'E.


WPT020 Miejsce lądowania przy moście w Rowach.


Po kwadransie rozkoszowania się słoneczkiem na plaży dzwonimy do pana Galińskiego żeby umówić się na odbiór kajaków i powrotny transport do Kozina. Okazuje się, że samochód ruszył po nas już przed dwiema godzinami i ma wkrótce pojawić się przy moście w Rowach. Wracamy kilkaset metrów pod prąd, lądujemy przy moście i po krótkiej chwili odnajdujemy pana który wiózł nas do Jasienia 4 dni wcześniej. Pakujemy bagaże do furgonetki, kajak wędruje na dach i wracamy! Wysiadamy w Kozinie, przepakowywujemy się do naszego auta i od razu ruszamy do Warszawy.



Wróciliśmy z imprezy bardzo zadowoleni - spływ udał się naprawdę fantastycznie! Technicznie był zdecydowanie trudniejszy niż wszystkie nasze poprzednie wyprawy kajakowe, ale też nie nadmiernie trudny - w sam raz żeby poczuć rzetelną satysfakcję z pokonania sprawnie i w dobrym czasie ciekawej, urozmaiconej i pełnej przeszkód rzeki, nie mówiąc już o naprawdę niezwykłym przeżyciu zakończenia spływu na otwartym morzu. Gorąco polecamy Łupawę, przynajmniej wszystkim w miarę już doświadczonym kajakarzom.


Marcin Gromisz, Janusz Rosiek
Luty 2004



[Początek]  [Etap 1]  [Etap 2]  [Etap 3]   Etap 4


  Rzeka Łupawa - spływ kajakiem. Text copyright (c) 2004 by MG, JR. Photo copyright (c) 2003 by JR.
Web version 20040329 copyright (c) 2004 by AW2P2.Kontakt z redakcją: aw2p2@fuw.edu.pl.