Tekst pochodzi z numeru 6 (4/2000) czasopisma Anyten Mlek. All rights reserved.
Historyja Pi i pół klocka
Część trzecia, w której to dzieją się rzeczy dziwne, a nawet dziwniejsze.
Paweł Lubowiecki

Stój! Nie przekładaj strony! Wiem, Youki Cię nudzi, mój drogi czytelniku, ale spróbuj tylko nie przeczytać!...

- Aaa! - nagły i intensywny ból głowy obudził naszego bohatera. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Nie poznawał tego miejsca, nie bardzo też pamiętał, co stało się ostatniej nocy. Wprawdzie docierały do niego przebłyski świadomości, lecz mimo to czuł się niepewnie. Nagle usłyszał za sobą jakieś głosy:
- Witaj pijaku, jak ci się spało? - powiedział ulizany gość z zawadyjackim uśmiechem.
- Martini z wódką, wstrząśnięte, nie mieszane, jakoś ci nie służy - dodał drugi, nieco barczysty.
- Youki nie mógł za nic sobie przypomnieć tych gości przed sobą, w idealnie skrojonych garniturach.
- ładne garnitury. - zauważył Youki - Czy my może się znamy? Jakoś dziwnie mi pamięć szwankuje...
- Nic dziwnego, po takiej ilości... - powiedział ulizany - Ja nazywam się Rodżer Mur, pseudo Murarz, tajny agent z Dębowego Lasu, 00 hyc.
- Ja jestem Szon Konary, alias Drwal - powiedział barczysty - utajniony agent 00 nic, więc gęba na kłódkę.
- A me miano, zacni waszmoście, brzmi Pouki, Youki Pouki - szepnął tajemniczo Youki.
- I szukasz RULEZA z Ząbek.
- Skąd wiecie?
- Wieczorem mówiłeś różne rzeczy... A o tej lali z mięsnego, to ty, waćpan, racz zapomnieć. Nie warto.
- Weźże przykład, waszmościu, z nas: co najmniej raz tygodniowo podrywamy dziewczyny...
- ...Na ładne oczy.
- Frania, to nie pierwsza lepsza dziewczyna - obruszył się Youki - to moja jedyna miłość. To dla niej miałem najpiękniejsze kamienie, to jej mówiłem najprzedniejsze komplementy i dawałem najpiękniejsze kwiaty, jej też oddałem moje srebrne serduszko... Ach, jak ono teraz mnie boli, strasznie boli!
- I po co, mój ty głupiutki klocusiu-materialisto? To nie o to chodzi.
- Pewnie uznała, że coś nie pasuje i tyle. Daj se siana i już, mocium panie.

Tak miło gaworząc wędrowcy doszli do skraju Dębowego Lasu...
- Uff, udało się! Szanowny Youki, w trosce o nasze domy i drzewa, mamy specjalną prośbę do ciebie....
- ...Nie pokazuj się tu więcej! Zrozumiano?!
Po czym obaj hyc i nic odwrócili się i odeszli. Youki został sam. Wiedział, że musi znaleźć Quniczynkę, ale jak, nie miał zielonego pojęcia. Miał mętlik w łepetynie. Chciało mu się spać. I nic dziwnego - po takiej nocy... Włożył więc sobie duży palec od lewej nogi do ust i natychmiast usnął.

No cóż, sen przyszedł szybko. Z początku były to tylko majaki, lecz wkrótce kształty stały się bardziej wyraźne... Z mgły wyłoniła się ogromna twarz potwora... a nie! - to był RULEZ! Youki nie widział czemu znał tą paskudną buzię. Zmora przemówiła w tymi słowy:
- Witaj nieudaczniku - brodata twarz miała złowieszczy wyraz - Wiem, że do mnie zmierzasz i chciałbyś mnie unicestwić. Nic z tego, nie tym razem. Ja tu rządzę.
- Co chcesz zrobić? Chyba nie obawiasz się takiego pupka jak ja?
- Oczywiście, że nie. Co żeś myślał?! Chcę poznać śmiałka co pcha się w paszczę lwa.
- Odpowiesz mi za wszystko!
- Oj, po cóż brniesz w to wszystko? Chcę ci coś pokazać, Youki... - obraz zmienił się. Wszystko stało się znajome... mięsny zza rogu... Frania! Youki był tak blisko, lecz nie mógł jej dotknąć.
- Frania! - (chyba go nie słyszała.)
- Youki - (a jednak) - mój kochany! Tak tęsknię! Nie, to tylko złudzenie. Jesteś tak daleko... - niestety nie widziała go. Obraz wrócił do poprzedniego.
- No cóż, wiesz co straciłeś. Do zobaczenia, Youki Pouki.

Sen się skończył. Youki się obudził. Czuł się strasznie. Tyle pytań i zero odpowiedzi. Nie miał słów na to, co się stało. Do głowy przychodziły mu tylko słowa starego filozofa Foresta Gumpa...
- Chce mi się siku.
- To lej, byle nie na mnie. - dobiegł nieznany głos.
- Kto mówi?! - przestraszył się Youki.
- No ja, jeleniu - powiedział grzyb stojący pod drzewem. O ile Youki znał się na grzybach, to był to Czubek - jaka żałoba.
- Cicho Czubku - powiedział rudy jegomość, chyba Rydz - ja jestem Rydzem, a to Czub. Nie bój się kolego.
- Ja jestem Youki - wędrowniczek. Samotny filozof, który poszukuje sensu egzystencjonalnego ludzkości.
- Sracz za rogiem w lewo.
- Co proszę?
- Nie, nic. Czubie, siedź cicho, bo nas zeżre i tyle.
- Ale żałoba, a tak w ogóle miałeś lać.
- Nie. Tak mi się wymsknęło... Właściwie mam inne zmartwienia...
- Tak wiem ci ja coś o tym - powiedział Rydz - czujesz się źle, jakiś palant znów z ciebie zakpił, a ty nie wiesz co robić. Zakochałeś się nieszczęśliwie, a ona cię nie chce, a może chce, sam już nie wiesz. Uciekłbyś, zniknął i odszedł, a tak tkwisz w tym bagnie po kolana i ciągle się pytasz siebie, czy se nie palnąć w łepek. Bo przecież musi być stąd jakieś wyjście, nie mogło to spaść na ciebie. A z resztą, po co to wszystko? Czy nie mógłbyś być teraz gdzie indziej? Czy warto było kochać tak, czy warto było spalać się, może już mógłbyś odejść stąd? Właśnie to czujesz, nieprawda?
- Ale żałoba, no słabo jest?!
- A ty skąd wiesz?
- Nie wiem, co tam, panie Youki, nie warto wierzyć w sny, one są zdradliwe. Ja wolę indywidualizm...
- Gaduło, łosiu ty!
- Znam cię Rydzu, tyś był łukasz Kartoflany Nosek!
- Tak, jam to.
- Aaa, żałoba...
- Co tu robisz?
- A no nic, stoję sobie.
- Ja podróżuję. Uciekłem. Kochałem Franię, ale ona ma te swoje głupie koleżanki, a na dodatek spotyka się ciągle z jakimś Bridge'm coś tam i grają w warcaby, no, oszaleć można. Ona wcale mnie nie kocha! - załamał się Youki.
- Oj, znajdziesz nową pannę, a Frania to dinozaur - powiedział Czub.
- Ale zaraz, zaraz: masz szukać Quniczynki i pokonać RULEZA! Ruszaj więc.
- Ruszam, ciau bambino... Ale, zaraz, jestem taki głodny... Ciekawe, jak smakują pieczone grzybki?...
- Oj, kaplica!
- Nie jesteśmy zbyt smaczni, jeszcze byś się otruł.
- A co mi tam! - uśmiechnął się Youki - Zjem tylko Czubka, bo ma taki mały łepek. - po chwili - Pycha!
- No wiesz, mnie nie poczęstowałeś.
- Cicho, ja spadam.

I tak już mniej głodny Youki ruszył dalej. Jakby nie patrzeć, zgubił się ze trzy razy. Ale to nic. Brnął nadal, rozważając ostatnie wydarzenia. Coś tu nie pasowało. Jakby on nie pasował. Mama zawsze mówiła, że jak coś nie pasuje, to musi śmierdzieć. Dobrze się obwąchał i rzeczywiście coś śmierdziało. Youki uświadomił sobie, że, gdy chciało mu się kupkę, zapomniał zdjąć majciochy i teraz czuł skutki. No cóż - lajf is brutal - pomyślał Youki, po czym dodał:
- Ciekawe, czy daleko do Quniczynki?
- Oczywiście, że nie. - odpowiedziała mile Quniczynka - Witaj wybrańcu, w końcu dotarłeś do celu. Jak, tam, wszystko dobrze? Marnie wyglądasz...

Youki nagle się rozpłakał...

No cóż, na tym przerywam historię młodego Youki Pouka. Mam nadzieję, że czujecie niedosyt. Przykro mi, ale nie mogę opowiedzieć wam na razie dalszych przygód naszego bohatera. Są one równie zapierające dech w piersiach, jak te, które już znacie. Możecie zakupić też kasety video "Youki - decydujące starcie", na których są szczegóły wizyty Youkiego u dentysty.

P.S. Zbieżność nazwisk jest zupełnie nieprzypadkowa. I jeszcze coś - jeśli myślicie, że Rulez zginie, a Youki przeżyje i wróci do Frani, to nie czytajcie dalej. Nie warto, życie nie jest takie piękne.