[ŻYCIE O(d)ŚRODKA]
[AB]
     ul. Rakowiecka 61 02-532 Warszawa tel. 48-91-31 
luty'96 1/96 (6)

W numerze:

Zbliżający się koniec tysiąclecia skłonił nas do rozmowy o jubileuszu roku 2000 z o. Maciejem Ziębą OP i do zastanowienia się nad krysysem autorytetu wspólnie z red. Zbigniewem Nosowskim. Poza tym piszemy o kolędzie w akademikach, o naszej wyprawie do Czech.
W nowym, pierwszym w tym roku, numerze chcemy podziękować wszystkim, którzy podczas ostatnich rekolekcji wsparli finansowo wydawanie naszej gazety.

Poza rok 2000

Rozmowa z ojcem Maciejem Ziębą OP

Maciej Zięba OP - ur. 1954, w latach 70-tych działacz opozycji demokratycznej, członek redakcji „Tygodnika Solidarność” w latach 1980-81. W 1981 wstępuje do zakonu oo. dominikanów. Zajmuje się nauczaniem społecznym Kościoła. Opublikował m. in. „Biało-czarne zapiski” (1987). W latach 1990-95 dyrektor wydawnictwa „W drodze”. Obecnie dyrektor Instytutu Tertio Millennio.

Czy jubileusz roku 2000 ma jakieś znaczenie dla nas, chrześcijan? Czy ma być dla nas świętem?

Po pierwsze, jeśli Sylwester jest takim szczególnym dniem w roku, do którego się jakoś specjalnie przygotowujemy, to jubileusz roku 2000 jest takim „Sylwestrem raz na tysiąc lat”. Po drugie jest to jubileusz przyjścia Chrystusa, a jak uczy papież, „w Chrystusie czas staje się wymiarem Boga”. To znaczy, że nasz czas jest święty, jest bardzo ważny.

Jubileo znaczy „radować się”. Jubileusz to jest czas radości. Ale pierwszym etapem przygotowań musi być rachunek sumienia.Trzeba sobie zdać sprawę z grzeszności i słabości, żeby się lepiej przygotować, żeby się oczyścić i dzięki temu pełniej odkryć radość, że świat już został zbawiony. Zarazem jest to radość z tego, że przybliżamy się do powtórnego przyjścia Chrystusa. Jubileusz nie ma być akademią ku czci trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa, ale przygotowaniem - „Niech przepasane będą biodra wasze i lampa w waszej dłoni”.

Na czym zatem polega rachunek sumienia?

Papież podaje pięć tematów do rozważenia przez cały Kościół, przez wspólnoty i indywidualnie przez każdego z nas. Po pierwsze: grzechy przeciwko jedności, zwłaszcza w perspektywie ruchu ekumenicznego. Po drugie: grzechy biorące się z nietolerancji. Z narzucania prawdy przemocą. A prawda nie inaczej ma wnikać w umysły i serca, jak tylko siłą samej prawdy - cytuje papież dokument Soboru Watykańskiego II w liście „Tertio Millennio Adveniente”. Po trzecie: konsekwencje naszej małej słabej wierności Ewangelii, z czego mogą płynąć zgorszenie, obojętność religijna i sekularyzacja. Po czwarte: niesprawiedliwość społeczna. Często chrześcijanie są zbyt mało wrażliwi na ludzką nędzę i biedę. Ostatni, piąty, problem to słabe wcielanie nauczania Soboru Watykańskiego II, zwłaszcza, jeśli chodzi o czytanie Słowa Bożego, o liturgię, jako centrum życia chrześcijańskiego i o formowanie dojrzałego laikatu.

Czym się zajmuje Instytut Tertio Millennio?

Instytut ma dawać zaplecze intelektualne dla realizowania programu zawartego w papieskim liście „Tertio Millennio Adveniente”. Współpracujemy z arcybiskupem Damianem Zimoniem, który jest za to odpowiedzialny w episkopacie. W Instytucie przygotowujemy odczyty, sesje, seminaria. Przygotowujemy się też do wydania książek o nauczaniu Jana Pawła II.

W jaki sposób każdy z nas indywidualnie czy też we wspólnocie może się do jubileuszu przygotować?

Tu nie chodzi o nic rewolucyjnego, oprócz programu stałej odnowy życia chrześcijańskiego. To jest część programu przygotowań. Potem, przez trzy lata, będziemy rozważać tajemnicę Trójcy Świętej: Chrystusa, Ducha Świętego i Boga Ojca oraz sakramentów: chrztu, bierzmowania i pokuty, a w roku 2000 - Eucharystii.

Czy ojciec się zgadza, że teraz jest czas świadków, bez względu na to, czy ktoś jest księdzem, czy świeckim?

Właśnie do tego prowadzi papieski program przygotowań do jubileuszu. Za dawanie świadectwa, za wymiar misyjny Kościoła odpowiadamy wszyscy - wszyscy ochrzczeni. Każdy ma być świadkiem. Kościół jest żywy i my wszyscy za niego odpowiadamy, a nie jakieś elity. To musi być Kościół świadomych, modlących się chrześcijan, którzy mimo swojej słabości starają się świadczyć.

Czy w ogóle jest większe prawdopodobieństwo nadejścia końca świata właśnie teraz, na przełomie tysiąclecia?

Nie. Jako teolog mogę odpowiedzieć, że nie wiem - i nikt nie wie - kiedy to będzie. Jako były fizyk, który się parał kosmologią, mogę odpowiedzieć, że prawdopodobieństwo to w roku 2000 jest takie samo, jak w 1996. Przeżywamy tę datę teologicznie, a nie katastroficznie. Koniec świata może być w każdej chwili. Może teraz ten sputnik chiński w nas rąbnie i nikt nie będzie czekał na rok 2000...

Z ojcem Maciejem Ziębą rozmawiała Anna Godlewska

Powrót do pierwszej strony


Kto pyta
nie błądzi

O autorytetach rozmawiamy ze Zbigniewem Nosowskim

Jak można rozumieć autorytet ?

Coś się zmieniło w rozumieniu autorytetu. Dawniej był on autorytetem instytucjonalnym np. jak ktoś był księdzem - z samej definicji całowało się go w rękę. Gest dla naszego pokolenia jest już niezrozumiały, ale kiedyś istniał. Dzisiaj na bycie autorytetem trzeba sobie zasłużyć. Jeśli ktoś ma dzisiaj autorytet, to dzięki integralności swej osoby tzn. zgodności życia z tym, co deklaruje. Żeby być autorytetem, trzeba nie tylko przymilać się, ale trzeba także wymagać .

Dlaczego człowiek szuka autorytetu?

Bo taka jest ludzka natura, że sami sobie nie damy rady w życiu. Ludzie poszukują kogoś, kto wskaże im droge, kto będzie przewodnikiem. Może to być przyjaciel. Może to być mistrz. Czasem może to być Pan Bóg - daj Boże, jak najczęściej - który wyznacza drogę. Całe ludzkie życie jest poszukiwaniem.

Dlaczego tak obniżyła się ranga Kościoła?

Obniżyło się społeczne zaufanie do Kościoła, co wskazują sondaże. Zmniejszyła się wiarygodność Kościoła jako instytucji, więc w sumie też i autorytet. Stale w sondażach od kilku lat 2/3 do 3/4 badanych powiada, że Kościół ma za dużo władzy niezależnie od tego czy w Polsce rządzi ZChN czy SLD. Ludzie wciąż to mówią. Jest to stereotyp zaakceptowany przez nich. Ze stereotypami nie można sobie radzić racjonalnie .To nie jest coś, co można zmienić argumentami.

Czy media są autorytetem?

Są. Jest trochę podobieństwa między rolą dziennikarza, a kaznodziei. Obydwaj chcą w pewien sposób kształtować myślenie i postawy innych poprzez to, co piszą lub głoszą.

Media nie powinny same stawać się autorytetami, bo one ze swej istoty powinny służyć tylko ludzkiej komunikacji.

Jaki wpływ mają współcześni muzycy i artyści na młodych ludzi?

Tragedią naszych czasów jest to, że młodzi ludzie biorą często idoli za mistrzów. Ci, którzy są dobrzy w pewnej dziedzinie np. umieją ładnie śpiewać są traktowani i co gorsza sami siebie traktują jako autorytety w każdej dziedzinie. Dla mnie takim przykładem jest Sinead O’Connor która śpiewa bardzo ładnie, ale zasłynęła z tego, że porwała publicznie w telewizji zdjęcie Papieża jako tego, który sprzeciwia się wolności kobiet mających prawo do aborcji.

Kto może zostać autorytetem?

Dla mnie taką szczególną cechą pozwalającą zostać autorytetem byłaby zgodność życia z deklaracjami. Do tego intelektualne walory nie są niezbędne. Matka Teresa z Kalkuty nie jest intelektualistką, jej wypowiedzi są bardzo proste, ale to nie zmienia faktu, ze pozostaje wielkim świadkiem, bo jej życie zgodne jest z tym co głosi i w co wierzy. Nie wystarczy być człowiekiem mądrym, kulturalnym, ładnie się ubierać i śpiewać, aby być autorytetem.

Co wystarczy?

Wystarczy... Trzeba mieć coś w sobie. Trzeba być świadkiem tych wartości, które się chce głosić.

Rozmawiała Anna Skibińska

Zbigniew Nosowski, zastępca redaktora naczelnego miesięcznika „Wi꼔, skończył socjologię i teologię, autor programów publicystycznych: Boskie i Cesarskie oraz Rozmowy Dnia nadawane przez Warszawski Ośrodek Telewizyjny. Mieszka w Otwocku z żoną i dwiema córkami.

Powrót do pierwszej strony


Dlaczego ludzie odchodzą od Kościoła

W pewnej parafii przeprowadzono remont kościoła. Część ławek została usunięta. Ofiarą tej „niechlubnej sprawki” padła pani G. (jej ławkę usunięto). Odtąd nie mogła ona znależć swojego miejsca w kościele i po prostu przestała do niego chodzić.

Trzeba tu jednak wspomnieć, że była to na pozór gorliwa parafianka. Zatem pozostaje pytanie: dlaczego tak niby nic nie znacząca sprawa spowodowała, że Kościół opuścił znów kolejny człowiek.

Tak często słyszymy, że ludzie nie chodzą do kościoła, bo denerwuje ich taka, czy inna postawa księdza. A przecież nie wszystkich ludzi denerwuje takie właśnie postępowanie, nie wszyscy ludzie, którym odebrano miejsce w kościele zrezygnowali tak, jak wspomniana pani G.

Więc ośmielam się stwierdzić, że bzdurą jest tłumaczenie wystąpienia z Kościoła jakąś przyczyną zewnętrzna, To nie jest tak, że jeden fakt powoduje mój obrót od razu o 180 stopni. Przyczyna mojego postępowania tkwiła we mnie już wcześniej, zanim zniechęcił mnie nudny katecheta czy też materialistycznie podchodzący do życia ksiądz.

Łatwo zauważyć, że bardzo szybko zniechęca nas negatywna postawa drugiego człowieka. Myślę, że w tym momencie należy zadać sobie pytanie: jaka jest moja wiara?

Czy poszukuję prawdy, czy też po prostu przyjmuję ją i nie staram się jej rozwinąć. Stoję w miejscu i dziwię się, że gdzieś mi to wszystko ucieka, że z katolika przeradzam się w człowieka niewierzącego. Wiarę trzeba pielęgnować. Dlaczego nie szukamy własnych argumentów, które by nam pomagały w wierze? Dlaczego nie szukamy odpowiedzi na pytania: dlaczego się modlę, dlaczego chodzę do kościoła?

Jest rzeczą normalną, że człowiek nie pielęgnujący swojej wiary w pewnym momencie może nie wytrzymać i powie sobie: „Mam tego dość. Chcę się uwolnić z narzuconych mi praw i obowiązków”. Nic dziwnego. Człowiek taki nie ma motywacji do postępowania zgodnie z prawem Bożym. Znajduje setki, tysiące argumentów, żeby odejść od Kościoła.

Pytanie „Dlaczego ludzie odchodzą od Kościoła?” - pozostaje nadal otwarte. Nie można na nie odpowiedzieć jednoznacznie. Odpowiedzi jest tyle, ilu jest ludzi, którzy odeszli od Kościoła. Jedynie oni w pełni mogą sobie odpowiedzieć na to pytanie, ale pod warunkiem, że odpowiedź ta będzie szczera.

Ilona Seifert

Powrót do pierwszej strony


KOLĘDA PRZEZ CAŁY ROK

Byłem mile zaskoczony zorganizowaniem w tym roku kolędy w akademikach „Sabinki” i „Żaczek”. Jestem Czechem i kolęda jest dla mnie nie znaną tradycją. Może to mnie zmusiło do refleksji nad jej sensem. Była dla mnie czymś nowym - jakby premiera.

Wielką pomocą była dla mnie aktywność Ani W. i Ani S. przy organizowaniu kolędy w „Sabinkach”. Stworzyły dobrą atmosferę wizyt, pełną wychodzenia sobie na przeciw i wzajemnej życzliwości.

Jestem także studentem, ale mój „akademik” jest zupełnie innym środowiskiem. Dom zakonny, w którym mieszkam jest moim ogniskiem domowym przez ostatnie trzy lata. Dlatego byłem bardzo ciekaw środowiska, w którym mieszkają, spędzają większą część dni i nocy (?) studenci, których znam z widzenia z niedzielnej mszy świętej.

W pierwszym pokoju zauważyłem, że czasowy plan wizyty trudno będzie zrealizować. Stanąłem przed dylematem: realizować plan czy po prostu porozmawiać w spokoju. Atmosfera w poszczególnych pokojach pomogła rozwiązać ten problem - nie zrealizowałem planu czasowego. Blisko północy „dogoniło” mnie jeszcze kilka telefonów: „Czy ksiądz dzisiaj jeszcze nas odwiedzi?”. Trzeba było dokończyć wizyty następnego dnia. Byłem pełen radości ze wspaniałych spotkań, ale zdarzały się też niespodzianki. Zastałem niektórych nie przygotowanych i zaskoczonych nie tylko moją obecnością, ale i „życzliwością” kolegów, którzy wpisali ich na listę kolędy tego dnia, a znając życie studenckie rozumiem, co znaczy „mieć jutro egzamin”.

Wizyty tak w jednym, jak i w drugim akademiku były dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Chętnie przyjechałbym w następnym roku. Tym, którzy nie zdążyli umówić się na kolędę pragnę powiedzieć, że co się odwlecze, nie uciecze i że kolęda tak naprawdę trwa cały rok.

Josef Hurt

Powrót do pierwszej strony


Z pamiętnika niedoszłych narciarzy

Wszystko zaczęło się z 3 na 4 lutego w pociągu relacji Warszawa - Szklarska Poręba. Wreszcie rozpoczynaliśmy nasze upragnione ferie. Następnego dnia niewyspani, z bagażem na plecach ruszyliśmy w stronę południowej granicy. Czeskie Karkonosze zadrżały przed zbliżającą się ośmioosobową ekipą.

Po wielu perypetiach dotarliśmy wreszcie do Rokytnicy, gdzie spędziliśmy niezapomniany tydzień.

Podzieleni byliśmy na dwie grupy: czwórka narciarzy i czwórka „buciarzy”. Biali szaleńcy codziennie rano biegali z nartami na stok. Buciarze mieli natomiast bardziej ambitne plany, aby zdobywać góry. Udało sie całkiem przypadkowo osiągnąć najwyższy szczyt w tych okolicach (1210 m). W drodze powrotnej jeden z buciarzy omal nie stracił życia. „Zjeżdżał” z góry i wpadł do dziury.

Wieczorami okupowaliśmy typową czeską knajpę „Hospůdkę”. Przebojem wśród trunków, oprocz piwa, był koktail „Móżdżek Gorbaczowa” (wiśniówka z Adwokatem), którego wypiliśmy tyle, co grzeczne dzieci mleka.

Równie dobrze radziliśmy sobie w kuchni. Preferowane potrawy: „glut” (kisiel z bakaliami), budyń o smaku spalenizny, no i oczywiście litry tłustych, czeskich jogurtów.

Ruchome deski w łóżkach miały zastosowanie jako narzędzie tortur. Jęki i stękania poszkodowanych zakłócały spokojny sen. Sama Rokytnica nie była jednak taka zła. Stworzyliśmy nawet do niej odę:

      Rokytnico ty moja 
      Ty jesteś jak -  
      Miasteczko w górach, 
      Gdzie autobusy strajkują. 
Bo trzeba wiedzieć, że z czeskimi autobusami jest jak w czeskim filmie: nigdy nic nie wiadomo.

Podczas gdy do Czech jechaliśmy z ludzkimi imionami, przyjechaliśmy jako: Szefcio, Sigma, Pi, Misio, Ryjek, Krasnal i Mikołaj.

Wiadomość z ostatniej chwili: za rok znów ruszamy na Czechy.

AHOJ!

Anna Skibińska - Szefcio
Anna Wardzińska - Misio

Powrót do pierwszej strony


Zapraszamy do DA
codziennie Msza Święta o godz. 19:30

Spotkania po Mszy świętej:

  • poniedziałek
    Katecheza akademicka ,,Dlaczego trudno mi kochać Kościół?”
  • wtorek
    Medytacja chrześcijańska ,,Modlitwa jednego słowa”.
  • środa
    Modlitwa w duchu TAIZÉ.
  • czwartek
    Wiara a życie - Forum dialogu.
  • piątek
    Spotkanie międzypokoleniowe.

W DA działąją ponadto:

  • Grupa Ruchu Wspólnot Życia Chrześcijańskiego (WŻCh)
  • Grupa Diakonii Życia Ruchu Światło Życie
Stały dyżur Duszpasterza

Nasz duszpasterz o. Witold Sokołowski służy rozmową, kierownictwem duchowym, spowiedzią i swoją obecnością w Ośrodku, gdzie można go spotkać od poniedziałku do piątku w godzinach 18:00 - 19:00. Ksiądz Witold spowiada również w Sanktuarium codziennie oprócz sobót i niedziel, od godz. 8:45 do 9:30.

Powrót do pierwszej strony


REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE

25 marca, w poniedziałek, rozpoczniemy rekolekcje wielkopostne w naszej parafii. Poprowadzi je ojciec Jacek Salij - dominikanin. Dla wielu z nas będzie to okazja do „uporządkowania sobie życia” na nowo. Rekolekcje, jak zawsze, będą trwały cztery dni - od 25 do 28 marca - a spotykać się będziemy w Sanktuarium o godzinie 20:00.
Paweł M. Szpindor

SPOTKANIA CZWARTKOWE

Wśród wielu propozycji w naszym duszpasterstwie na uwagę zasługuje czwartkowe „Forum dialogu - wiara a życie”.

Spotkanie to ma tradycję - istnieje już od kilku lat. Obecnie, dzięki zmienionej nieco formule: oparciu każdej dyskusji na poprzedzającym ją materiale filmowym, spotkania stały się bardziej atrakcyjne.

Poruszamy kontrowersyjne tematy, nie unikamy skrajnych opinii. Jeśli chcesz coś powiedzieć innym, szukasz swojego miejsca w życiu, nurtują Cię ważne pytania natury moralnej czy egzystencjalnej lub masz wspaniałe, godne realizacji pomysły na tego typu spotkanie - zapraszamy w każdy czwartek po mszy świętej o godzinie 19:30.

Paweł M. Szpindor, Anna Wiórkiewicz

„Soli Deo” zaprasza

Akademickie Stowarzyszenie Katolickie „Soli Deo” powstało sześć lat temu i obecnie działa na czterech uczelniach warszawskich: UW, SGH, PW, SGGW. Zrzesza ono studentów, którzy czynnie chca pogłębiać swą wiarę.

Najważniejszym celem stowarzyszena jest stwarzanie środowiska, w którym możliwa jest praca nad sobą, prowadząca do umocnienia w sobie świadomości chrześcijańskiej. Celowi temu służą wykłady, rekolekcje, dyskusje i spotkania.

Poza tym „Soli Deo” organizuje wspólne imprezy, wycieczki, obozy, przygotowuje wigilie oraz msze, m. in. w naszym kościele.

„Soli Deo” jest więc nie tylko organizacją, ale również grupą przyjaciół otwartych na każdego nowego przybysza.

„Soli Deo” zaprasza: pokój 61C2 w Budynku Głównym SGH.

Anna Wardzińska

Powrót do pierwszej strony


Kolegium redakcyjne:
Anna Godlewska,
Anna Skibińska , Anna Wardzińska, Josef Hurt, Paweł Szpindor, Tomasz Tomaszewicz rysunki: Małgorzata „Mika” Budnik .
Konsultacja: o. Witold Sokołowski SI

Powrót do pierwszej strony

Wersję WWW przygotował Tomasz Tomaszewicz