![]()
ul. Rakowiecka 61 02-532 Warszawa tel. 48-91-31
grudzień'95 5
![]() |
Czy poezja może być świadectwem wiary? Tak. Tak samo, jak dobra praca lekarza, nauczyciela, profesora. Poezja tym się różni od tego wszystkiego, że ma swoją logikę, odmienną od innych, którymi człowiek się kieruje w poznawaniu świata. W tej logice są możliwe rzeczy niemożliwe. Możliwa jest czarna biel czy kwadratowe koło. Możliwa jest knajpa pełna apostołów i nic w tym dziwnego. Rzecz w tym, żeby to udowodnić w sposób właściwy literaturze. To, co robili apostołowie nie było w ich czasach dla większości zrozumiałe, podobnie teraz, gdy ksiądz pisze wiersze reakcje są różne - pozytywne i negatywne. Przyzwyczaiłem się do tego. Ja się cieszę, kiedy wiersz cieszy innych, ale nie cierpię, nie wpadam w panikę, jeśli komuś się nie podoba. Jestem natomiast łasy na rozmowy na ten temat.
Jak rozumieć takie księdza wiersze: ,,Nie chcę nie wierzyć, choć chciałbym.? Bardzo trudno jest rozgryzać tego typu epigramaty. Można popatrzeć na ten wiersz, jako na kategoryczne stwierdzenie, które powstało na skutek tego, że taka jest wiara. Wydaje mi się, że jeśli człowiek jest naprawdę z kimś związany, z drugą osobą - z człowiekiem, z Bogiem - to bywają czasy, kiedy z dziką przyjemnością by tego drugiego gołymi rękami udusił. I nie ma w tym nic dziwnego, ani nie jest to brak miłości do Pana Boga.
Czytając księdza wiersze, można się domyślić, że kocha ksiądz góry... Czy one mają na księdza duży wpływ? Zastanawiam się, czy to same góry, czy raczej to, co się dzieje z nami w górach. Męczą nas w sposób piękny i być może to w nas wyzwala głębszą refleksję. Sami się zresztą godzimy na to męczenie. Zmaganie się nasze z górami można porównać do tego, co w Biblii zostało opisane, jako walka Jakuba z Aniołem. W górach jesteśmy ,,przetrąceni i okazuje się, że przeżyliśmy coś, czego i tak do końca nie wyrazimy.
Czy tak wygląda nasza walka o Boga, walka o wiarę? Ja nie lubię słowa ,,walka. Ale masz rację, to jest nasze staranie się o Boga, nasz wysiłek, żeby, czy to trzymać się nadal Boga, czy, jeśli już kłócić się z Nim, to też na poważnie - jak to jest w Biblii u proroków. Czy też po to, by się Nim rozradować. Tak bym to widział. Jeśli przez walkę rozumiesz usilne staranie, to tak.
,,Ty jesteś za blisko, a my za daleko - to fragment jednego z księdza wierszy. Mam wrażenie, że jest on charakterystyczny dla całej księdza poezji. A tu masz rację. Co prawda nie wiem, czy to jest moja oryginalna myśl, czy jej nie komuś nie ukradłem. Bo w gruncie rzeczy pisarze to złodzieje. Sądzę, że to zdanie bardzo dobrze opisuje to, co dla mnie jest najważniejsze. Ale tu nie chodzi jedynie o Pana Boga, tylko cała rzeczywistość jest zbyt blisko człowieka, a człowiek jest jakby zbyt daleko od tego, co się w nim i wokół niego dzieje. Ale tak jest dobrze - po coś trzeba będzie w końcu umrzeć.
Rozmawiali Anna Godlewska i Josef Hurt.
knajpa we trzech siedzą w kącie nad kuflami piwa smutni apostołowie którym zabito Ewangelię prawie święta Magdalena usiłuje zacisnąć pętlę którą sobie przygotował Judasz nie dała rady wypił setkę splunął i wyszedł Piotr wymiguje się od zapłacenia rachunku kelnerce jeden otyły w eleganckim garniturze może Kajfasz i Annasz coś zawzięcie tłumaczą jakiemuś cudzoziemcowi Piłat może z grającą szafą przy oknie naukowiec usiadł tam żeby muzyka wypłoszyła doszczętnie heretyckie myśli może je ktoś wypatrzyć i kłopot czyżby Nikodem przez okno zagląda chłopak cholerny świat jak tu z takimi dzielić życie czyżby Paweł z Tarsu w drodze do Damaszku ks. Wacław OszajcaPowrót do pierwszej strony
Skąd się wzięło słowo ,,seks? Pochodzi ono z języka łacińskiego. ,,Sexus - oznacza rodzaj, płeć.
Co wpływa na to, że ludzie zajmują się seksem, albo odrzucają go? Dlaczego sfera seksualna interesuje nas, a jednocześnie budzi lęk? Seksualność człowieka jest jego integralną częścią. Jest to ważna, naturalna siła, która jest nie tylko ,,miejscem okazywania sobie wzajemnej miłości, ale jest także odpowiedzialna za przekazywanie życia. Seksualność człowieka stoi na straży życia. Bardzo zubażamy naszą seksualność, jeśli zawężamy ją tylko do doznań zmysłowych. Z drugiej jednak strony seksualność człowieka jest bardzo delikatna i krucha. W tym ,,jednym szczególnym miejscu można łatwiej niż w innych skrzywdzić, upokorzyć człowieka. Stąd też to, co jest interesujące, jest też naznaczone wrażliwością i ludzką obawą.
Co ksiądz rozumie przez seksualność? Istotą seksualności ludzkiej jest otwarcie się na ,,drugiego. Seksualność jest miejscem otwarcia na miłość - miejscem przyjmowania i dawania siebie. Nie chodzi jedynie o otwarcie się mężczyzny na kobietę i kobiety na mężczyznę, ale chodzi o otwarcie mające wymiar bardziej powszechny - jest to otwarcie na każdą miłość. Istota ludzkiej płciowości daleko przekracza zjednoczenie seksualne kobiety i mężczyzny. Właśnie dlatego sama fizyczna aktywność seksualna nie stanowi nigdy kryterium dojrzałej seksualności. Integralną częścią seksualności jest duchowość człowieka. Nie ma ludzkiej seksualności bez duchowości. Seksualność jest w jakimś stopniu odbiciem Boga, który stworzył człowieka na swój obraz, ,,na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. To jest jeden z najważniejszych elementów ludzkiej seksualności.
Jak ksiądz ustosunkowuje się do stwierdzenia, że ,,seks jest ucieczką przed samym sobą? Jest to bardzo skrótowe stwierdzenie i wzięte dosłownie jest nieprawdziwe. Wymaga to wyjaśnienia. Trzeba by powiedzieć, iż nie tyle seksualność, co raczej same zmysłowe nadużycia seksualne mogą być formą ucieczki od życia. Wydaje się, iż zbyt często takim właśnie ,,skrótowym myśleniem rzucamy cień na seksualność człowieka, która sama w sobie jest darem Bożym.
Dlaczego ludziom młodym seks kojarzy się przede wszystkim z technikami współżycia? W taką ,,techniczną seksualność wprowadza nierzadko młodego człowieka współczesna cywilizacja. ,,Techniczne rozumienie świata bywa przenoszone na człowieka i konsekwentnie na jego seksualność. ,,Techniczne myślenie o ludzkiej seksualności pozbawione jest zarówno miłości, jak i odpowiedzialności, pozbawione jest ,,życia. Problem antykoncepcji i aborcji rodzi się właśnie z ,,technicznego pojmowania człowieka i jego seksualności.
Czy młody człowiek ma prawo do seksu ? Młody człowiek ma przede wszystkim prawo do pełnej i zdrowej rodziny. ,,Nadymanie problemu seksu mlodzieżowego wynika stąd, że (nierzadko wręcz dzieci) nie mają dobrych, przyjaznych i jednocześnie naznaczonych dobrze rozumianym autorytetem relacji z matką i z ojcem. Istotą wychowania seksualnego jest najpierw uczestnictwo we wzajemnej miłości ojca do matki i matki do ojca. Jeżeli dziecko nie ma dobrych, pogodnych relacji z rodzicami, jest już w jakiś sposób zranione seksualnie. Często to, co powinien otrzymywać od ojca i matki, młody człowiek usiłuje znaleźć u swoich rówieśników. Czego szuka? Ciepła, poczucia bezpieczeństwa, akceptacji. Kiedy młody człowiek uczestniczy we wzajemnej miłości ojca i matki, wówczas jego seksualność rozwija się o wiele prościej i spokojniej. Nie jest ona aż tak ,,nadymana, aż tak skonfliktowana wewnętrznie. Młody człowiek powinien otrzymać od rodziców nie tylko miłość i poczucie bezpieczeństwa, ale także potrzebne mu informacje na temat seksualności, przekazywane mu w rozmowach uświadamiających. Jeżeli takich rozmów brak, konieczne jest wówczas uzupełnienie wychowania seksualnego w szkole i na katechezie.
Jaka jest postawa Kościoła wobec seksualności? Jeszcze kilkadziesiąt lat temu seksualność była tym problemem, o którym mówiło się w duszpasterstwie mało i raczej niechętnie. Często mówiło się tylko w kontekście zagrożenia i grzechu. Obecnie Kościół nie robi tajemnic z ludzkiej seksualności. Szczególnym przykładem jest nauczanie Jana Pawła II, który poświęcił jej wiele uwagi. Kościół w nauczaniu o seksualności chętnie dziś korzysta z nauk o człowieku, szczególnie z psychologii. Daje mu to możliwość bardziej integralnego spojrzenia na ten ważny problem ludzkiego życia. Kościół nie zmienia fundamentalnych zasad moralnych. Zmienia natomiast podejście duszpasterskie, które jest bardziej dostosowane do potrzeb współczesnego człowieka.
Pan jednak nie odpowiadał, jeśli nie brać za odpowiedź spadających tu i ówdzie gwiazd. Baran, byk, ryby, delfin to wszystko jest na firmamencie, zdumiewała się kotka, nawet gwiazdozbiory tak nierzeczywistych stworów, jak pegaz, smok, czy jednorożec. Ale czegoś mi tu jeszcze, Panie zastępów, brakuje.
Kocie oko padło na gwiazdozbiór Lwa. No tak, to jasne, lew, król zwierząt. Ale może by tak jeszcze dodać coś skromniejszego, przytulniejszego. Dlaczegóż by nie miało być na niebieskim sklepieniu właśnie całkiem zwyczajnej domowej kotki?
Z rozważań wyrwał kotkę nagły i niezwyczajny ruch - tak na niebie, jak i na ziemi. Skąd się wzięła, to się wzięła, ale nagle zjawiła się kometa.
Czyżby supernowa. która da początek gwiazdozbiorowi Kotki? - pytała nabożna kotka samą siebie z ledwo postrzegalną nutką pychy.
Wyglądało jednak na to, iż kometa wędrowała po nieboskłonie raczej po to, aby można było lepiej widzieć to, co się dzieje wokoło. Ludzie bowiem już tacy są, że aby widzieć, potrzebują dużo światła. Koty niekoniecznie, widzą i w nocy.
Mózg staje na myśl o tym, co kotka zobaczyła tej nocy. Po nieboskłonie zaczęły fruwać anioły i rozczepiać od jednego końca horyzontu do drugiego transparent z napisem: CHWAŁA NA WYSOKOŚCI BOGU, A NA ZIEMI POKÓJ LUDZIOM DOBREJ WOLI. Na ziemi jednak, jakby na przekór, najmniej dbano o to wezwanie do pokoju. Ta noc była bardziej ruchliwa od innych. Z betlejemskiej gospody dochodziły wrzaski i śmiechy. Jakby tego było mało, również w oborze, gdzie na dachu siedziała kotka, zaczęło się dziać tak samo, jak wszędzie indziej dookoła.
Panie, żaliła się kotka, sam najlepiej widzisz. Gdzie podziały się te miłe czasy, kiedy wieczorem mogłam napić się świeżo nadojonego mleka, a nocą wsłuchiwać się w spokojny oddech krów i owiec. Dzisiaj w oborze nawet palca wetknąć nie można. Wszędzie pełno ludzi, tłum nie do przeliczenia.
Kobiety biegały tam i z powrotem, coś pokrzykując, nie wiadomo, ze zdumienia, z radości? Na domiar kotczynego nieszczęścia z dołu doszedł do niej płacz dziecka.
Kotka zdegustowana tym niemiłosiernym rozgardiaszem przeskoczyła na sąsiednią strzechę. Mój Boże, tego już za wiele. Idę poszukać jakiegoś innego, bardziej spokojnego, wyżej położonego miejsca, skąd będę miała bliżej do Ciebie, i lepsze warunki do modlitwy.
Nie pomyślała jednak kotka, że przez ten skok znalazła się pośród tych, którzy szukają Boga na niebie, a nie zdają sobie sprawy, że Bóg zamieszkał między nimi na ziemi. Nie pomyślała też, że od tej pory na obrazkach bożonarodzeniowych przy jasełkach będą jakiśtam wół i osioł, ale nigdy żadna nabożna kotka.
Zagubiona? Być może właśnie tak czułam się w pierwszych dniach po przyjeździe do Warszawy. Nowi znajomi, nowa uczelnia, nowy styl życia akademickiego. Trudno mi było się do tego wszystkiego przyzwyczaić.
Wtedy właśnie spotkałam Ewę. Stała przed uczelnią i rozdawała zaproszenia do nowopowstającego ,,kościoła Chrystusowego w Warszawie. Dlaczego nie spróbować i tej nowości, pomyślałam. ,,Kościół Chrystusowy brzmi całkiem normalnie...
Pierwsze spotkanie odbyło się w wynajętej sali teatralnej. Wszyscy śpiewali, klaskali, dużo też mówili o sobie. Sporo było Amerykanów, miałam więc okazję porozmawiać po angielsku. Poznałam wielu ludzi. Spodobało mi się.
Zaczęłam przychodzić na spotkania w niedziele. Msze były całkiem inne niż w Kościele katolickim. Przypominały raczej ,,coctail parties. Typowo amerykański styl, który również dominował w sposobie czytania i interpretacji Biblii. Charakterystyczna była ,,komunia. Tace z samodzielnie przygotowanym chlebem oraz z małymi kubeczkami napełnionymi winem wędrowały z rąk do rąk. Każdy sam ,,brał, jadł i pił. Całość dopełniało śpiewanie i klaskanie.
Były też wspólne obiady, wypady do kina. Związałam się z nimi emocjonalnie. Wszyscy byli bardzo uprzejmi, otwarci. Iście rodzinna atmosfera.
Po jakimś czasie zaczęłam przychodzić częściej, nie tylko w niedziele, ale i w dni powszednie, na tzw. dyskusje. Rozmawialiśmy wtedy o Bogu, wierze, Kościele. Pokazywali mi cytaty z Biblii, które odpowiednio do swych przekonań interpretowali.
Nawet się nie obejrzałam a zaczęłam myśleć tak jak oni. Przestałam chodzić do Kościoła katolickiego, w którym ,,90% to tradycje i który z wielu innych przyczyn nie może być zbawiony.
Po pewnym czasie zasugerowali, że powinnam się ochrzcić. Wcześniej byłam świadkiem chrztu dziewczyny, która na początku razem ze mną przyszła do tego kościoła. Ją właśnie dawali mi jako przykład ,,pokornego ucznia Chrystusa. Ja nie byłam przekonana co do sensu ponownego chrztu, a argumenty o ,,nieświadomości chrzczonego niemowlaka nie trafiały do mnie. Nie chciałam wchodzić do wanny, dla mnie to był absurd.
Ich natarczywość i popędzanie do ustalenia daty chrztu zaniepokoiły mnie. Gdy powiedziałam o wszystkim rodzicom zdecydowanie opowiedzieli się przeciw i usilnie starali się wyrwać mnie z ,,tej sekty. Słowo ,,sekta podziałało na mnie jak piorun. Nie przyszło mi wcześniej do głowy, że ów ,,kościół to sekta. Dopiero później, po wielu przemyśleniach i rozmowach ze ,,zwykłymi, potępionymi śmiertelnikami, doszłam do wniosku, że popełniłam wielki błąd.
Wtedy postanowiłam skończyć z tym raz na zawsze. Wiele zawdzięczam rodzicom, kolegom i koleżankom, którzy wspierali mnie w tych ciężkich chwilach. A były to naprawdę ciężkie chwile: czas sesji, mnóstwo nauki.
Wiele w tym czasie straciłam, ale za to nauczyłam się realnie oceniać takich ,,łowców dusz. Wiem, jak trudno zorientować się i uwierzyć, że ludzie, których polubiliśmy i którym zaufaliśmy, mogą nami tak manipulować.
Spotkania po Mszy świętej:
W DA działąją ponadto:
|
Nasz duszpasterz o. Witold Sokołowski służy rozmową, kierownictwem duchowym, spowiedzią i swoją obecnością w Ośrodku, gdzie można go spotkać od poniedziałku do piątku w godzinach 18:00 - 19:00. Ksiądz Witold spowiada również w Sanktuarium codziennie oprócz sobót i niedziel, od godz. 8:45 do 9:30. |
Profesja to ostatnie śluby, w których każdy jezuita przyrzeka posłuszeństwo papieżowi w sprawach misji. Dziś oznacza to walkę z ateizmem i obojętnością religijną przez pracę duszpasterską w środowisku ludzi niewierzących.
Ania Godlewska, Ania Wardzińska
Było zimno. Mimo to dotrwaliśmy do gorącej herbaty po mszy, dzięki której odtajaliśmy. Ci, którzy nie pojechali mają czego żałować! Szczególnie powrót prowadzonym przez ojca Witolda Volkswagenem- busem okazał się niewątpliwie nieoczekiwaną atrakcją. Głowy odbijały nam się od sufitu, każdy zakręt powodował, że lepiej rozumieliśmy prawa fizyki, a chwilami wciskało nas w fotele, kiedy nasz duszpasterz przyspieszał. Żałuję, że to trwało tak krótko.
Paweł M. Szpindor
Spotkania odbywają się systematycznie co dwa tygodnie, w środy, o godz. 18:30 w sali ,,F PWT Bobolanum. Na spotkania z gośćmi zaproszamy każdego. W sprawie czynnego udziału prosimy o kontakt z Tomaszem Giedrojciem SI - telefon: 48 91 31 w. 394. Najbliższe spotkanie, z gościem 20 XII 1995 r.
Tomek Giedrojć SI
|
Wersję WWW przygotował Tomasz Tomaszewicz