Sesja S4A

Czy zagraża nam rewolucja w nauczaniu fizyki?


Zofia Gołąb-Meyer
Instytut Fizyki, Uniwersytet Jagielloński

W swoim wystąpieniu spróbuję Państwu wskazać na zagrożenia, jakie niesie rewolucja nauczania fizyki w szkołach. Wskażę też działania, jakie środowisko fizyków powinno podjąć, by to zagrożenie zminimalizować.

Fakty:

1) Wszyscy wiemy, że fizyka na ogół jest źle nauczana, a nawet więcej, bardzo źle nauczana. W Polsce występuje wyraźne obniżanie jakości nauczania spowodowane dodatkowo wymianą generacji nauczycieli. Nauczyciele są coraz słabsi - wiem, co mówię, bo od lat mam zajęcia na studiach podyplomowych dla nauczycieli.
2) Zła jakość nauczania nie jest cechą wyłącznie polską. Jest to zjawisko powszechne na świecie, aczkolwiek występują różnice pomiędzy różnymi krajami.
3) Powszechnie na świecie spada liczba godzin przeznaczona na naukę fizyki.
4) W krajach, w których uczniowie mają wybór, spada liczba uczniów uczących się fizyki.
5) Występuje powszechna wśród uczniów niechęć do fizyki, a nawet mocniej, występuje wrogość.
6) Społeczeństwo ze swoją kulturą i rozmaitymi subkulturami jest zdecydowanie antyscientyczne. Naukę obwinia się za katastrofy ekologiczne, wojny, biedę. Równocześnie przydaje się bez umiaru wszystkiemu, co chce się ,,dobrze sprzedać", przymiotnik ,,naukowy".
7) Do tej pory wystarczająca liczba uczniów pobierała naukę fizyki na dostatecznym poziomie, by wykształcać naukowców, inżynierów.

Czy fachowcy wiedzą, jak uczyć fizyki, aby wykształcić fachowców i oświecone naukowo społeczeństwo?

Odpowiedź jest: TAK. Fachowcy doskonale wiedzą, jak należy nauczać takie dzieci i młodzież, które, w skrócie mówiąc, mają predyspozycje do nauk ścisłych. Pomimo kryzysu nauczanie elity trzyma się dzielnie. Coraz wyższy poziom laureatów olimpiad i rozmaitych konkursów jest tego wymownym dowodem.

Ale czy fachowcy wiedzą, jak należy nauczać pozostałe, mniej umotywowane i mniej zdolne rzesze uczniów?
Fachowcy twierdzą, że wiedzą. Podpierają się teorią, badaniami z psychologii. Wskazują na cały szereg chlubnych przykładów.

Fachowcy twierdzą, że istnieje cały szereg koniecznych do spełnienia warunków, by osiągnąć dobre wyniki w nauczaniu.

Oto one:
1) Uczeń musi być pozytywnie do nauki motywowany. Motywacja, a raczej jej brak, ma źródło zarówno w szkole, jak i poza szkołą. Atutami w pozytywnej motywacji są: naturalna ciekawość świata (zwłaszcza młodszych uczniów) oraz możliwość ,,wygrania" wiedzy i osobowości nauczyciela. We wszystkich pozytywnych przykładach ten warunek jest zawsze spełniony.
2) Nauczyciel musi posiadać wiedzę merytoryczną, być przygotowany dydaktycznie, mieć autorytet i posiadać rodzaj charakterystycznej dla zawodu nauczyciela charyzmy. I tu znowu we wszystkich pozytywnych przykładach ten warunek jest spełniony.
3) Szkoła musi posiadać zaplecze laboratoryjne i zapewnić na naukę komfortową ilość czasu. Nauczanie musi się odbywać w niedużych grupach. Jeśli powyższy warunek nie jest spełniony, tylko część młodzieży może korzystać z dobrodziejstw dobrego nauczania.
4) Szkoła musi być przyjazna uczniom, sprawiedliwa, doceniająca pracę uczniów i nauczycieli. Rzadko tę lukę mogą wypełnić inne instytucje.

W praktyce szkolnej powyższe warunki są rzadko spełniane, nie dziwne jest więc, że nauczanie kuleje.

Okazuje się, że przy spełnieniu powyższych warunków uczniowie lubią fizykę. Jest ona ,,blisko ucznia", przerabiane są zagadnienia interesujące dziewczynki (na ogół biologiczne), lubiane przez chłopców (techniczne), małych filozofów (kosmologia) i społeczników (ekologia). Dobry nauczyciel robi powtórki ,,integrując", uczy konstruktywistycznie, holistycznie. Uczniowie bawią się eksperymentując, a jednocześnie wiedzą, że to nie zabawa, tylko systematyczne badania. Uczniowie poznają smak fizyki, jej metody badawcze, nabierają rzemiosła, uczą się języka właściwego naukom ścisłym. I o to chodzi. Dobry nauczyciel w miarę sprzyjających warunkach ,,potrafi".

Powstaje zasadnicze pytanie: jak stworzyć te sprzyjające warunki i skąd brać tych dobrych nauczycieli?

Wydaje się, że środowisko fizyków mogłoby mieć znaczący udział w pozytywnej odpowiedzi na powyższe pytania.

O tym dalej. Teraz raz jeszcze przypatrzmy się dokładniej oskarżeniom rzucanym pod adresem nauczania fizyki. Zastanówmy się, kiedy się pojawiły wyraźne oznaki kryzysu nauczania. Paradoksalnie, te oznaki pokazały się w okresie największego wzrostu fizyki, jej złotego wieku, w czasie jej prosperity i w czasie sformułowania zasad nowoczesnej dydaktyki, opartej na solidnej wiedzy psychologicznej.

Co się zatem stało?

Nauczanie w szkołach zrobiło się werbalne!

Minikursy uniwersyteckie, przerabiane w szkołach coraz szybciej, pośpieszniej, ogołacane z przykładów oraz pouczających i interesujących zastosowań, z coraz gorszymi zadaniami, zaczęły się zadławiać coraz to lawinowo wzrastającą ilością materiału. Werbalizm budzi u uczniów wstręt, odrazę! Koło zamachowe niechęci do fizyki ruszyło! Pierwszą reakcją na tę niechęć było ograniczenie czasu nielubianego przedmiotu. Koło się kręci dalej. Skrócony czas nauczania coraz bardziej degeneruje nauczanie. Fizyka jest coraz bardziej nielubiana. Dydaktycy zamiast powstrzymać bieg koła zaczęli rzucać kółka ratunkowe w postaci: fizyka dla dziewcząt, fizyka dla chłopców, fizyka w kuchni, fizyka sportu, fizyka na sankach, na basenie, w wesołym miasteczku. Innym kołem ratunkowym jest tzw. nauczanie integrujące, zblokowane. Powstają bloki: ,,ruch uliczny", ,,woda", ,,przekazywanie informacji". Niektóre z pomysłów są twórcze i interesujące. Świetnie nadają się do powtórek, poszerzania wiadomości, do stymulowania zainteresowań. Jest to pole do pracy i do popisu na długie lata. Należy jednak sobie wyraźnie zdać sprawę, że nauczanie np. o zjawiskach optycznych w rozbiciu, nie logicznym porządkiem, nie ułatwia wniknięcia w istotę rzeczy. Nauczanie o wszystkich falach naraz spłyca ich istotę i jest nienaukowe. Przy kształceniu fachowców nie musi być najekonomiczniejsze.

Ponieważ wraz z niechęcią do fizyki notuje się wrogość do matematyki, do wzorów, autorzy podręczników zaczynają unikać jak ognia wzorów, matematyki. W to miejsce są wprowadzane krótkie slogany. To prawie przeczy istocie fizyki. Nauczanie fizyki jest wypierane opowiadaniem o fizyce, o jej zastosowaniach. Taka jest wola ludu. I to oznacza rewolucję w nauczaniu. Ta rewolucja już się rozpoczęła!

Czy to źle?

To może być źle, ale nie musi. Może być źle, bo może prowadzić do ciemnoty naukowej, do arogancji naukowej. Z drugiej jednak strony z ciemnotą naukową mamy do czynienia obecnie, przy starym akademickim nauczaniu. Ta ciemnota jest połączona z niechęcią do nauki, a tego chcemy właśnie uniknąć. Może nie będzie gorzej, tylko trochę lepiej. Co jednak zrobić, by było lepiej?

Co mogą uczynić fizycy w tej materii, przy okazji ratując przed złamaniem gałąź, na której siedzą?

1) Przedstawiać siebie społeczeństwu jako mędrców, zbawców świata (chodzi o pozytywne nastawienie do nauki). Używać do tego celu wszystkich mediów, a nawet profesjonalnych agencji reklamowych. Wykorzystywać tych fizyków, którzy mają do tego talent. Kształcić młodych fizyków do popularyzacji nauki. Uczynić z popularyzacji ważne zadanie i przeznaczać na to znaczący procent z funduszy na badania. Przykrócić tych naukowców, którzy robią nauce antyreklamę.
2) Walczyć z determinacją o wysoki poziom kształcenia nauczycieli. Na uczelniach uczynić z tego priorytetowe zadanie. Trzeba to zadnie wykonywać solidnie, dużym nakładem wysiłku i kosztów wbrew oszczędnościowym zapędom MEN-u. Nie należy oddać tego pola domorosłym, liczącym na jakiś zarobek instytucjom. Jeśli przegramy na tym polu, możemy o reszcie zapomnieć.
3) Włączyć się aktywnie w opracowania nowych programów, podręczników i innych materiałów (CD, wideo). Tutaj nikt fizyków nie zastąpi. Jeśli odpuścimy to pole amatorom, to kiepscy nauczyciele będą stowarzyszeni z fatalnymi podręcznikami. Nowego typu podręczniki dopiero powstają. Nie ma sprawdzonych wzorców. Tu jest masa pracy, czekającej na fizyków. Nie można niestety poważnie traktować wypowiedzi naszego ministra (dla ZNAK-u), który uważa, że można podręcznik napisać w trzy miesiące. Praktyka pokazuje, że doskonały nauczyciel na ogół nie jest w stanie sam napisać dobrego podręcznika.
4) Szerzej otworzyć bramy uczelni, instytutów dla szerokiej publiki, dla nauczycieli, rodziców i uczniów. Wykorzystać fakt, iż niechęć do nauki szkolnej nie zabiła doszczętnie zainteresowania przyrodą.

Co pozytywnego rysuje się na horyzoncie zrewolucjonizowanego nauczania?

1) Szansa na wykorzenienie niechęci do nauki, do fizyki.
2) Olbrzymie ułatwienia w eksperymentowaniu przy użyciu nowych materiałów. Możliwość wykonywania doświadczeń ,,z kieszeni", w kuchni.
3) Dostęp do Internetu zapewni możliwość korzystania z najlepszych źródeł, wzorców. To może zniwelować skutki złej szkoły i niedouczonego nauczyciela.
4) Ogromne zainteresowanie społeczeństwa kształceniem pozaszkolnym. A więc rozwój muzeów, organizowanie imprez naukowych, literatura popularnonaukowa, audycje w TV, materiały w Internecie.

Własne prognozy: myśląc racjonalnie - czarny pesymizm, z emocjonalnym optymizmem - może coś się da uratować.