W ło Jim ierz Jastrzębski

Czyżby wszechświat się rozszerzał?

Słaba szansa... jezeli teoria Einsteina [1] jest pawdziwą teorią (fizyczną) [2]

Krytyka Hipotezy Wielkiego Wybuchu [3] z punktu widzenia Ogólnej Teorii Względności [1] Einsteina
Wersja α pracy doktorskiej wykonywanej pod kierunkiem prof. Józefa M. Namysłowskiego
Pokój 139, Instytut Fizyki Teoretycznej, Hoża 69, 00-681 Warszwa, Polska
Tłumaczenie z angielskiego z rozszerzeniami dla P. T. Publiczności
(żeby wiedziała za co płaci astronomom i astrolitykom) [18]).
Rev 0.bb (0.xx oznacza brudnopis) 23 maja 2011
  Feynman: Chiałbym przypomnieć, że jeżeli założenia matmatyczne o Naturze nie zgadzają się z wnioskami fizyki, można zmienić tylko założenia matematyczne a nie Naturę.
  Einstein: Wszystko trzeba przedstawiać najprościej jak można ale nie prościej [4] .
A stała kosmologiczna to najwieksza głupota jaka palnąłem w życiu.
Abstrakt
         Pokazano, że w Hipotezie Wielkiego Wybuchu (HWW), nadmiernie uproszczono [5] fizykę grawitacji. Spowodowało to powstanie hipotetycznych zjawisk będących w rzeczywistości tylko wnioskami z wadliwej HWW, takimi jak symetryczny tensor metryczny czasoprzestrzeni [6], przyspieszone rozszerzanie się wszechświata [7], kwazary [8], "ciemna energia" [9], tworzenie energii z niczego [10], przedstawianych jako fakty.
         Pokazano, że obserwacje, z których wyciagnięto te fałszywe wnioski, są tłumaczone przez pełną (bez powyzszych uproszczeń) Ogólną Teorię Względnosci (OTW) Einsteina, z której usunieto uproszczenie polegające na zaniedbaniu zasady zachowania energii. Pokazano, że obserwacje przepowiadane przez OTW zgadzają się z wynikami obserwacji astronomicznych z dokladnościami naogół lepszymi niż jedno odchylenie standartowe [11].
         Pokazano, że OTW różńi się od HWW nie tylko traktowaniem zasady zachowania energi, zaniedbanej w HWW ale i w traktowaniu, sprzężenia między czasem i przestrzenią, także zaniedbanego w HWW.
         Pokazano, że takie sprzężenie wymaga, że czas własny obiektów w przestrzeni zawierającej materię biegnie wolniej niż czas własny każdego obserwatora w tej przestrzeni proporcjonalnie do krzywizny przestrzeni zakumulowanej między obserwowanym punktem w głębokiej przestrzeni a obserwatorem, tworząc interesujący "paradoks" kilku jednakowych odcinków czasu [12] bedacych roznymi dla rożnych obserwatorów, świadczac o fundamentalnej względności czasu.
         Pokazano, że wspomniana zależnosc między dylatacją czasu i krzywizną przestrzeni, może być otrzymana przy pomocy matematyki newtonowskiej z jakosciowym skokiem w interpretacji "siły grawitacyjnej" [13] jako dowodu istnienia "Ogolnej Dylatacji Czasu". Należy tu zauważyć że t.zw. "siła grawitacyjna" to też tylko wynik dylatacji czasu, która razem ze sprzezoną z nią krzywizną przestrzeni jest zródłem istnienia tej siły.
         Po usunieciu upraszczających grawitację założeń HWW, i zgodzeniu się na ważnosc OTW o powyższych cechach, wymienione na początku zjawiska, wywołane uproszczeniami grawitaji HWW, znikają i wszechświat staje się stacjonarny i wieczny, z powodu topologii swojej casoprzestrzeni [14] nazwany "cylindrycznym wszechświatem Einsteina" (gdzie osią cylidra jest oś czasu), w którym działa zasada zachowania energii i zasada pełnego sprzężenia przestrzeni z czasem tak jak te zasady działały w fizyce [15] przed pojawieniem się HWW. "Ciemna energia"? wrowadzona ad hoc do HWW, żeby wyjaśnić (pozorne) "przyspieszenie" rozszerzania się wszechświata, znika razem z "rozszerzaniem się wszechświata" zastapionym sprzężeniem krzywizny przestrzeni z ogólną dylatacja czasu różniącą się zasadniczo (jako mającą charakter tensora drugiego rzędu [16]) od grawitacyjnej dylatacji czasu (majacej charakter wektorowy [17]) odkrytej przez Einsteina.
         Ogólną (tensorowa) dylatację czasu nazwano "dylatacja czasu Hubble'a" ku czci Edwina Hubble'a (1889-1953), który ją odkrył ok. r. 1929, wyjaśniono przy pomocy OTW Einsteina w 1985 i utrzymano w tajemnicy przed astronomami do dzisiaj wspólnym wysiłkiem wszystkich astrolityków [18] kosztującym podatników miliony dolarów wydanych na "badania naukowe" nieistniejących rzeczy.

Uwagi do polskiego tłumaczenia
         Niniejszy dokument jest luźnym przekładem z angielskiego. Tłumaczenie jest przeznaczone dla publiczności nie mającej styczności z fizyką i z polityką grawitacji [18] więc w tłumaczeniu umieszczono rozszerzenia tekstu wyjasniające fizyke i politykę przynajmniej na tyle na ile mi się wydawało niezbędnym do rozummienia tej fizyki i polityki.
         Dodano odnośniki do różnych ezoterycznych zwrotów których publiczność może nie rozumieć. N.p. obszerne (może przesadnie obszerne) łumaczenie zwrotów "teoria fizyczna" i "teoria matematyczna" i ich roli w fizyce. Odnosniki są ponumerowane, aby można je było łatwiej znaleźć na ewentualnym wydruku. Wyjaśnienia są zebrane w "Przypisach" na końcu każdego rozdziału. Można je wyświetlać klikając na podkreślone słowa tekstu ktore dany przypis tłumaczy. "Przypisy" mają być rozszerzane w miarę pisania tego tłumaczenia i w miarę napływania pytań i komentarzy czytelników. Pytania i komentarze można kierować na adres mejlowy dostępny po kliknięciu na imię i nazwisko w pierwszej linijce tego tlumaczenia.
         "Przypisy", poza wyjaśnianiem kosmologii ludziom nie znającym z różnych względow fizyki mają także ułatwić astrolitykom zrozumienie o czym piszę żeby podczas krytykowania moich tekstów nie tracili czasu na pouczanie mnie o rzeczach które świetnie rozumiem bo je przecież wyjaśniam, a jak powiedział Lew Landau "trudno jest wyjaśniać rzeczy, których się samemu nie rozumie". A jeżeli ktokolwiek znalazł coś co według niego tłumaczę źle to proszę o przdstawienie mi tej opinii na jakimkolwiek poziomie kurtuazji.
         Oczywiście nie wiem wszystkiego ale chętnie się dowiem czego się jeszcze nie dowiedziałem przez te lata, które upłynęły od mojego wyjaśnia w 1985, przy pomocy OTW Einsteina, kosmologicznago przesunięcia ku czerwieni wynikającego z dylatacji czasu Hubble'a i przyspieszenia tego przesunięcia ku czrwieni odkrytego dopiero w 1998 przez zespół astronomów pracujących w Supernova Cosmology Project, ale przewidywalnego prez OTW Einsteina juz w 1985 i przesunięcia ku czerwieni światła kwazarów także przwidywalnego prez OTW co raczej świadczy na korzyść teorii Einsteina bardziej niż przeświadczenie o możliwiści tworzenia energii z niczego rozpowszechnione wśród astrolityków na jej niekorzyść. Może się też dowiem przy okazji co jest przyczyną tego że te wiadomości nie interesuja astrolityków do tego stopnia, że za ich rozpowszechnianie zablokowali mi na całe życie dostęp do paru moderowanych forów internetowych z fizyki i astronomii.
         Wszystkie takie opinie, jeżeli zgodne z zasadami fizyki, a nawet czasem i te niezgodne, ale dostatecznie rozpowszechnione żeby warto było o nich ostrzec czytekników będą publikowane na żądanie ich autorów w tej witrynie w dokumencie "Errors in Jim's texts", który już obecnie zawiera wszystkie uwagi edytorów, referentów i P. T. Publiczności na temat moich poglądów na temat kosmologii i astrolityki z moimi komentarzami na temat zawartej w nich prawdy. Zbiór moich rzekomych (jak dotąd) błedów "Errors in Jim's texts" nie jest przetłumaczony na polski więc polscy czytelnicy mogą mieć trudności z oceną argumentów przeciwników OTW Einsteina. Dlatego proszę o dodatkowe pytania dotyczące takich wypadków i albo te arumenty zostaną zbite (jak dotychczas) albo któryś z argumentów okaże się zaprzeczającym teorii Einsteina i przez to zamieniającm ją na teorię matematyczną, unieważniającym ją jako teorię fizyczną, stwarzając możliwość odkrycia fizycznej teorii grawitacji.

Preambuła
         W r. 1543 Mikołaj Kopernik (1473-1543) w swoim dziele "De Revolutionibus Orbium Celestium" ("O Obiegach Kregow Niebieskich") postulował ze ruch Słonca dookoła Ziemi jest złudzeniem wywołanym obrotem Ziemi dookoła swojej osi polaczonym z obiegiem Ziemi dookoła Słonca. Wydawało mu się bardziej prawdopopdobnym, że to mała Ziemia się obraca raczej niż że 1000 razy większe Słońce obiega tą małą Ziemię. Kosciół Katolicki uważał tp za herezę obażającą Boga.
         W r. 1600 Giordano Bruno (1548-1600) został spalony przez Kosciol Katolicki za propagowanie tej herezji a Galileo Galilei (1564-1642) oskarżony o nią i tylko ostrzeżony przed karami za jej propagowanie przeciwko "oczywistej prawdzie" że przecież nie jest możliwe żeby Bóg chciał żeby Ziemia się obracała. To by było coś takiego jak pozwolenie ludziom na latanie w powietrzu. Możliwe tylko w chorej wyobrażni heretyków, ktorych najlepiej spalić, żeby przestali się sprzeciwiać doskonałemu dziełu Boga udając że to dzieło można ulepszyć bo oczywiście nie można. Dzieło Boga jest doskonałe.
         W r. 1687 Isaac Newton (1643-1727) odkrył matematyczną teorię grawitacji. Nie znał fizycznych powodów dla tej teorii ale odmówił uznania, że jej przyczyną jest "przyciąganie grawitacyjne" bo nie wierzył w istnienie działania na odległość. Tak samo nie wierzył w jego istnienie Albert Einstein (1879-1955) który nazwał je "upiornym".
         W r. 1905 Einstein odkrył teorię względności, która umożliwiła odkrycie fizycznej teorii grawitacji. Einstein opracował ją w latach 1911-1915 ale jej rówanie polowe okazało się niestabilne (przepowiadało, że wszechświat zmienia swój rozmiar) i Einstein ustabilizował je w r. 1917 przy pomocy wstawienia do niego "stałej kosmologicznej Λ". To zniszczyło "elegancję" tego równania robiąc z teorii Einsteina teorię "fenomenologiczną" ponieważ satała się ważna tylko dla jednej szczególnej wartści gęstości wszechświata. Einstein martwił się tym faktem i nawet nazwał tą stałą "największym wygłupem jego życia" ale w końcu zarzucił ulepszanie swojego równania (opisującego grawitację) i powiedział "jeżeli twoim celem jest opisanie prawdy, zostaw krawcowi dbanie o elegancję".
         Obserwacje galaktycznego przesunięcia ku czerwieni (redshiftu) robione przez Vesto Sliphera po jego odkryciu redshiftu galaktyki Andromedy w r. 1912 przwyższały czterokrotnie przesunięcia w kierunku niebieskiego końca widma (blueshiftu). To dało niektórym astronomom pomysł, że może wszechświat się przeciętnie rozszerza. To była w tym czasie najlepsza rzecz, którą mogli zgadnąć bo zakrzywionej przestrzeń nie była jeszcze znana astronomom (a tylko matematykom). Einstein odkrył ją dopiero trzy lata później więc nie można było przewidzieć, że redshifty galaktyk to efekt relatywistyczny krzywizny prezestrzeni (jak je też opisano w tym artykule).
         W r. 1931 konsensus astronomów zaakceptował pomysł astronoma, matematyka i katolickiego księdza Georga LeMaitre (1894-1966), że galaktyki średnio oddalają się od nas i że obserwowany redshift może być przesunięciem dopplerowskim spowodowanym tym oddalaniem się galaktyk co sugerowałoby że wszechświat powstał w postaci lemaitrowskiego "kosmicznego jajka" i od tego czasu ciągle się rozszerza. Ten redshift wynikajacy jakoby z rozszerzania sie wszechswiata nazwano "kosmologicznym" a rzekomy moment "stworzenia wszechswiata" (pojawienia sie ni stąd ni z owąd tego jajka) został nazwany żartobliwie "Wielkim Wybuchem" przez Freda Hoyle'a, astronoma nie bioracego tego wydarzenia powaznie i oferujacego własna hipoteze na temat redshiftu kosmologicznego zgodna z t.zw. "doskonałą zasadą kosmologiczną" (mowiącą, ze wszechswiat zawsze i wszedzie wygląda w przyblizeniu tak samo) ale nie zgodną z zasadą zachowania energii a wiec nieprawdziwą z punktu widzenia fizyki.
         Rzeczą, która przeszkodziła odkryćiu prawdziwego powodu redshiftu w stacjonarnej (nierozszerzającej się)przestrzeni była była inna wada teorii (poza stałą kosmologiczną). Był nią symetryczny tensor metryczny czasoprzestrzeni.
         W r. 1950 Einstein zauważył, że tensor metryczny musi być niesymetryczny. To się okazało niezbędnym krokiem w odkryciu, że przyczyną kosmologicznego redshiftu jest brak zdolności Natury do tworzenia energii z niczego.
         Einstein miał już 71 lat i mimo, że był przeciwny pomysłowi LeMaitre'a nie był zainteresowany poprawianiem matematycznych szczegółów swojej teorii, które przestał rozumieć. Powiedziął: "Przestałem rozumieć moją teorię kiedy matematycy zaczęli mi ją wyjaśniać". Zostawił młodym matematykom wyjaśnienie kosmologicznego redshiftu.
         Młodzi matematycy zawiedli na całej linii mimo ostrzeżenia Ryszarda Feynmana (1918-1988) przeciwko traktowaniu matematyki jako ważniejszej od fizyki.
         W r. 1973 Charles Misner (1932-), Kip Thorne (1940-) i John Archibald Wheeler (1922-2008) (MTW) opublikowali swoją własną matematyczną ogólną teorię względności opartą na aksjomatach, ignorującą relatywistyczną współzależność czasu i przestrzeni dobrze znaną ze szczególnej teorii względności i ignorując zasadę zachowana energii wynikającą z zapewnienia Einsteina, że tensor metryczny czasoprzestrzeni musi byc niesymetryczny. MTW założyli, że tensor metryczny czasoprzestrzeni jest symetryczny i zerową wartość stałej kosmologicznej próbując zrobić równanie Einsteina spowrotem eleganckim, co zgodnie z rozwiązaniem Friedmana stworzyło artefakt coraz wolniejszego rozszerzania się przestrzeni. MTW zaakceptowali pomysł Georga LaMaitre (1894-1966), że wszechświat został stworzony w "Wielkim Wybuchu" 14 miliardów lat temu i od tego czasu się ciągle rozszerza. Książka MTW została ozdobiona obrazkiem anioła dmuchającego w róg i cytatem z Leibnitza: "Wystarczy stworzyć wszystko z niczego" na stronie 1218.
         Konieczność obliczenia ilości redshiftu w stacjonarnym (nierozszerzającym się) wszechświecie, która by natychmiast obaliła mit rozszerzającego się wszechświata (pokazując, żę w stacjonarnym wszechświecie jest właśnie taka jaką się obserwuje) została uniknięta przez przekonanie astrofizyków, że jest pomijalna. Ta legenda żyje do dzisiąj między astronomami więc nawet nie starają się obliczyć tego redshiftu ściśle (i zadowalają się obliczeniami wykonanymi na tylnej stronie koperty: the back of envelope calculations). Kosmologia z nigdy porządnie nie obliczoną ilością redshiftu w naszym wszechświecie i nieuznająca zasady zachowania energii, stała się "standartowym modelem kosmologicznym".
         Brak zachowania energii był nawet bardziej subtelny niż stworzenie całego wszechświata z niczego. To było założenie, że wydedukowane z założonego symetrycznego tensora metrycznego czasoprzestrzeni, że dynamiczne tarcie nie dotyczy fotonów. W wyniku tego założenia fotony muszą się poruszać bez strat energii w stacjonarnym wszechświecie mimo ich grawitacyjnego odziaływania z nim, albo czas musiał biec z tą samą szybkością w całym wszechświecie, co było fałszywe nawet w codziennym życiu jak to pokazał Einstein w swojej specjalnej teorii względności z r. 1905, w której czas biegnie zawsze wolniej w układzie poruszającym sie względem obserwatora (nawet kiedy dwóch obserwatorów obserwuje sie nawzajem).
         Teoria MTW dopuszaczała wyjątki z praw fizycznych żeby uratować wiarę, że wszechświat został stworzony i wynik ich wysiłków było to, że grawitacja, którą stworzyli nie była grawitacją Einsteina ale mechaniką Newtona z jego konserwatywnym polem grawitacyjnym, tak jakby nie było innych możliwości jak tylko przyjąć, że energia fotonów rozproszona we wszechświecie była w cudowny sposób odtworzona z niczego, żeby zapobiec temu, że redshift fotonów w stacjonarnym wszechświecie był równy zero aby podtrzymać pomysł rozszerzającego się wszechświata.
         W r. 1985 ani nie mając pojęcia o logicznej gimnastyce matematyków lansujących Kosmologię Wielkiego Wybuchu ani nie wiedząc, że redshift w stacjonarnym wszechświecie "powinien być" pomijalny obliczyłem ten redshift używając prostej newtonowskiej matematyki i prostrej einsteinowsliej fizyki.
         Na podstawie tych obliczeń postuluję że rozszerzanie się wszechświata jest złudzeniem wywołanym zwalnianiem szybkości upływu czasu w przestrzeni zawierającej energię propocjonalnie do krzywizny rzestrzeni raczej niż zrozszerzaniem się całej przestrzeni wszechświata. Wydawaje mi się bardziej prawdopopdobnym, że obserwujemy czas biegnący wolniej w głębokiej przestrzeni jak to wynika z ogólnej teorii wzlędności Einsteina raczej niż że rozszerza się cała rzestrzeń wszechświata bez żadnego uzasadnienia i przecząc zasadzie achowania energii.
         Astrolitycy uważają to za herezę obażającą establishment, który uważa że energię można tworzyć z niczego bo jest to niezbędne do tego żeby się przestrzeń rozszerzała.
         Stała Hubble'a stacjonarnego wszechświata jako wynik zastšpienia matematycznej teorii grawitacji Newtona teorią grawitacji Einsteina okazała się być równa c/R, gdzie c jest prędkością światła a R jest "promieniem wszechświata Einsteina" a pozorne rozszerzanie się wszechświata powinno być obserwowane jako przyspieszone z przyspieszeniem dH/dt = -H2 / 2 bo taki okazał się drugi skladnik rozwinięcia Taylora wzoru na "stałą" Hubble'a (która przy okazji okazała się zmienną a nie stałą).
         W r. 1998 "Supernova Cosmology Project" pokazał, że tak własnie jest i to z dokładnością lepszą niż jedna sigma (maksymalnie osiągalną) co pozwoliło też na wyeliminowanie stałej kosmologicznej z rownania polowego Einsteina czyniąc je spowrotem "eleganckim".
         Intryga gęstnieje ...

Przypisy do tytułu i abstraktu

[1]      Teoria względności Einsteina sklada sie z dwoch czesci: pierwaza czesc, z r. 1905, zwana "Szczególna teorią względności" mówi o czasie i przestrzeni, druga cześć, z r. 1915, zwana "Ogolną teorią względności" mówi o grawitacji i z tego powodu jest nazywana "Teorią grawitacji Einsteina".

         Pierwsza część teorii względności Einsteina mówi ze istnieje pewien (opisany poniżej) związek między czasem i przestrzenią którego jeszcze 100 lat temu fizycy się nawet nie domyślali. Myśleli, że czas i przestrzeń są od siebie niezależne i ze czas jest absolutny, t. zn. biegnie tak samo szybko w kazdym punkcie wszechswiata. Okazało się że przestrzeń i czas tworzą 4-ro wymiarowy twór złożony z trojwymiarowej przestrzeni (w której 3 kierunki są oznaczne tradycyjnie, x w prawo, y w głąb, z w górę) i z jednowymiarowego czasu (oznaczanego zwykle przez t, od angielskiego "time") razem 4-ro wymiarowy twór nazwany czasoprzestrzenia. Casoprzestrzeń (ta w której żyjemy) ma kilka "dziwnych" własności właśnie z powodu tego sprzężenia czasu z przestrzenią,
         Najważniejsza z tych "dziwnych" własności to że w przyrodzie nie istnieje "czas absolutny" a tylko czas względny. To znaczy żeby mówienie o czasie jakiegoś zdarzenia miało sens trzeba określić względem jakiego układu odniesienia (wzgledem jakiego zegara, czyli jakim zegarem) ten czas jest mierzony, podobnie jak mówienie o odległości ma sens tylko wtedy kiedy wiadomo względem czego to jest odległośc. Nie ma odleglości "absolutnej". Jest tylko odległość wzgedem jakiegoś punktu.
         O ile w stosunku do odleglości nie mamy wątpliwości, że będzie inna jeżeli jest mierzona od innego punktu w przestrzeni, o tyle to że czas ma podobną właściwość było dość szokujące dla fizyków poczatku 20-go wieku i dlatego teoria Einsteina była wielokrotnie sprawdzana zanim fizycy uwierzyli, że tak rzeczywiście jest. Trzeba określić jaki był czas przynajmniej jednego punktu układu odniesienia w chwili danego zdarzenia i w jakim punkcie przestrzeni to zdarzenie wystąpiło bo jak się okazuje w różnych układach odniesienia ten czas jest różny. I nie chodzi o to, że różne zegary chodza z różną szybkością ale o to, ze czas w różnych sytuacjach biegnie z różna szybkością.
         Z braku istnienia czasu absolutniego wynika, że pytanie "czy jakieś dwa zdarzenia były "równoczesne" nie ma sensu (nie ma na to pytanie prawdziwej odpowiedzi) bo dla różnych obserwatorów, względem których czasy były mierzone, te czasy wydarzeń są naogół różne i tylko w szczególnym przypadku mogą być takie same Wnioskiem z tego jest to, że przyroda nie zna pojęcia "jednoczesności" zdarzeń w różnych miejscach przestrzeni. "Jednoczesne" może być tylko zderzenie ale to nie są dwa wydarzenia a tylko jedno więc oczywiscie zachodzi "jednocześnie" z sobą samym.
         W fizyce stosuje się konwencję, że "jednoczesnymi wydarzeniami" nazywa się takie które dany obserwator widzi jednocześnie. To znaczy sygnały świetlne z tych dwóch wydarzeń docierają do obserwatora jednocześnie. Ale dla roznych obserwatorow zdarzenia nie musza byc "jednoczesne". Obserwator ulokowany bliżej wydarzenia zobaczy je wczesniej niż obserwator ulokowany dalej. Więc to co dla jednego obserwatora występuje "jednocześnie" z czymś innym nie musi być takie dla innego obserwatora bo sygnały świetlne od tych dwóch zdarzeń przyjdą do tych dwóch obserwatorów naogół w różnych czasach.
         Przez to pojęcie "absolutnego czasu" jakiegoś wydarzenia nie ma sensu. Ale na szczęście okazuje się że kolejność występowania zdarzeń nie jest dowolna i zdarzenie będące przyczyną innego zdarzenia zawsze jest widziane (przez każdego obserwatora) wcześniej niż to zdarzenie będące skutkiem. W ten sposob natura zapewnia to, że czas zawsze biegnie do przodu (mimo, że z różną prędkością w różnych przypadkach) i zapobiega biegnięciu czasu do tyłu.
         Czas jest zależny od przestrzeni (i odwrotnie) w ten sposób, że jeżeli zegar porusza się to dwa zdarzenia między którymi uplywa czas dt i odległości w przestrzeni między nimi w kierunkach x, y, z są odpowiednio dx, dy, dz, n.p. dwa tyknięcia poruszającego się zegara miedzy którymi upłynął czas dt i nastąpiły w odległościach wzdłuż poszczegolnych osi dx, dy, dz, widziane przez dowolnego obserwatora poruszającego się z dowolną prędkością względem tego przykładowego zegara mają dla kazdego z obserwatorów taką samą wartość pewnego wyrażenia zwanego czasem własnym τ tego zegara. To wyrażenie to 2 = dt2 - (dx2 + dy2 + dz2) / c2 (gdzie c to prędkość światła) i jest dla kazdego z tych obserwatorow takie samo. Z tego wynika że więcej przestrzeni między zdarzeniami odpowiada krótszemu okresowi czasu miedzy nimi: szybciej poruszający się zagar, tyka wolniej dla każdego obserwatora będącego w stałej odległosci od tego zegara (żeby zbliżanie lub oddalanie się od tykjacego zegara nie wprowadzało pozornej zmiany rytmu zegara wywołanej "efektem Dopplera"). Dla jednych obserwatorów zegary tykaja wolniej niż dla innych. Więc czasy tych zegarów biegną wolniej i każdy z inna prędkością.
         Dlatego bliźniak poruszający się z dużą prędkością, mimo że się urodził (w przybliżeniu) jednocześnie ze swoim bratem jest młodszy od bliźniaka poruszającego się wolniej lub wcale i kiedy się znowu spotkają jego czas własny dτ' będzie mniejszy od czasu własnego dτ" jego bliźniaka jeżeli jego dx' itd było większe od dx" itd bo większą liczbę trzeba odjąć od dt' niż od dt" zeby dt'2 = dt"2), czasu zagara jakiegoś zewnętrznego obserwatora (n.p. bliżniaka poruszającego się wolniej lub wcale). I to odkrycie to jest cała "Szczególna teoria względności Einsteina" taka trudna do zaakceptowania przez wielu fizyków poczatku 20-tego wieku. Ale w końcu zaakceptowana jako prawdziwa po sprawdzeniu jej doświadczalnie w milionach doświadczeń.
         Uważny czytelnik mógł zauważyc, że kryje się w powyższym porównaniu czasów dwóch bliźniaków pewien paradoks (znany jako "paradoks bliźniąt"). Mianowicie nie jest jasne, który bliźniak porusza się szybciej bo przecież wszelki ruch jest względny i jeżeli jeden bliźniak porusza się względem drugiego to w tym samym czasie drugi porusza się względem pierwszego z taką samą predkością w odwrotnym kierunku. Więc skąd natura wie który bliźniak porusza się szybciej? To skąd natura wie, jest "rozwiązaniem paradoksu bliżniąt" i będzie wyjaśnione w części dotyczącej "Oglnej teorii względności" po zwróceniu uwagi czytelnika na to że już sama "Szczególna teoria względności" Einsteina nie była prawidłowo stosowana do wyjaśniania zjawisk astronomicznych bo astronomwie założyli istnienie absolutnego czasu a jak wiemy ze "Szczegolnej teorii wzglednosci" Eisteina taki czas w przyrodzie nie istnieje.

         Druga część teorii względności Einsteina mówi ze zjawiska grawitacyjne nie sa wywołane tym, że jak ludzie myśleli wcześniej, wszystkie masy wszechświata przyciągają jedna drugą, ale że "przyciąganie grawitacyjne" jest symulowane przez zmianę energii ciał zawierających energię a ta z kolei jest wywołana przez zmianę geometrii czasoprzestrzeni. A "sił przyciągania grawitacyjnego" poprostu w przyrodzie nie ma. Ta "fundamentalna siła grawitacyjna" to kolejny mit obalony przez fizykę Einsteina.
         Zmiana geometrii czasoprzestrzeni (spowalnianie czasu i równe mu procentowo zwiększenie ilości przestrzeni) w pobliżu skupisk energii (w pobliżu mas) wywołuje zmniejszenie szybkości światła (bo czas biegnie wolniej i jest więcej przestrzei, ktorą światło musi pokonać w danym czasie) a ponieważ energia każdej cząstki to jej E = mc2 gdzie m to masa cząstki a c to prędkość światła, to zmniejszanie się prędkości światła wywołuje zmniejszenie energii cząstki przesuwanej w kierunku środka ciężkości masy będącej źródłem zakrzywienie czasoprzestrzeni. Obserwowana cząstka wygląda jak przesuwająca się w tym kierunku symulując w ten sposób "przyciąganie" przez masę będącą źródłem krzywizny czasoprzestrzeni ze stałym przyspieszeniem zależnym od masy czastki i masy źrodła tego przyspieszenia. Rozumiejąc ten mechanizm rozumiemy podstawy "Ogólnej teori względności" Einsteina i dlaczego ludziom w dawnych czasach wydawało się ze Ziemia ich przyciąga.
         Reszta Ogólnej teorii względności Einsteina nie została jeszcze opisana w zadym naukowym pismie bo edytorzy, jak wyjasniono wyzej, boją się publikować rzeczy, o których się nie uczyli w szkole. Te rzeczy są opisane tylko tutaj i czytelnik powinien być ostrzeżony, że wiekszość profesorów astronomii, szczególnie ci którzy wierza w że newtonowska grawitacja opisuje rzeczywistość, się z nimi nie zgadza.
         Po odrzuceniu wiary w "przyciąganie grawitacyjne", w zasadzie tylko w to co przyjmuje się w Hipotezie Wielkiego Wybuchu (HWW), że można stworzyć energię z niczego, opis wszechświata zaczyna wyglądać zupełnie racjonalnie. Wygląda na to, że wszechświat, tak jak myślał Einstein w r. 1917, nie rozszerza się ale Einstein został zahukany przez matematyków utrzymujących że się właśnie rozszerza bo na to wskazywało "kosmologiczne przesunięcie ku czerwieni" widma galaktyk interpretowane jako effekt Dopplera wywołany oddalaniem się tych galaktyk od Ziemi. Jak wspomniano w preambule, Einstein nie chciał się kłócić z matematykami i powiedział: "Przestałem rozumieć moją teorię kiedy matematycy zaczęli mi ją tłumaczyć" i ulepszanie swojej teorii zostawił przyszłym pokoleniom. W rezultacie tego wśród astronomów zapanował pogląd, że z nieznanych przyczyn wszechświat się roszerza.
         Astronomowie przeoczyli ważny fakt, że wszystkie obiekty poruszające się we wszechświecie oddziaływują z nim grawitacyjnie, t.zn. zmieniają krzywiznę czasoprzestrzei i ta zmieniona krzywizna oddziaływuje z kolei na te obiekty. W ten sposób te poruszające się obiekty napotykają (z punktu widzenia matematyki newtonowskiej) na pewien opór wywołujący (z punktu widzenia tej matematyki) pewną stratę energii kinetycznej tych obiektów. Astronomowie nazywają to zjawisko "dynamicznym tarciem".
         Jeżeli obliczyć przy pomocy matematyki newtonowskiej dynamiczne tarcie dotyczące fotonów to się okazuje, że ten pozorny opór będzie właśnie taki jakiego zgodnie z obserwacjami te fotony doznają. Dotąd przypisywano stratę energii fotonów nie sprzężeniu czasu z przestrzenią ale rozszerzaniu się wszechświata, które mogłoby powodować liczbowo taki sam efekt jak dynamiczne tarcie fotonów. Te dwa efekty gdyby istniały jednocześnie dodawałyby się więc jeżeli każdy z nich ma wartość taką jaką się obserwuje w rzeczywistym wszechświecie to jeden z tych efektów musi być pozorny. Ponieważ dynamiczne tarcie jest koniecznością w zwykłej fizyce to znaczy, że tak jak przypuszczał Einstein i inni zwykli fizycy, wszechświat się nie rozszerza. Natomiast jeżeli, tak jak twierdzą matematycy proponujący HWW dynamiczne tarcie fotonów nie istnieje to, energia tracona przez fotony na pokonywanie dynamicznego tarcia musi być w "jakiś sposób" tworzona z niczego. To jest główna przyczyna dla której "matematycy fizyczni" utrzymują, że nie żyjemy w zwykłym wszechświecie ale w takim, w którym prawo zachowania energii nie obowiązuje i że energia w nim może być tworzona z niczego.
         Obliczenie dynamicznego tarcia fotonów jest trywialne i zrobiłem w r. 1985 i od tego czasu próbowałem znaleźć co brakuje OTW, że fizycy, ktorzy tą teorią się zajmują jeszcze tego nie odkryli. Otóż tą rzeczą jest sprzężenie czasu z przestrzenią znane już od r. 1905 bo istiejące już w "Szczególnej teori względności". Opisywane szczegółowo przez Feynmana w jego "Wykładach Fizyki". To sprzężenie czasu z przestrzenią do dzisiaj nie przedostało się do "oficjalnej OTW" (Wheelera, nie Einsteina).
         W r. 1998 Supernova Cosmology Project potwierdził moje wyniki. Teraz próbuję znależć jakieś pismo naukowe, które by je chciało opublikować. Od 25-ciu lat. Narazie bez skutku. Edytorzy pism naukowych uważają, że wszechświat się rozszerza więc nie muszą tych wyników publikować, tym bardziej że wyniki oparte na zasadzie zachowania energii nie wydają się tym edytorom dobre bo weług nich HWW "pokazała że widocznie energię można tworzyć z niczego". Co oczywiście jest popierane przez kreacjonistów którzy podobno stanowią 85% populacji Ziemi i spory procent naukowców. Razem z Einsteinem i naszymi poglądami na fizykę wszechświata jesteśmy więc w zdecydowanej mniejszości.

         Rozwiązanie "paradoksu bliżniąt" i przy okazji "ogólnego paradoksu bliżniąt", polegającego na tym, że dwaj obserwatorzy patrzą na siebie przez przestrzeń kosmiczną zawierającą materię i obaj widzą, że czas własny drugiego z nich biegnie wolniej niż ich czas własny, będzie przytoczone wkrótce. "Ogólny paradoks bliżniąt" wynika z fizyki Einsteina i matematyki Newtona i wydaje się koniecznością we wszechświecie rządzonym prawami fizyki Einsteina (sprzężeniem czasu z przestrzenią). Demonstruję to w artykule "Hubble redshift in Einstein's universe" ("Redshift Hubble'a we wszechświecie Einsteina", narazie tylko w werji angielskiej). Oczywiście "ogólny paradoks bliźniąt" ma rozwiązanie tak samo jak zwykły "paradoks bliżnią" bo nie powoduje występowania żadnych logicznych sprzeczności.

         DCN.

[2]     Teoria fizyczna to termin z języka używanego w nauce oznaczający zbiór reguł opisujących prawdziwy mechanizm działania czegoś (czyli fizykę tego czegoś) koniecznie tak, że można działanie tego mechanizmu sprawdzić robiąc odpowiednie doświadczenie albo obserwację.
         Jeżeli nie ma sposobu sprawdzenia teorii to opis tego mechanizmu nie nazywa sie teorią ale hipotezą czyli jest to tylko czyjaś opinia oparta na przypuszczeniach że coś tak działa. Nie jest to opinia naukowa nawet jeżeli ten kto taką opinię wyraża jest formalnie naukowcem. Nazywanie takiej opini "teorią" jest nadużyciem jakkolwiek stosowanym bestrosko przez astrolityków.
         Taka opinia staje się naukową hipotezą po pokazaniu, ze można ja sprawdzić przez obserwację natury. Po pozytywnym srawdzaniu że tak rzeczywiście jest staje się faktem naukowym. Po negatywnym wyniku sprawdzenia staje się hipotezą nieprawdziwą, fantazją, i naogół znika z nauki, chociaż może pozostać w kulturze jako przedmiot wiary mający zwolennikow.
         N.p. hipoteza, że Ziemia jest płaska, albo że krasnoludki mieszkają pod grzybkami albo Świety Mikołaj na Biegunie Północnym jest przedmiotem wiary, naógoł dzieci, które naogół wyrastają z wiary w rzeczy nieprawdopdobne jeszcze przed 12 rokiem życia. Niektore z tych dzeci nie wyrastają z takiej wiary i zostają materiałem podatnym na nabijanie ich w butelkę przez oszustów wykorzystujących wiarę i przesądy bardziej naiwnej części społeczeństwa.
         Przesądy są wiarą w działanie logicznie nieuzasadnionych mechanizmów a często zupelnie głupich jak wiara w krasonludki albo Świętego Mikołaja, bo na temat innych świętych wolę się nie wypowiadać, żeby nikogo kto w nich wierzy nie obrazić. Może odpowiadać też prawdziwym mechznizmom i wtedy nazywa sie intuicja naukowa. Jest to sposob w jaki ewolucja pomogała ludzkości przeżyć i rozmnożyć się do obecnych rozmiarów. Taka intuicja naukowa prowadząca do właściwych (ale tylko z punktu widzenia ewolucji) działań została wbudowana w lodzkie geny i była wzmacniana w kolejnych pokoleniach homo sapiensow. Stała się częścią natury czlowika występując w postaci uczuc zwanych tez instynktami. Działanie instynktów jest wzmacniane pozabiologicznym ich przekazywaniem poprzez kulture. Przekazywanie przesądów kulturowych z pokolenia na pokolenie przy pomocy mowy która w tak rozwiniętym stopniu ma chyba tylko czlowiek przez co ma najlepiej ze wszystkich zwierząt rozwiniete instynkty i mechanizmy ich przekazywania.
         Same przesądy religijne do których skłonnoąć jest przekazywana biologicznie przez geny są przekazywane prawdopodobnie wyłącznie przez kulture, ustnie, w grupach etnicznych porozumiewających się wspólnym jeęykiem. Żeby religie istniały musi ktoś ich uczyć. Nie uczone giną razem z kultura i zostają zastąpione przez inne przesądy bo sklonność do nich jest umieszczona w ludzkich genach ale sam rodzaj przesądów jest przypadkowy jak wszystko w dziłaniu ewolucji.
         Podczas walk między plemionami zwykle przesądy kobiet wcielonych do zwycięskiego plemienia, jeżeli było ich dostatecznie dużo bo n.p. bardziej się podobały niż kobiety pobitego plemienia, pozostają a przesądy facetów znikaja (bo kobiety indoktrynuja dzieci skuteczniej). Pomaga to "łagodzeniu obyczajów" bo przesądy kobiet sa lepiej przystosowane do przedłużania trwania gatunku niz przesądy facetów w większosci grup etnicznych a także do poprawiania urody kobiet. Co wyraźnie widac w takich grupach etnicznych jak Polacy czy może Słowianie bardziej ogólnie. Może dlatego Polki sa ładniejsze i może dlatego obecnie ludzi o innych pogladach na problemy naukowe nie zjada się (przynajmniej w Polsce), nie zabija ani nie pali co bylo praktykowane jeszcze kilkaset lat temu w wielu kulturach nie mogących się pochwalić dużą ilością pieknych kobiet ani łagodnością obyczajów, powodując niesłychanie powolny postęp we wczesnych latach istnienia gatunku.
         W tych latach (w zasadzie w tych tysiącleciach) ludzie mający inne poglądy na rzeczywistośc zostawli natychmiast zjadani dostarczając sporo też potrzebnego białka ale prawie nic w sferze postepu technologicznego. Z postępem trzeba było czekać na pojawienie się konfliktów miedzy opiniami wodzów grup etnicznych dostatecznie silnych zeby miały szansę wygrania wojny jednego wodza z drugim. Ci co ta szansę przecenili sluzyli ludzkosci swoim bialkiem a ich kobiety swoimi genami wpomagajac ewolucję mieszaniem genow. Dlatego dzisiaj najczarniejszy mieszkaniec Australi moze miec spokojnie dzieci z najbielsza mieskanka Skandynawii bo oboje naleza do tej samej odmiany H. sapiensa zwanej Cro Magnon. Cromagnony opanowały już całą planetę ale jeszcze ciagle się ze soba biją wymysląjac coraz tańsze sposoby eliminowania coraz większej ilosci H. sapiensow. Nie skąpili nawet miliardów na dokładne poznanie ich genotypu z nadzieją, że znajac go będą mogli zalatwić ich napuszczając na nich selektywnie dzialajacego wirusa w rodzaju HIV czy czegoś o większym IQ. Co raczej do niczgo dobrego (dla tych H. sapiensow) nie doprowadzi ale cel ewolucji może być osiągnięty bo ta może tylko chcieć się pozbyc H. sapiensów zeby zachować planetę dla jakiegoś gatunku myślącego rzeczywiśce a nie tylko nominalnie.
         Ponieważ rola przesądów religijnych była pozytywna dla wczesnego rozwoju człowieka, została wbudowana w jego geny i teraz człowiek "słucha głosu wewnetrznego" nie wiedząc, że słucha tylko swoich instynktów wbudowanych w jego naturę przez ewolucję. Mysli że słucha swojego "sumienia" albo "głosu Boga" nie wiedząc że to sumienie to jest sposób, w który ewolucja starała się mu pomoc w życiu i rozmnażaniu się. Bo jeżeli to jest "rozmowa" to tylko ze swoją naturą stworzoną przez ewolucję a nie z siłami nadprzyrodzonymi których istnienia nigdy się nie dało udowodnić. Co powinno być jasne już od czasów Darwina, który zapoczątkował odkrywanie takich faktów obecnie badanych przez socjologię i psychologię ewolucyjną (zwaną też "społeczną").

         Hipoteza Wielkiego Wybuchu nie jest więc teorią a tylko hipotezą bo opiera się na opinii, że przesunięcie ku czerwieni światła odległych galaktyk jest skutkiem efektu Dopplera wynikającego (jakoby) z oddalania się tych galaktyk od Ziemi. Ta opinia nie jest hioptezą naukową bo nie można jej sprawdzić ponieważ nie polega na obserwacji, która przy obecnym stanie techniki możnaby przeprowadzić bezpośrednio we wszechświecie, ale na niesprawdzalnym aksjomacie że wszechświat się rozszerza. Ale OTW mówi, że gdyby się rozszerzał z taką szybkością jaką z przesunięcia ku czerwini światła galaktyk wydedukowali astrolitycy to wtedy to przesunięcie byłoby około dwa razy większe: jedna część od rozszerzania się wszechświata i druga, prawie taka sama przewidywana przez OTW Einsteina. A jezeli OTW Einsteina jest prawdziwa to tej drugiej czesci nie mozna uniknąć. Czyli wtedy pierwszej czesci (wyniającej z HWW) nie ma.
         Podobnie jak hipoteza ze kiedyś istnieli Bogowie Olimpijscy, w których istnienie dzisiaj mało kto wierzy, może poza skrajnie patriotycznie nastawionymi Grekami, ale ponad 2000 lat temu sporo ludzi wierzyło, że istnieją i ta wiara opierała się na hipotezie a nie teorii, bo istnienia tych bogów nie można udowodnić nawet dzisiaj. Ich istnienie jest tylko kwestią opinii tak jak i Wielki Wybuch, co do którego opinie są podzielone w stosunku 95% za i 5% przeciw ale w nauce nie decyduje większość, ktora patrząc z perspektywy historycznej naogół się myliła, ale tylko doświadczenie i obserwacja. Często hipotezę daje się unieważnić wskutek postepów nauki w innych dziedzinach i obserwacji z którymi dana hipoteza okazuje się sprzeczna. Tak jak okazala sie sprzecna z OTW Einsteina (jak wyjasniono powyżej).
         N.p. wiekszość ludzi kiedyś wierzyła że Ziemia jest płaska, ale wskutek postepów fizyki i astronomii okazało się że Ziemia musi mieć kształt raczej kulisty i wiara w to że Ziemia jest plaska przechowała się tylko wsród dzieci i ludow na podobnym poziomie rozwoju. Podobnie zresztą jak wiara w krasnoludki i Świętego Mikołaja. Tak może się stać wkrótce z Wielkim Wybuchem ponieważ jest sprzeczny z teorią Einsteina i faktem, znanym od 1985, świadczącym silnie na jej korzyść. Według tej odkrytej wtedy hipotezy teoria Einsteina wyklucza stworzenie wszechświata. Więc ta hipoteza z 1985 mówi że jeżeli teoria Einsteina jest prawdziwa (jest teorią fizyczną) to wszewchświat musiał istnieć zawsze i narazie przynajmniej nie ma dowodów na to że moglo być inaczej. Obecnie widziany wszechświat może być wyjaśniony przy pomocy samej OTW Einsteina i nie potrzebuje hipotezy Wielkiegi Wybuchu z którą jest sprzeczny jezeli OTW Einsteina jest prawdzia (jeżeli zasda zachowania energii jest prawdziwa i czas jest sprzężony z przestrenią przeciwko czemu narazie astrolitycy oponują nie mówiąc nawet dlaczego (mowia, przynajmniej mnie, ze nie mowia dlaczego z powodu "braku czasu").
         Teoria może byc prawdziwa jeżeli mechanizm jest taki jak go ta teoria opisuje, albo nieprawdziwa, jeżeli mechanizm jest inny. Jak z tego wynika w fizyce mogą istnieć przynajmniej dwa typy teorii.
         Pierwszy typ nazwany teorią fizyczną to teoria która zawsze przewiduja zjawiska tak jak są obserwowane i wtedy można wyobrażać sobie, że istnieje jakaś fizyka ktorą ta teoria opisuje dokladnie. Więc ta fizyka działa zawsze w taki sam sposób i może się dać ją odkryć. Jezeli takiej fizyki nie ma to toria jest tylko teorią matematyczną, o której powiem kiedy pokażę że istnieją teorie fizyczne mimo, że istnieją ludzie myślący że takich nie ma.
         N.p. teoria mówiąca, ze korek pływa w wodzie była uważana za prawdziwą, ale dopiero Archimedes odkrył dlaczego tak się dzieje odkrywając Prawo Archimedesa (wrzeszcząc przy tym EREKA!!!) pozwalające na budowanie nie tylko łodzi z korka ale nawet z żelaza jeżeli były budowane w zgodzie z Prawem Archimedesa.
         Łodzie budowane niezgodnie z tym prawem ale w zgodzie z przekonaniem, że wystarczy zapwenić sobie przychylność Posejdona lub Neptuna przy pomocy modlitwy i ofiar, zaścielają dna rożnych akwenów całego świata świadczac o wadach przestrzegania raczej praw uważanych przez wierzących w siły nadprzyrodzone za "naturalne" niz praw fizycznych. Co też miało swoje zalety bo teraz możemy te dobrze zachowane w słonej wodzie łodzie i statki wydobywać i badać stopień zaawansowania danej cywilizacji. Czy wierzyła w prawa naturalne raczej niż w fizyczne. W ten sposób n.p. odkryto, ze konstruktorzy statków jeszcze w czasach Odrodzenia wierzyli raczej w duchy niz w prawa fizyczne bo niektóre tych konstrukcji szły na dno zaraz po zwodowaniu mimo odprawienia rytuałow na intencję ich pomyślnego wodowania. Przy pomocy tego sposobu odkryto że doświadczenie jest dobrym sposobem weryfikowania co może być prawdą a co napewno nią nie jest. Odkryto sposób na odkrywanie nieprawdy. Sposób odkrywania nieprawdy był niezwykle ważnym odkryciem naukowym. Homo sapiens mogł rozpocząć działalność naukową. Ta dzialalność polegała na proponowaniu zasad i sprawdzaniu czy istnieje coś so tym zasadom przeczy. Zasady którym nic nie przeczy zostają kandydatkami na możliwe obiektywne prawdy.
         To się stało podstawową zasadą filozofii obiektywizmu Ayn Rand i teorii socjologicznej Karola Marksa przed nią. Obiektywiści (wierzący w istnienie obiektywnej prawdy) stali się ateistami bo można dowieść, że wiara nie wystarczy do poznania prawdy a czesto i do budowania przy pomocy wiary działających urządzeń czy chociażby działajacych teorii. Osoby uważające że wiara do tego wystarczy, nazwano mistykami.
         Cała populacja Ziemi dzieli sie wiec przynajmniej na dwie klasy: na zwykłych ludzi bedacych ciągle w mniejszości i mistyków wierzących zwykle w cudze lub nawet swoje własne pomysły bez ich sprawdzania lub nawet przemyślenia. Od takiej większości powstała nazwa "bolszewicy" bo jak sie należalo spodziewać należała do mistykow wiekszość rosyjskich socjaldemokratów co bylo przyczyną fiaska poczynań rosyjskich bolszewików przwidzianego przez Rożę Luksemburg juz w 1919 stosując tylko wnioski z teorii socjologicznej Marksa, który z kolei przewidział to jeszcze wcześniej od niej jako ilustrację swojej teorii socjologicznej. Ówczesni rosyjscy mistycy nie wierzyli socjologicznej teorii Marksa, a ich przywodca Lenin mowił o "błedach Marksa", który nie wierzył w socjalizm w Rosji co było przeciwne hipotezie Lenina, ze w Rosji mozna wprowadzic socjalizm bez problemu, jak sie zastosuje dyktature (t.zw. "dyktaturę proletariatu") i o "błedach Luxemburgizmu", ktore okazały sie tylko rzekomymi błedami i dopiero doswiadczenie pokazało, ze zarowno Marks jak i Roża Luxemburg stosujaca tylko teorię Marksa, mieli racje.
         Podobnie astrolitycy opowiadaja o "błedach Einsteina", który nie wierzył w rozszerzanie sie wszechswiata przeczac hipotezie astrolitykow, że wszechswiat się rozszerza bo energie można tworzyć bez problemu z niczego. I podobnie jak mistycy przed nimi mowili o "błedach Newtona", ktory nie wierzył w akcję na odległość, która przeczyła hipotezie tych mistyków mowiacej o istnieniu "sily grawitacyjnego przyciagania" która dopiero Einstein wyeliminował z fizyki w 1916 ku wielkiemu zdumieniu mistyków wierzacych w istnienie działan na odległość. Bo przecież jak Bóg mogłby działac nie mogąc działać na odległość? A jednak teorie mowiące, że dzialania na odległość w naturze nie ma dotąd, działają bez zarzutu.
         Ponieważ teorie naukowe sprawdza się przy pomocy przepowiadania rzeczy, które po ich zbadaniu okazują się prawdziwymi więc powstaje pewne prawdopodobieństwo, że socjologiczna teoria Marksa używana do formułowania tych przepowiedni może być prawdziwa. Pech Rosjan polegał na tym, że ich przywodcy byli mistykami nie wierzacymi w teorię Marksa ale w swoją hipotezę, ze sa w stanie wprowadzic w Rosji socjalizm przeciwko wszelkim prawom socjologicznym i ignorujacymi obiektywną prawdę że dzalanie oparte tylko na wierze nie może się udać na dłuższą metę. Wyraża się to powiedzeniem, że można bujać wszystkich ludzi przez jakiś czas, jakichś ludzi zawsze, ale nigdy wszystkich ludzi zawsze. A juz zupelnie nie można oszukać Natury co się starają n.p. robić astrolitycy opierając swoje poglądy na wierze przeczącej zasadom fizycznym, które nie zostaly jeszcze zanegowane przez doświadczenie więc są coraz bardziej prawdopodobnymi obiektywnymi prawdami, bo obiektywna prawda typu "że czegoś nie ma" może byc tylko coraz bardziej uprawopodobniana aż do momentu w którym prawdopodobieństwo, że nie jest prawdą jest tak bliskie zera że ją można bezpiecznie uważać za absolutnie prawdziwą. Jak zasada zachowania energii, zasada sprzężenia czasu z prezetrzenią, albo prawdę, że nie ma sił nadprzyrodzonych, mimo zasady epistemologicznaj ze "nie można dowieść negatywnej propozycji". Odpowiednik matematyczny powyższego to dowodzenie, ze wyrazy jakiegoś ciagu dążą do jakiejś konkretnej granicy mimo, ze nigdy tej granicy nie osiągaja. N.p. ciag 1, 1/2, 1/4, 1/8 itd dąży do zera mimo, że żaden z jego wyrazów nie jest zerem a tylko jest dowolnie bliski zeru. Podobnie, że sil nadprzyrodzonych nie ma, lub że enrgii nie można tworzyc (z niczego), może byc dowolnie bliskie prawdy i wtedy to zwykle wystarczy matmatykowi żeby to uznać za prawde. Fizyk, który niekoniecznie musi byc wyposażony w matematyczne myslenie, ktore jest pradwopodonie w budowane w geny, niekoniecznie musi taka "prawde" uznac. Moze dlatego jest wiecej fizykow wierzacych w sily nadprzyrodzone i tworzenie energii z niczego (rzeczy którym nie można zaprzeczyć eksperymentalnie), niz matematykow?
         Zwykli ludzie, nie zważając na epistemologiczne zasady zajęli się popychaniem ludzkości do przodu a mistycy wożeniem się na gapę na osiągnięciach zwykłych i to we wszystkich społeczeństwach bo mistyków interesuje głównie własna korzyść tam gdzie zwykłych interesuje tylko nauka, sztuka i technologie dostarczane spoleczeństwom dla ich szybszego rozwoju. Zwykli nie mają nic przeciwko egoizmowi mistyków uważając go nawet za spolecznie pożyteczny (patrz prace Ayn Rand i teoria Marksa wyrażona w jego "Kapitale") dopóki mistycy nie staja się zbyt nachalni i nie zaczynają uważać, że im się cos należy z różnych powodów jak n.p. ich większego IQ albo innych "naturalnych praw" które jakoby mają nadane przez Naturę, "bogów", a w rzeczywistości uwazając zwykłych za frajerow którym można bezkarnie dmuchć w kaszę. Wtedy to sie kończy nawet rewolucja jak n.p. francuska albo rosyjska albo przynajmniej może się kończyc powszechnym strajkiem zwykłych (opisanym w powieści pani Rand "Strajk" pod którym to tytułem napisała swoją powieść filozoficzną wyjaśniającą jej teorie filozoficzną, socjologiczną i etyczną, tytułem nastepnie zmienionym przez wydawcę i znaną w polskim tłumaczeniu jako "Atlas Zbuntowany") i co obecnie wydaje się wystepować w USA przez co jest nadzieja, za USA inikną rewolucji przewidzianej przez teorię socjologiczną Marksa. Kto dożyje ten zobaczy.
         Rewolucje zwykłych, w przeciwieństwie do powstań mistyków, kończa się zwykle sukcesem, bo zwykli z natury rzeczy orientuja sie w zasadach rządzących światem dużo lepiej od mistyków ale jest to tylko sukces formalny bo "rewolucja natychmiast zjada swoje dzieci" i porewolucyjnym światem nadal rządzą mistycy (będąc ciągle większością) tyle ze na wyzszym poziomie rozwoju, dzieki czemu rozwoj zahamowany przedrewolucyjną glupotą mistyków zostaje odblokowany na pewien czas aż do nowej rewolucji, która według teorii Marksa musi się odbyć, żeby rozwoj postepował. Niestety po rewolucjach francuskiej i rosyjskiej zwylki ludzie nie bardzo maja chotę na sprawdzanie tej teorii przy pomocy sprawdzania wyników przwidywanej przez tą teorie calkim jednoznacznie rewolucji amerykanskiej mimo spodziewanych dobrodziejstw dalszego postepu. Tak że zwykli woleliby żeby teoria Marksa okazała się nieprawdziwą, tak jak atrolitycy życzyli by tego teorii Einsteina. Ale sukces obu teorii nie zalezy od niczyich życzeń a tylko od obiektywnej prawdy o tych teoriach.

         Wracając do astrolitykow, okazuje się że mimo Oświecenia i spadku popularności hipotezy że sprawami wszechświata kierują istoty nadprzyrodzone jeszcze duża ilość, bo nawet ok. 90% astronomów, dla których niektórzy astrolitycy są mistrzami jakoby rozumiejacymi teorię względności Einsteina, której prawie żaden astronom nie rozumie (ani żaden astrolityk ale sie z tym starają nie afiszować) bo nie uczy się jej młodzieży w szkołach średnich a potem jest już za późno żeby się oswoić z krzywizną przestrzeni i czasem płynącym z różną szybkością w różnych warunkach i kierunkach, wierzy, że sama wiara lub talent niezaleznie od doswiadczeń, wystarczy żeby stworzyć działającą teorię. Ale ponieważ zarówno astrolitycy jak i astronmowie uwazają się za naukowców, powstaje ciekawe pytanie, dlaczego astrolitycy nie pozwalają (a astronomowie nie chcą) dyskutować swoich hipotez, nazywanych przez nich "teoriami" a ci ktorzy chca te "teorie" dyskutować, zostają bez przydziału czasu na teleskop (bo oglądali niewłaściwe galaktyki, jak n.p. Halton Arp) albo im się blokuje "na całe życie" (jak n.p. mnie) dostep do dyskusji na forach internetowych gdzie dyskutują ludzie, których te sprawy interesują a moderatorami sa astrolitycy?
         Dlaczego n.p. prof. Roy Glauber, laureat nagrody Nobla z fizyki, powiedział mi, kiedy byłem jego studentem, że zauważył dziwne zjawisko wśród "relatywistow" (ezoteryczna nazwa astrolitykow), że w przeciwieństwie do innych naukowców, którzy zapytani n.p. na jakims party o swoją pracę opowiadają o niej bez końca, a astrolitycy zapytani o to nad czym aktualnie pracują stają się natychmiast zdenerwowani, agresywni i odmawiają udzielania informacji rzekomo z powodu "napasci na nich" przez pytającego przy pomocy tego pytania. Podczas gdy pytajacy chciał być tylko uprzejmy wiedząc z doświadczenia, że naukowcy lubią mówić o swojej pracy.
         Roy Glauber, który znał wszystkich amerykanskich astrolitykow, powiedział mi to kiedy go zapytałem czy zna jakiegoś kosmologa z którym mógłbym przedyskutować to co jak mi się wtedy wydawało odkryłem w 1985, bo żaden kosmolog którego znam nie chce ze mną przedyskutować przyczyn że Ogolną Teorią Względności Einsteina można wyjasniac kosmologiczne przeuniecie ku czerwieni. Nie mógł mi służyć zarekomendowaniem żadnego nienerwowego kosmologa z wyjątkiem Edwarda Wittena z New Jersey a z Bostonu gdzie wtedy mieszkałem tylko Alana Lightmana, z którym juz wtedy byłem zaprzyjaźniony. Wiedziałem o Lightmanie, że nie wierzy, że grawitacja Einsteina jest prawdziwa bo uważał, ze grawitacja musi byc kwantowa (jak zresztą jest i u Einsteina, ale wtedy tego ani on ani ja nie wiedzielismy). Zreszta nie wiedzial tego i sam Einstein (jak powiedział Hertz, "niektóre teorie są mądrzejsze od ich tworców"). Nietety Lightman wkrótce przestał się zajmować fizyką i poświęcił się pisaniu powieści Science Fiction.
         Od tego czasu, po dyskusjach z tymi astrolitykami którzy chcieli ze mną dyskutować biorąc mnie z dyletanta (bo jestem rzeźbiarzem z wykształcenia i zamiłowania, chciaż nie tylko rzeźbiarzem) przestało mi się tylko wydawac że w 1985 odkryłem ważną rzecz o Teorii Wzgeledności Einsteina i nabrałem pewności, że ci których brałem za kosmologów to astrolitycy, którzy nie mogą duskutować tych spraw bo się natychmiast wydaje, że ich nie rozumieją i polegają na wierze, która wśród naukowców nie jest popularnym sposobem dowiadywania się o zasadach rządzących działaniem wszechświata.
         Feynman w swoim liscie z grawitacyjnej konferencji w Warszawie do zony wyjasnił mentalność astrolityków w sposob opisany w przypisie 5 (zobacz przypis [5]). Stad może wynikać niechęć astrolityków do dzielenia się wiadomościami na temat ich "pracy naukowej". Bo z tą "pracą naukową" może być tak jak z kranoludkami.
         I może być że dlatego astrolitycy wolą stosować środki polityczne do rozstrzygania problemów naukowych jak to było kiedyś w ZSRR z rosyjskimi astrolitykami: albo jest się "z nimi" i wierzy się we wszystkie bzdury które plotą wbrew zasadom fizyki i socjologii albo "przeciw nim", kiedy stosuje się zasady obiektywizmu polegające na sprawdzaniu każdej zasady w praktyce.
         Możnaby sądzić że według astrolityków wszystkie zasady fizyczne powinny byc zastapione aksjomatami zgodnymi z ich hipotezami a poddawanie aksjomatów w wątpliwość powinno byc surowo karane a jeżeli spalenie przeciwnika na stosie byłoby w złym tonie to przynajmniej powinno się go potraktować dożywotnim odsunięciem od nauki i ewentualnym zmuszeniem do zezygnowania z pracy. Co sie przytrafiło Haltonowi Arpowi a mnie się przytrafiło przypadkowo, bo pewnie ktoś odpowiedialny za odbranie mi dostepu do internetu w forach gdzie naukowcy dyskutują te sprawy pomyslał że muszę być naukowcem a tylko udaję rzeźbiarza, żeby wywołać wrażenie że teorii względności niby nie rozumiem i zadaję naiwne pytania jak to przeciez "powinno byc" z rzeźbiarzami a w rzeczywistości chcę ośmieszyć astrolityków pokazując, że nie rozumieją teorii względności (co by fizyka raczej osmieszyło, chociaż matematykom uchodzi z jakiegoś powodu). A moje wykształcenie jest naprawde głownie w figuratywnej rzeźbie bo dla zwyklych ludzi jest bardziej interesujace to do czego nie maja talentu.

         Drugi typ teorii w fizyce to teorie matematyczne zwane też fenomenologicznymi które nie zawsze przewidują zjawiska tak jak są obserwowane, więc żadnej fizyki za nimi nie ma. Niektóre wyniki sa tylko dlatego zgodne z faktami, że teoria jest przypadkowym matematycznym modelem jakiejś nieznanej fizyki. Tak się dzieje często tylko dlatego, że rownania tej teorii sa przypadkowo takie same jak równania opisujace jakąś zupelnie inną fizyke.
         N.p. rownania opisujące elektryczny obwód rezonansowy są identyczne z rownaniami opisujacymi ruch kulki na spężynie. I wtedy jest obojętne które rownania rozwiązujemy żeby poznać zjawiska w elektrycznym obwodzie rezonansowym. Wybieramy te które łatwiej rozwiązać. Więc tak samo dobrze możemy używać teorii matematycznej wymyślonej do opisywania ruchu kulki na spreżynie nie martwiąc się tym, że nie jest teorią fizyczną bo to co ma wspólnego z elektrycznym obwodem rezonansowym to jest tylko jego matematyczny model. Wyniki będą identyczne jeżeli tylko wiemy które wielkości w obwodzie rezonansowym odpowiedają którym wielkościom w układzie kulki na sprężynie.
         Wtedy żeby otrzymać właśiwe wyniki możemy stosować teorię matematyczną, ale żeby miec pewność, że nasz wynik będzie zawsze właściwy musimy znać zakres stosowalności danej teorii matematycznej. Używanie jej poza zakresem jej stosowalności da (naogół) błędne wyniki. Tych wad nie ma teoria fizyczna bo taka zawsze daje prawdziwe wyniki. Więc oczywiscie jest to lepsza teoria.
         Sęk w tym, że nigdy nie można być pewnym czy teoria jest fizyczna bo nie można prawie nigdy "sprawdzić teorii" dla wszystkich możliwych przypadków (zrobić wszystkich możliwych doświadczeń bo jest ich naogół za dużo). Wtedy nie ma pewności że w którymś momencie teoria nie zawiedzie i doświadczenie, które wedlug teorii powinno dać jakiś wynik da wynik inny. Co oczywiście znaczy, że teoria nie jest napewno taoria fizyczną i wiara w nią to jak wiara w to że Ziemia jest płaska. Taka wiara jest naogół OK dopóki nie chcemy znaleźć "kranca" Ziemi bo napewno go nie znajdziemy.
         Newtonowska teoria o "uniwersalnym przyciąganiu" była jeszcze sto lat temu uważana za teorię fizyczną (prawdziwą dla każdego wyobrażalnego przypadku). Fizyka jaką sobie wyobrażano jako stojącą za tą teorią było t.zw. "przyciąganie grawitacyjne" działające na odleglość między wszystkimi cząstkami wszechswiata. Każda cząstka wydawała się przyciągać każdą inna zgodnie z wzorami Newtona na siłę przyciągania. Sam Newton będąc człowiekiem roztropnym nie uważał swojej teorii za prawdziwą bo nie wierzył że może istnieć działanie na odległość. Uważał swoją teorię za matematyczną, opisującą jakąś nieznaną jeszcze fizykę która trzeba dopiero odkryć. Okazało się, że miał rację.
         Einstein starając się wytłumaczyć dlaczego teoria Newtona tak dobrze przewiduje zjawiska grawitacyjne zauważył, że pewnych zjawisk może nie tłumaczyć a po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że rzeczywiscie. Teoria Newtona nie stosuje się do bardzo szybko poruszających się obiektów.
         N.p. dlatego nie stosowała się do toru ruchu planety Merkury, która jest naszybciej poruszającą się planetą ukladu słonecznego, o czym astronomowie wiedzieli ale nie wiedzieli dlaczego taka dobra teoria jak teoria Newtona płata takie figle. Wkrotce okazało się też, że kąt odchylenia się promienia światła w pobliżu Słońca jest dwa razy wiekszy niz to by wynikało z teorii Newtona. Powastało pytanie "co w tej teorii nie gra?"
         Einstein tłmacząc dlaczego tak jest odkrył własna teorię grawitacji nazywaną obecnie Ogólną Teorią Względności (OTW) Einsteina, lub Teorią Grawitacji Einsteina i która zawiera pojęcia nieznane za czasow Newtona. Okazało się że przyczyną różnic miedzy teoria Newtona i rzeczywistością jest newtonowskie założenie że przestrzeń jest euklidesowa (zwana tez plaską) podczas gdy w rzeczywistości taką nie jest bo jest "zakrzywiona" (w dodatku jest "wypukła", czyli o dodatniej krzywiznie) co znaczy, że w pobliżu dużych mas są miejsca o wiekszej ilości przestrzeni niżby to wynikało z geometrii euklidesowej (gdyby bistniały miejsca o mniejszej ilosci przestrzeni nazywałaby się "wklęsła", czyli o ujemnaj krzywyznie).
         Jest dodatnio zakrzywiona bo jej krzywizna jest zalaży od iliści energii w tej przestrezeni a energia może być tylko dodatnia. W takiej dodatnio zakrzywionej przestrzeni do naczynia kulistego o jakimś określonym zewnetrznym promienu możnaby nalać wiecej wody niż w płaskiej przestrzeni euklidesowej, tak jakby wewnetrzny promień tego naczynia był większy niż zewnętrzny. Miarą tej krzywizny przestrzeni jest nadmiar promienia rowny roznicy promienia wewnetrznego (wiekszego!) i zewnetrznego (mniejszego!).
         Niektórzy profesorowie fizyki uważają że takiej rzeczy normalny człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić i jakoby dlatego nie można uczyć w szkołach średnich fizyki Einsteina, co kilku profesorom zaproponowałem, uważając, że jeżeli ta rzecz jest prawdziwa, a wszystko wskazuje na to że jest prawdziwa to nie należy oszukiwac studentow wmawiając im, że rzeczy się przyciągaja tak jak to by wynikało z teorii Newtona (gdyby byla teoria fizyczna).
         Najprawdopodobniej profesorowie uwazający się za normalnych ludzi nie mogą sobie wyobrazić krzywizny przestrzeni właśnie dltego że im o niej nie mówiono w szkole kiedy dziecku mozna wmówić wszystko nawet jakiś idiotyzm o powszechnym przyciąganiu grawitacyjnym albo coś na temat istot nadprzyrodzonych i wielu ludziom zostaje to na cale życie więc lepiej żeby to była prawda niż wiara w krasnoludki.
         Poza krzywizną przestrzeni w teorii Einsteina istnieje także grawitacyjna dylatacja czasu, polegajaca na zwalnianiu szybkości uplywu czasu w pobliżu dużych mas. Ta dylatacja czasu razem z krzywizna przestrzeni okazały się odpowiedzialne za złudzenie istnienia "sily przyciagania grawitacyjnego". To rozwiazalo zagadke odziaływań grawitacyjnych na odległość. Poprostu takich oddziaływań w rzeczywistosci nie ma bo krzywizna przestrzeni i dylatacja czasu razem wystarczają żeby obiekty których ruch nie jest niczym ograniczony poruszały się wszystkie, niezależnie od swoich innych własności, takim samym ruchem. Takim jak się w rzeczywistości poruszają. Jak dotad nie są znane żadne zjawiska, które się nie zgadzają z teorią Einsteina. Więc ta teoria ma ciągle szansę bycia teorią fizyczną a więc prawdziwą. Nawet jeżeli niektórzy profesorowie fizyki uwazają, że teori fizycznych wogóle nie ma (no, może poza Prawem Atchimedesa ... i ... Pitagorasa ... i ... itd :).

         W tym miejscu fizyka zahacza o metafizykę zajmującą się t.zw. "światem niematerialnym". Powstaje problem, czy taki "świat" wogóle istnieje? Bo jeżeli nie ma dzialań na odległość to jak ewentualni bogowie (ewentualnie zamieszkujący taki świat) mogą na odległość kierować losami ludzi? Ateisci załatwiają sprawę krótko: bogowie nie mogą niczym kierować bo ich nie ma, ale teisci sa w kropce. Bo albo zrezygnuja z wiary w "istoty nadprzyrodzone" i w wypadku ich zemsty pójdą po śmierci do piekła albo zrezygnują z poznawania teorii fizycznych, szczególnie takich jak Einsteina, która dla Einsteina nie stanowiła problemu bo był ateista. Prawdopodobnie tak samo jak Newton, który też w działanie na odległość nie wierzył. Co wydaje się potwierdzać tezę, że wiedza jest przeciwna wierze. Według prostej zasady że jezeli coś się wie, to nie ma sensu wierzyć w coś przeciwnego do tego co się już wie że jest prawdziwe. Chdzi tylko o to żeby wiedzieć czy coś jest prawdziwe a to już nie jest takie proste.
         Tym jak poznajemy czy coś jest prawdziwe zajmuje się cała gałąź nauki zwana epistemologia. Niestety jeden z wniosków tej nauki jest że często (i to niestety najczesciej tam gdzie nam na poznaniu prawdy zależy najbardziej) nie mozna prawdy udowodnic. Nazywa sie to "nimozliwością udowodnienia negatywnej propozycji" (że czegoś nie ma) podczas gdy udowodnienie ze coś istnieje (udowodnienie, pozytywnej propozycji) to betka.
         N.p. bardzo trudno jest udowodnić, że nie ma krasnoludków, duchów, albo Świetego Mikołaja w którego naogół wszystkie dzieci wierzą. Ja sam wierzyłem mniej więcej do lat dziesięciu bo przychodził do nas obiście a będąc dzieckiem dośyć tępym, zauważyłem co prwada, że nigdy wtedy ojca nie ma w domu, ale sobie tego z niczym nie kojarzyłem i tylko ubolewałem, że nie moge ojcu udowodnić że jednak Święty Mikołaj stnieje naprawdę (ojciec twierdził że to zmyślam). Co roku musiałem odkładać udowodnienie, że jednak mówię prawdę do następnej wizyty Świętego Mikołaja. Bo udowodnić, że krasnoludki istnieją jest łatwo. Trzeba tylko pokazać jednego krasnoludka, ducha, albo Świętego Mikołaja i sprawa załatwiona.
         Dowody twierdzeń matematycznych nawet takich że czegoś nie ma są często proste bo żeby udowodnić że czegoś nie ma wystarczy pokazać że to co jest nie przeczy temu że tamtego czegoś nie ma. Jeżeli to się udowdni dla wszystkich możliwych istniejacych przypadkow to jest to dowodem na to że czgośtam nie ma. To sie nazywa dowodem niewprost i uczy sie tego dzieci w szkole podstawowej.
         N.p. żeby pokazać, że w zbiorze 1,3,5 nie ma liczby 2 wystarczy pokazac, ze ani 1 ani 3 ani 5 to nie 2 i sprawa zalatwiona. W fizyce jak i w teologii juz tak prosto nie ma bo rzadko mamy tylko skonczona ilosc mozliwych przypadkow.
         Żeby udowodnić że nie ma "cudzych Bogów" trzebaby odzielnie udowodnić, że nie ma Zeusa, jego żony Hery, i calej plejady pomniejszych bogów nie wspominając nawet o chyba tysiącach bogów hinduskich. A przecież jest niemożliwe udowodnienie, że czegoś nie ma więc teologowie, którzy to rozumieją bo studiują epistemologię, naogól nie tracą czasu na dowodzenie czegoś czego się dowieść nie da z natury rzeczy. Mówią, że trzeba wierzyc że czegoś nie ma i miec wiarę dostatecznie silną żeby oparła się wszystkim dowodom że coś takiego jednak istnieje. Z krasnoludkami, duchami i Świętym Mikołajem akurat jest łatwo bo ich prawdopodobnie rzeczywiście nie ma, ale co z "innymi Bogami"?
         Fizycy radzą sobie z tymi problemami inaczej: poniewaą wierza że jakaś objektywna prawda istnieje starają się ją odkryć metodą prób i blędów (patrz obiektywizm). Fizycy wymyślają zasady fizyczne mówiące, że nie ma rzeczy zachowujących się inaczej niż mowi dana zasada. Potem sprawdzają cierpliwie czy zawsze dzialanie danej zasady jest zgodne za stanem faktycznym.
         N.p. zasada, ze nie ma korka który tonie w wodzie została sprawdzana w milionach przypadków i nie zauważono, żeby bylo inaczej. Taka metoda dochodzenia do prawdy nazywa sie indukcją fizyczną. Opiera się na zalożeniu, ze prawda istnieje i może być odkryta nawet jeżeli nie jest udowodniona z powodu przytoczonej zasady epistemologicznej, że nie można udowodnic negatywnej propozycji. Ale jezeli się pokaże że prawdopodobieństwo że dana zasada jest prawdziwa (że jes zasadą fizyczną) jest takie duże ze czlowiek dostatecznie rozgarniety moze bezpiecznie uwierzyć w tą prawde przyjmuje się ją za prawdziwą. W ten sposoó ludzie odkryli zasadę zachowania energii.
         Zawsze trzeba sprawdzić czy dana zasada działa rzeczywiście. W tym celu trzeba sprawdzajacym pozostwic wolnosc co do tego co im wolno prawdzac. Nie wolno wiec aksjomatyzowac fizyki. A jak ktos chce koniecznie cos zaksjomatyzowac, jak proponował zaksjomatyzowanie astrolityki pewien Ksiadz prof. matematyki i astronomii z Papieskiej Akademi a Krakowie, niedawno, na zebraniu astrolitykow w Instytucie Fizyki Teoretycznej w sali 22, Hoza 69, w Warszawie, to powinno mu wystarczyc aksjomatyzowanie wiary.
         N.p. zasade ze kazda czastka przyciaga kazda inna, w co ludzie wierzyli dopoki Einstein pokazal ze ta zasada jest nieprawdziwa bo natura nic o niej nie wie, uwazano za aksjomat. Szokiem dla fizykow bylo kiedy Einstein pokazał ze natura dziala wedlug innych zasad. N.p. zasady, ze energi nie mozna stworzyc z niczego.
         Narazie nikomu sie nie udalo stworzyc energii z niczego wiec przyjmujemy, ze tak jest rzeczywiscie i teoria Einsteina wykorzystuje ta zasade tak samo jak i zasade, ze nie mozna oddzialywac na odleglosc. Albo duzo mniej intuicyjna zasade, ze dwa wydarzenia nie moga zajsc jedoczesnie w dwoch roznych miejscasch przestrzeni. Ze natura wogole nie zna pojecia jednoczesnosci (poza jednoczesnoscia zderzen) a w dodatku znajomosc takiego pojecia do niczego jej nie jest potrzebna jezeli i tak nie moze dzialac na odleglosc. Tylko ludzie (i to nie fizycy a n.p. filozofowie) martwia sie tym, ze dwa wydarzenia nie moga sie "z natury rzeczy" wydarzyc jednoczesnie w dwoch roznych miejsach przestrzeni. Na szczescie ta rzecz jest bardziej pewna niz brak istnienia krasnoludkow bo zostala dokladniej sprawdzona i jest jednym z wnioskow Szczegolnej Teorii Wzglednosci Einsteina, sprawdonej wiecej niz miliony razy w roznych okolicznosciach, wiec rawdopodobienstwo ze jest inaczej jest prawie zero.
         Wyjasnienie zasady braku absolutnej jednoczesnosci zostawiam jako ewentualny temat pytan, bo szybko nie mozna jej wytłumaczyc. Tłumaczyłem ja kiedys mejlem cały miesiac pewnemu filozofowi, ktory utrzymywał, ze rozumie Teorie Einsteina i skonczyło sie fiaskiem. Wiec albo ja nie umiem dobrze tłumaczyc albo ten filozof okazał sie wyjatkowo tepy. Dlatego wyjasnianie tej zasady zostawiam na pozniej.
         Ale co zrobic jezeli Hipoteza Wielkiego Wybuchu, ze wszechswiat sie rozszerza, zostala przyjeta przez naukowy establishment za aksjomat, i teraz nie wolno wydawac panstwowych pieniedzy na sprawdzanie czy jest prawdziwa? To co ja zauwazylem w 1985, ze Teoria Einsteina jest sprzeczna z takim aksjomatem (bedac sprzeczna takze z innym aksjomatem obecnie przyjetym, ze energie mozna tworzyc z niczego) nie moglo byc nigdy opublikowane bo HWW jest zbudowana na teorii Einsteina i pokazanie, ze jest z nia spsrzeczna natychmiast uniewaznia HWW bo nauka jeszcze ciagle nie moze byc sprzeczna ze swoimi aksjomatami.
         Wiec przyznanie sie do takiego bledu, ze zaniechano sprawdzenia czy HWW nie jest sprzeczna z teoria Einsteina naraziloby tysiace astrolitykow, tymbardziej, ze dowod tej sprecznosci to tylko jedno proste rownanie rozniczkowe ktore kazdy student pierwsszego roku fizyki i wielu uczniow ostatnich klas liceum moze samodzielnie rozwiazac.
         Jedyny ratunek przeciwko takiej nieprzyjemnosci to nieroglaszanie tych wiadomosci, zablokowanie mojego dostepu do publikacji internetowych i innych, wyrzucenie wiadomosci o tym z wikipedii, co zostalo zrobione i astrolitycy, ktorzy twierdza ze wszechswiat sie roszszerza moga spac spokojnie dalej i nabijac podatnikow na kase bo podatnicy raczej wierza autoryteton naukowym niz uczniom liceum, a studenci pierwszego roku fizyki i tak nie maja czasu na rozwiazywanie nadprogramowych rownan - chyba za ktoremus nagle strzeli do glowy ze moze za to dostac Nobla. Wtedy go czeka gorzkie rozczarowanie bo za teorie Einsteina nawet Einstein Nobla nie dostal. Einstein tez nie bedze ze zrozumialych wzgledow bronil honoru swojej teorii. Wiec moge spokojne wracac do rzezbienia jak mi zreszta radzi najwazniejszy z polskich astrolitykow. Tym bardziej ze i tak wole rzezbic nagie kobiety niz zajmowac sie beznadziejenymi przypadkami naukowymi o ktorych przeciez i tak wiem na czym polegaja i ze w nich nie ma zadnych tajemnic (oczywiscie poza tajemnica wiary).
         Wiec moge sobie krytykowac wspolczesna astrolityke utrzymujaca, ze jednak caly wszechswiat mogl powstac z niczego w postaci punktu i rozszerza sie, w dodatku coraz szybciej. Krytyka Wiekliego Wybuchu pokazuje, ze po pierwsze nie ma zadnych dowodow na to ze mozna tworzyc energie z niczego w zwiazku z tym nie mozna nawet przypuszczac ze wszechswiat moglby sie rozszerzac, bo by nie mogl jezeli energii nie mozna tworzyc. Jak wspomnialem o tym wiedza nawet astrolitycy i dlatego bronia zasady ze mozna energie tworzyc z niczego (chociaz narazie jedynym na to "dowodem" jest ze wszyscy astrolitycy w to wierza). Co jest istotne z punktu widzenia przydzielania grantow na badania naukowe. Takze niebagatelnym dowodem ze lepiej w to wierzyc jest poparcie bogatych prywatnych fundacji propagujacych istnienie Pan Boga (patrz 1,600,000 dolarow zachety dla pojedynczego profesora, za dazialanosc w tym kierunku).
         Krytyka twierdzi, ze OTW Einsteina doskonale tlumaczy wszystkie obserwacje astronomiczne i ze nie ma wsrod nich takich ktore upowazniaja do przypuszczenia, ze istnieja sily nadprzyrodzone. Zdaniem pewnych profesorow fizyki UW istnienie takich sil moze byc mozliwe bo jezeli wszechswiat jest taki dziwny ze sie rozszerza "to moze i Bog istnieje?" (pytanie zadane przez jednego z nich na konferencji "Fizyka a Wiara", albo odwrotnie, zorganizowanej w gmachu starej biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, przy ul. Krakowskie Przedmiescie w Warszawie, w ktorej uczestniczylem nie doczekawszy sie udzielenia mi glosu).
         HWW zaklada, ze wszechswiat sie rozszerza. Nastepnie poniewaz to wymaga zakrzywionej czasoprzestrzeni zaklada, ze dlatego czasoprzestrzen jest zakraywiona. Poniewaz to przeczy zasadzie zachowania energii przyjmuje ze zasada zachowania energii nie dziala naszym wszechswiecie bo nie ma powodu zeby dzialala w rozszerajacym sie wszchswiecie. Z tego wyciaga wniosek, w naszym wszechswiecimozna tworzyc energie z niczego, jego czasoprzestrzen jest zaskrzywiona i ten wszechswiat sie rozszerza, wygodnie zapominajac, ze to bylo pierwotne zalozenie. Widocznie taki kit mona wepczhnac astrolitykom o ktorych pisal Feynman. Ale jezeli astronomowie tez tak chca to tak maja i pierwszy lepszy rzezbiarz nie ma zamiaru im w tym przeszkadzac.

[3]     Wielki Wybuch (WW) to hipotetyczne wydarzenie, które jakoby zapoczątkowało istnienie wszechświata w postaci małej kropki, mniejszej niz kropka nad tym i, około 14 miliardow lat temu.
         Hipoteza WW i kosmologia z niej zbudowana, to ze jakoby ta kropka urosła do rozmiarow obecnego wszechswiata i w dodatku dalej sie powieksza i to jakoby coraz szybciej.
         Astrolitycy jakoby obserwuja obszar wszeschswiata zaludniony przez starsze galaktyki rozszerzajacy sie wolniej niz obszar zaludniony przez młodsze galaktyki. Z tego wnioskuja, ze wszechswiat rozszerza sie coraz szybciej. Przed 1998, kiedy jeszcze nie bylo tych obserwacji, twierdzili odwrotnie bo mysleli, ze "sila przyciagania sie materii wszechswiata" (ktorej w teorii Einsteina ma bo nie ma tam sił działajacych na odległosc) spowoduje zwalnianie szybkosci rozszerzania sie wszechswiata. Rozczarowali sie, ale nie porzucili swoich pomyslow z rozszerzaniem sie wszechswiata tylko dodali do hipotezy WW hipoteze, ze istnieja jakas "ciemna energia" (Bóg?) ktora "od wewnatrz" prawdopodobnie dzialajac na odleglosc) "rozpycha wszechswiat" zmuszajac go "jakos" do rozszerzania sie coraz szybciej podczas gdy w teorii Einsteina "działanie na odleglosc" jest wogole zabronione, czyli w naturze nie wystepuje - kazde oddzialywanie musi posiadac jakies nosniki tego oddzialywania jak n.p. swiatlo lub fale radiowe odzialywuja na reszte swiata przy pomocy fotonow, zreszta tworzacych te "fale" (Tak! Nie ma "fal" radiowych ani swietlnych i to sa wszystko czastki poruszajace sie z "predkoscia swiatla" i majace "nature falowa" kiedy sie poruszaja stadami).
         Jak widac hipoteza Wielkiego Wybuchu, uwazana przez jej zwolennikow, za bedaca zgodna z teoria Einsteina, ma tyle wspolnego z teoria Einsteina co Unitarysci, uwazani przez Chrzescijan za sekte Chrescijanska, ktorzy moga wierzyc w co im sie podoba albo w nic, maja wspolnego z Chrzescijanami, ktorzy zeby byc Chrzescijanami musza wierzyc ze Chrystus byl jedna z trzech osób Swietej Trójcy bedac jednoczesnie jedynym Bogiem "przed ktorym nie bedziesz mial innych Bogow" bo innych nie moze byc w monoteistycznym Chrzescijanstwie (szanujacym Tajemnice Wiary, ktorej nigdy nie mozna poznac, nawet bedac Papiezem, jak uslyszalem od mojego nauczyciela religii kiedy go o ta tajemnice zapytalem bo ze 3=1 wydawalo mi sie sprzeczne z tym co mowil mój nauczyciel matematyki).
         Wedlug teorii Einsteina, która usiłuję propagować (jak dotad bez powodzenia) wierzac raczej w matematyke, niz w religijna "wiedze intuicyjna" wbudowana w H. sapiensow przez raczej bezmyslna ewolucje, "rozszerzanie sie wszechswaita" jest zludzeniem wywolanym krzywizna przestrzeni, ktora zgodnie z teoria wzglednosci dziala na czas w ten sposob, ze go nieco zwalnia. Dlatego wydaje sie nam, ze galaktyki połozone za nieco zakrzywiona przestrzenia wygladaja tak jakby sie od nas oddalaly pdczas gdy to tylko czas na nich biegnie wolniej prawie proporcjonalnie do ich ogleglosci. W 1985 zobaczyłem, ze ten wspolczynnik proporcjonalnosci, zwany stala Hubble'a, jest stosunkiem szybkosci swiatla do t.zw. promienia wszechswiata Einsteina (stosunek wyrazony matematycznie przez dosyc prosta zaleznosc H = c / RE, gdzie H to wlasnie ta stala Hubble'a, c to predkosc swiatla w prozni, a RE to ten promien wszechswiata Einsteina). To wystarczy, zebysmy myslac, ze zwalnianie czasu moze byc wywołane tylko oddalaniem sie galaktyk (jak to jest w hipotezie WW) obserwowali ze "wszechswiat sie rozszerza coraz szybciej". W dodatku obliczenia tempa tego przyspieszonego rozszerzania sie sa potwierdzone przez obserwacje z dokladnoscia do jednego odchylenia standartowego (o lepszej dokladnosci nawet sie nie marzy, patrz [11]).
         Zadnej "ciemnej energii" nie trzeba we wszechswiecie szukacac, zeby wyjasnic to co astronomowie obserwuja. Jedyna niewygoda tej einsteinowskiej hipotezy, to ze wedlug niej wszechswiat istnial zawsze co moze zmartwic kreacjonistow utrzymujacych, ze zostal stworzony ok. 14 miliardow lat temu (najprawdopodobniej przy pomocy slowa, co powoduje nastepna trudnosc polegajaca na odkryciu kto to slowo wypowiedzial jezeli nczego jeszcze nie bylo, nawet strun glosowych, ale to sa juz inne problemy, t.zw. "filozoficzne" a to opowiadanie jest tylko o fizyce a nie o filozofii). A wedlug grawitacji Einsteina wszechswiat nie byl nigdy "stworzony" tylko istnial zawsze. To wieczne istnienie (bez zadnego tworzenia materii) bardzo nie podoba sie wierzacym (w hipoteze WW) do ktorych nalezy podobno 95% kosmologow i astronomow. Co mysli pozostale 5% nie wiadomo bo takze t.zw. "srodowiska naukowe" unikaja dyskusji na ten temat bo moglo by sie okazac, ze wiele spraw jest dostatecznie jasnych, ze zadnych badan na ich temat nie trzeba wykonywac i wielu naukowcow stracilo by podstawy do tego zeby im wyplacac pensje a przeciez musza z czegos zyc. To jest prawdopodobnie przyczyna, ze tylko osoby takie jak Einstein albo przynajmniej Carl Sagan moga sie publicznie przyznawac, ze w WW nie wierza, a pozostali naukowcy zeby zyc musza popierac linie partii do ktorej nalezy 95% spoleczenstwa. Wiec nie jest mozlive opublikowanie nawet jednostronicowej pracy (nie liczac internetu, ktory sie w nauce nie liczy) pokazujacej fizykom, ze Einstein jednak mial racje mowiac, ze wszechswiat sie chyba nie rozszerza i wstawiajac swoja "stala kosmologiczna" do swojego rownania, zeby to umozliwic matematycznie. Ale to zupelnie inna historia wyjasniona bardziej szczegolowo w przypisie na temat stalej kosmologicznej Einsteina.

[4]      Prostota fizyki ma pewne nieprzekraczlne granice, poza ktorymi fizyka przestaje byc prawdziwa.
         N.p. mozna przyjac uproszczenie, ze straty przy odbijaniu sie pilki od ziemi sa bliskie zera i dla obliczen kilku odbic sie pilki od ziemi mozna przyjac uproszczenie ze sa zerowe, ale nie mozna przyjac ze sa zerowe zawsze, co by znacznie uproscilo obliczenia tych odbic bo obliczenie jednego dalo by obliczenia wszystkich (wszystkie bylyby takie same) ale i obraz skaczacej pilki bylby nieprawdziwy bo byloby to "perpetum mobile" (wieczny ruch) a taka sytuacja nie zdarza sie w rzeczywistym swiecie. W rzeczywistym swiecie pilka sobie poskacze troche i w koncu sie uspokoi. Jezeli trzeba obliczyc kiedy sie uspokoi nie mozna sie zadowolic uproszczeniem ze straty przy odbiciu sa zerowe. Takie uproszczenie jest niefizyczne bo nie daje prawdziwego rozwiazania problemu i nawet nie daje przyblizonego rozwiazania. Matematyka jest bez zarzutu ale wynik jest niefizyczny (patrz mysl Feymana o zwiazku matmatyki i fizyki: "Chcialbm przypomniec..." przypomnienie dla fizykow ktorzy zapominaja ze fizyka to troche wiecej niz tylko matematyka).
         W HWW postapiono jeszcze gorzej: zeby byc zgodnym z zalozeniem ze "wszchswiat sie rozszerza" przyjeto ze skaczaca pilka (analog fotonow oddzialujacych grawitacyjnie z wszechswiatem) nie tylko nie traci energii podczas odbic ale przy kazdym odbicu zyskuje energie znikad, bo "astrolitycy mysla" ze to "nie powinno" wplywac na fizyke zjawiska bo ilosc energii jest "pomijalna" (bez zadnego prawdziwego dowodu ze tak jest). Krytyka pokazuje ze to jakoby pomijalne odchylenie od zasadsy zachowania energii jest przyczyna tej zakladanej na wstepie fizyki rozszerzajacego sie wszechswiata. Przy zachowaniu zasady zachowania energii wynik bedzie ze wszechswiat sie nie rozszerza.
         Czyli astrolitykom udalo sie wepchnac astrofizykom kit wiedzac, ze sie w tym nie zorientuja nie rozumiejac teorii Einsteina. Wiec mozna przypuszczac, ze powodem tego ze astrolitycy sa przeciwni uczeniu teorii Eisteina w liceach i pierwszych latach studiow uniwersyteckich jest wlasnie to ze nie chca stracic mozliwosci wpychania kitu nieswiadomej publicznosci jezeli ta publicznosc zacznie sie orientowac w najwazniejszych zasadach fizyki. Mozna przypuszczac ze pewnie dlatego postanowili uniewaznic zasady najbardziej przeszkadzajace we wpychaniu kitu jak zasada zachowania energii i zasada braku dzialania na odleglosc bez ktorych mozna udawac, ze nauka uzasadnia istnienie sil nadprzyrodzonych. Bo jezeli publicznosc teorii nie rozumie to nie bedzie protestowala nie rozumiejac co jest grane. I bedzie ja mozna nabic na kase bez specjalnego wysilku bo bedzie myslala, ze przeciez etyka naukowcow nie pozwoli im na takie sztuki.

[5]      Uproszczenie fizyki grawitacji przez astrolitykow przedstawione w postaci reakcji Feynmana (laureat Nagrody Nobla z fizyki i autor "Wykladow Feynmana o fizyce" uznanych za najlepszy wyklad podstaw fizyki wszechczasów) który tak scharakteryzował "pracę" naukową astrolityków (t.zw. fizyków grawitacyjnych) w liście do żony, z grawitacyjnej konferencji w Warszawie:
         "Niczego z tego spotkania nie mam. Niczego się nie uczę. Bo nie ma zadnych eksperymentów w tej dziedzinie, nie jest aktywna więc niewielu dobrych facetów w niej pracuje. Rzultat tego to kupa oferm (126) a to nie jest dobre dla mojego cisnienia; takie bezsensowne rzeczy tu się mówi i poważnie dyskutuje, że wdaję się w kłotnie w przerwach w sesjach (powiedzmy podczas obiadu) kiedy ktoś zadaje mi pytanie albo zaczyna mi opowiadać o swojej "pracy". "Praca" jest zawsze: (1) zupełnie niezrozumiała, (2) mętna i nieokreślona, (3) cos co jest oczywiste ale wypracowane przy pomocy długiej i trudnej analizy i przedstawione jako ważne odkrycie, albo (4) pogląd oparty na głupocie autora że jakiś oczywisty i prawdziwy fakt, zaakceptowany i sprawdzony przez lata jest w rzeczywistości fałszywy (ci są najgorsi: żaden argument nie przekona idioty), (5) próba zrobienia czegoś prawdopodobnie niemożliwego, ale co napewno do niczego nie jest potrzebne i co, jak w końcu ujawniono i tak się nie udało [...], albo (6) jest w sposób oczywisty nieprawdziwe. Jest mnóstwo "aktywności na tym polu" dzisiaj ale ta "aktywność" to głównie pokazanie, że poprzednia "aktywność" kogoś innego skonczyła się błędem albo niczym użytecznym albo niczym obiecującym. To jest tak jakby robaki próbowały wydostać się z butelki pełznąc jeden przez drugiego. To nie dlatego, że przedmiot jest trudny; to dlatego ze dobrzy faceci zajmuja sie czymś innym. Przypomnij mi nie jeździć nigdy wiecej na grawitacyjną konferencją."
         Mozna się domyślać, że w punkcie (4) Feynman mowi o zasadzie zachowania energii uznanej przez astrolitykow za fałszywą bo jest sprzeczna z Hipoteza Wielkiego Wybuchu.
         Feynman nie mógł być zbyt dosłowny bo w konferenci uczastniczył jego nauczyciel John Archibald Wheeler, o którym Feynman nie był dobrego zdania ale dobre wychowanie nie pozwalało mu na bezpośrednią krytyke swojego nauczyciela.

[6]      Symetryczny tensor metryczny czasoprzestrzeni mówi, że fotony (nośniki światła) poruszają się we wszechświecie bez strat (gdyby fotony były piłkami to by skakały wiecznie, bo bez strat na oddziaływania grawitacyjne). W większości procesów fizycznych występują pewne straty na rozproszenie energii i taka sztuka, że fotony poruszają się bez strat oddziaływując jednocześnie grawitacyjnie z wszechświatem nie mogłaby się udać. Innymi słowami, symetryczny tensor metryczny oznacza, że energia tracona podczas ruchu fotonow musi być tworzona z niczego, żeby uzupelnić straty energii fotonow które przecież muszą występować podczas odziaływań grawitacyjnych. Więc we wszechświecie rządzonym Hipotezą Wielkiego Wybuchu, pewne ilości energii (więc i materii) muszą być tworzone z niczego. Astrolitycy to też zauważyli i obecnie twierdzą to oficjalnie i ucza tego studentów na wydziałach fizyki uniwersytetów na całym świecie, chociaż, nie podają mechanizmu tego tworzenia energii z niczego. Widocznie "jakoś" to się odbywa bo to wynika z głównego a aksjomatu, że wszechświat się roszerza a aksjomatów nie trzeba dowodzić. Że aksjomaty sa tylko w matematyce a nie w fizyce też asrolitykom nie przeszkadza bo przecież fizyka to w przybliżeniu, matematyka :).
         Tu przychodzi na myśl uwaga Einsteina, że "sa dwie rzeczy nieskonczone, wszechświat i ludzka glupota, z tym że co do pierwszego to nie ma pewności" bo nawiasem mówiąc, t.zw. "Wszechświat Einsteina" jest skończony. Jest to t.zw. trójsfera, czyli twór geometryczny którego przestrzeń (i stąd "trój" od "trójwymiarowa przestrzeń") jest zamknięta podobnie jak powierzchnia dwusfery, czyli zwykłej (dwuwymiarowej bo można się na niej poruszać w dwóch kierunkach: przód-tył, prawo-lewo) sfery takiej jak powierzchnia trójwymiarowej kuli w przestrzeni euklidesowej.
         W 1950 Einstein stwierdził, że tensor metryczny czsoprzestrzeni nie może być symetryczny bo pewnie zauważył, że tworzenia energii z niczego jest jednak sprzeczne z obserwacjami a ponadto nie da się go rozsądnie uzasadnić. Zostało to przemilczne w głownym podreczniku astrolityki "Grawitacji" autorstwa nauczyciela Feynmana, Wheelera, i dwóch innych profesorów, którzy jeszcze żyja (Misnera i Thorne'a) ale nie ustosunkowali sie do mojego listu do nich w tej sprawie. Misner nie odpowiedział wogóle a Thorne tłumaczył sie dużą ilością ważnych zajęć. Typowe dla astrolityków jest nieodpowiadanie na jakiekolwiek zarzuty, zwykle z powodu braku czasu, a jak wiemy z listu Feynmna do żony w astrolityce wogóle nie ma niczego mądrego do roboty poza bywaniem na konferencjach grawitacyjnych (jeżeli przyjąć że to jest mądre).
         Gdyby energii nie można bylo tworzyć z niczego to nie mogłoby być istot nadprzyrodzonych (tworzących tą energię z niczego co tylko takie istoty potrafią robić, bo ludziom się to jeszcze nigdy nie udało) i nie mogłoby być "bogów", bo co to za bogowie co niczego nie mogą stworzyć, nawet ziarnaka piasku, ani niczego przesunąć z miejsca na miejsce bo do tego też potrzebna jest energia, której przecież stworzyć z niczego by nie było można. Wszechświat zrobiłby się w 100% materialny, a ingerancja w jego sprawy duchów (także świętych) niemożliwa. I wtedy jedyny rozsądny (zgodny z nauka) światopogląd byłby w 100% ateistyczny. Co się dobrze składa bo ateisci popelniają na jednego obywatela bodajże 20 razy mniej przestępstw niż teisci (wg statystyk amerykanskiego departamentu więziennictwa). Z tego odrazu wynika, że udowodnienie że materię mozna jednak robić z niczego ma duże znaczenie dla teistow. Zapobiega uniwaznieniu Boga w nauce. W dodatku pokazanie ze Bog istnieje to jest pozytywna propozycja wiec nie powinno być z tym trudnosci. A jednak od tysiecy lat to sie nie udaje. Dlaczego? Czyżby Boga rzeczywiscie nie bylo bo materii rzeczywiście nie można robic z niczego na co wskazuje fizyka Einsteina? Czy dlatego Einstein byl ateista?
         Jakis czas temu, Ksiadz, prof. matematyki i astrolityki z Papieskiej Akademii w Krakowie dostał od Fundacji Templetona (organizacji kreacjonistow) 1,600,000 dolarów (co jest sumą wiekszą od Nagrody Nobla) za jego "prace zbliżającą nauke do metafizyki" z czego wynika, ze teisci są raczej aktywnie zainteresowani astrolityka i finansowaniem naukowców mających "wyniki naukowe" zbieżne z ich poglądami.

[7]      Przyspieszone rozszerzanie sie wszechswiata zostalo "zaobserwowane" w 1998 przez astronomow z "Supernova Cosmology Project" i bylo okropnym zaskoczeniem dla astrolitykow bo ten projekt zostal ufundowany kosztem bodajze 6 miliardow dolarow zeby udowodnic, ze astrolityka jest nauka i potrafi przewidziec, ze wszechswiat sie rozszerza coraz wolniej na skutek "przyciagania sie mass wszechswiata" jak mowiła HWW. Tymczasem okazło sie ze zamiast rozszerzac sie coraz wolniej wszechswiat "rozszerza sie" coraz szybciej jakby zadnego przyciagania sie mas wogole nie bylo a za to było jakies odpychanie. asrolitycy uznali ze to odpychanie jest wywołane jakas nieznana dotad "ciemna energia", ktorej nature trzeba zbadac kosztem nastepnych kilki mliardow dolarow.
         Taki obraz wszechswiata wynika z tego, ze astrolitycy przeoczyli zwiazek miedzy krzywizna przestrzeni i dylatacja czasu. Po uwzglednienu tego zwiazku dzialajacego w Teorii Einsteina okazuje sie ze nie ma ani przyspiesonego ani opoznionego rozszerzania sie i wszechswiat wyglada jak stacjonarny z takim przesunieciem ku czewieni jakie wynika z teori Einsteina z dokladnoscia do jednedgo odchylenia standartowego (czyli tak jak teoria Einsteina przewiduje ze powien wygladac stacjonarny wszechswiat). Rozszerzanie sie okazuje sie zludzeniem wywolanym przepowiedzianym przez teorie Einsteina zwalnianiem czasu własnego galaktyk proporcjonalnie do krzywizny przestrzeni zakumulowanej miedzy galktyka w głebokiej przestrzeni i obsewatorem na Ziemi.

[8]      Kwazary sa to obiekty ktore jakoby majac rozmiary takie jak gwiazdy a promieniuja wiecej energii niz cale galaktyki zawierajace miliardy gwiazd. Te obiekty istineja w HWW poniewaz HWW zaklada, ze odleglosc od Ziemi obiektow w rozszerajacym sie wszechwiecie musi byc scisle zalezna od przeuniecia ku czerwieni widma swiatla przychodzacego od tych obiektow. Czyli przesuniecie widama musi okreslac odleglosc kwazarow od Ziemi. Poniewaz kwazary maja wyjatkowo duze przesuniecia widma ku czerwieni zwolennicy hipotezy Wielkiego Wybuchu sa pewni ze ich odleglosci od nas sa odpowiednio duze. Bedac w takich duzych odleglosciach musza odpowiednio mocno swiecic zeby byly tak dobrze widoczne jak sa. Stad sie bierze ta olbrzymia moc promieniowania kwazarow.
         Weglug dokladniejszej OTW uwzgledniajacej to ze przesuniecie swiatla ku czrwieni jest sprzezone z krzywizna przestrzeni kwazary moga byc tylko otoczone duzymi chmurami pylu czyli przestrzenia o duzej krzywiznie. Ten fakt wystarczy zeby ich swiatlo mialo duze przesuniecie ku czewieni symulujac duza odleglosc od nas. Halton Arp badajacy cale zycie kwazary tez jest przekonany, ze HWW jest falszywa jednak z jakiegos powodu nie wierzy ze krzywizna przetrzeni gra w tym jakas srole (o ile sie moglem zorientowac z jego lisstow do mnie). I z tego powodu nie moglismy nawiazac zadnej wspolpracy, bo Arp zdecydowal, ze juz wszystko wie i teoria Einstein mu do niczego nie jest potrzebna. Ja zato mysle, ze o wszechswiacie nie wiem duzo (klepiac cale zycie raczej gline i kibord niz patrzac w teleskop) i chetnie bym porozmawial z prawdziwym astronomem. Jednak Arp upiera sie przy swojej hipotezie stopniowego zmieniania sie masy czastek przez co stracil poparcie fizykow, ktorzy w zmienianie sie masy czastek nie wierza.
         Przypadek Arpa (i Narlikara, matematyka, ktory z nim wspolpracuje to przypadek kiedy specjalisci tacy jak astronom i matematyk widza glupote obecnie panujacej hipotezy ale nie znajac sposobu na wybrniecie z tego wymyslaja wlasna rownie bezsensowna hipoteze bo nie sadza, ze sensowna hipotez moze byc wynikiem teorii Einsteina. A przedewszystkim powinni dowiedziec sie jak to wszystko wyglada w teorii Einstaina. Bo zwolennicy dzialania we wszechswiecie sil nadprzyrodzonycj twierdza, ze ich hipoteza jest popierana przez samego Einsteina i przytaczaja jako poszlake tego, ze sam Einstein powiedzial ze palnal najwieksze glupstwo swojego zycia odkrywajac stala kosmologiczna ktora uczynila mozliwym matematycznie to, ze sie wszechswiat nie rozszerza. Ale nie wspominaja, ze przyczyna, ze Einstein uwazal to za glupote moze byc nie to ze Einstein zaczal uwazac, ze wszechswiat sie rozszerza (Einstein powiedzial ze "kiedy matmatycy zaczeli mu tlumaczyc jego teorie przestal ja rozumiec") ale ze zobaczyl ze ta stala nie moze istniec bo jego rownanie polowe musi byc stabilne i bez niej poniewaz energii nie mozna tworzyc z niczego nawet jezeli jacys matematycy uwazaja, ze mozna. I najprawdopodobniej dlatego w 1950 Einstein napisal, ze "tensor metryczny nie moze byc symetryczny co uniewaznilo HWW, ktora opiera sie na symetrycznym tensorze metrycznym czasopsrzestrzeni. Uwaga Einsteina z 1950 zostala zatajona w podstawowym dziele na temat grawitacji wydanym w 1973 (18 lat po smierci Einsteina) napisanego wspolnie przez trzech zwolennikow hipotezy Wielkiego Wybuchu, Misnera, Thorne'a i Wheelera, beztrosko wymyslajacych fikcyjne fakty (niektore uniewaznione przez astronomow dopiero w 1998) mimo ze ani teoria Einsteina ani zwykla fizyka na takie fikcje (jak n.p. tworzenie energii z niczego albo istnienie zakrzywionej czasoprzestrzeni) nie pozwalala: w Teorii Einsteina, w jego "cylindrycznej" czasoprzestrzeni przestrzen jest zakrzywiona ale czasoprzestrzen jest plaska (euklidesowa).

[9]      Ciemna energia jest wymyslona spcjalnie po to zeby tlumaczyc zalozone w HWW przyspiesone rozszarzanie sie wszechswiata. Dotad natura tej energii jest badana jako niezwykle zagadkowa. OTW Einsteina nie ma tych problemow poniewaz wynika z niej ze zalozenie ze przyczyna przesuniecia ku czerwieni swiatla przychodzacego z dalekich galaktyk jest rozszerzanie sie wszechswiata pociaga za sosba fakt ze to rozszerzanie sie powinno wygladac jak przyspieszone i to z obserwowanym przyspieszeniem z dokladnoscia lepsza od jednego odchylenia standartowego. Cale przyspsiesznie rozszerzania sie jest wiec zludzeniem (tak samo jak samo rozszerzanie sie) i nie musi byc tlumacone istnieniem "ciemnej energii" a tymbardziej jej wplywem na galaktyki.

[10]    Tworzenie energii z niczego jest HWW potrzbne bo gdyby go nie bylo to kosmologiczne przzesssuniecie ku czerwieni swiatla z galaktyk moznaby wytlumaczyc teoria Einsteina, cemu astrolitycy chca koniecznie zapobiec, zeby uratowac HWW. I kiedy sie okazalo, ze zeby wszechswiat sie rozszerzal trzeba doatarczyc energii fotonom, zeby sksompensowac ich przesuniecie ku czerwieni wywolane dynamicznym tarciem (zeby wygladalo tak jakby bylo wywolane rozszeraniem sie wszechswiata) kosmologowie zrezygnowali z zasady zachowania energii i dla dobra sprawy (utrzymania HWW) zalozyli ze energie zostaje "jakos" tworona z niczego. Oczywiscie, zeby to teorzenie enegrii z niczego dokladniej zbadac potrzeba kilku natepnych miliardow dolarow.

[11]    Odchylenie standartowe. Kazdy pomiar jest obarczony pewnym bledem wiec "absolutnie" dokladne pomiary nie istnieja. Zwykle "dobrze" robione pomiary maja narzucony na nie pewien "szum" powodowany roznymi przyczynami nie dajacymi sie usunac (jezeli przyczyny daja sie usunac, np. przez wielokrotne powtarzanie pomiaru to taki pomiar nie jest "dobrze zrobiony", jest poprostu wadliwy). Odchylenie standartowe to jest amplituda tego szumu "dobrze zrobionych pomiarow", w ktorych sumu juz nie mozna zmniejszyc i "jedno odchylenie standartowe" oznacza ze jest mozliwe ze miezona wielkosc jest taka jaka wynika z danej teorii a blad to tylko blad "dobrze zrobionego pomiaru".

[12]    Paradoks wzglednosci czasu w OTW polega na tym, ze czas własny galaktyk w głebokiej przestrzeni biegnie zawsze wolniej niz czas własny obserwatora nawet kiedy obserwatora umiescic na jednej z tych galaktyk i stamtad patrzy na nasza Galaktyke (i Ziemie w niej). To znaczy czas własny biegnie zawsze wolniej w galaktyce, na ktora patrzy obserwator. Rozwiazaniem pradoksu jest to, ze taka sytuacja nie powoduje zadnych sprzecznisci logicznych tak jak takich sprzecznosci logicznych nie powoduje "paradoks blizniat" w Szczegolnej Teorii Wzglednosci Einsteina (ze w poruszajacych sie wzgledem siebie ukladach czas biegnie wolniej zawsze w ukladzie na ktory patrzy obserwator).
         Dowodem na to, ze paradoks wzglednosci czasu nie powoduje logicznych sprzecznosci jest istnienie hipotetycznego modelu wszechswiata z czasem absolutnym (jak model HWW) w ktorym czas absolutny biegnie coraz szybciej. Wtedy w galaktyce na ktora patrzy obserwator wszystkie procesy bedzie widział zachodzace wolniej z powodu opoznienia wywolanego skonczona predkosci swiatła (zanim czas obserwowanej Galaktyki bedzie taki sam jak czas własny obserwatora musi uplynac troche czasu potrzebnego na przeniesienie obrazu obserwowanej galaktyki do obserwatora).

[13]   Interpretacja siły grawitacyjnej w newtonowskiej grawitacji to była "siła przyciagania" miedzy masami wszechswiata, n.p. M i m. Einstein pokazał, ze takich sił przyciagania nie ma wiec musiał pokazac co je zastapilo. Okazuje sie, ze zastapiła je skombinowana akcja krzywizny przestrzeni i rownej jej (procentowo) dylatacji czasu. Poniewaz energia zawarta w masie m to jej E = m c2 a siła to stosunek zmiany energii -dE do przyrostu drogi na ktorej ta zmiana energii wystepuje dx, to zeby wystapiła sila trzeba zeby na drodze dx zmalała energia E. Do tego trzeba zeby c (szybkosc swiatla) sie nieco zmniejszyla zeby wystapil ubytek energii -dE. Okazuje sie, ze rzeczywiscie predkosc swiatła w zakrzywionej przestrzeni maleje w poblizy masy M i to o tyle, ze siła F = -dE / dx = g m gdzie g jest "przyspieszeniem pola grawitacyjnego" w poblizu tej masy M. Siła F to jest ta sama siła ktora wystepuje we wzorze Newtona F = G M m / r2. W ten sposob okazalo sie, ze wzory Newtona to przyblizona matematyka opisujaca einsteinowska fizyke grawitacji, a sama fizyka jest spowodowana nie przyciaganiem sie masys m do masy M ale zmiana energii czastki o masie m ktora z kolei jest wywolana zmiana c w poblizu masy M zakrzywiajacej przestrzen i powodujacej zmiane c poprzez dylatacje czasu i rowna jej krzywizne przestrzeni.
         Jezeli kogos interesuje jak predkosc swiatla zmienia sie w polu grawitacyjnym o przyspieszeniu g trzeba zobaczyc jak to sie dzieje w rakiecie przyspieszajacej z przyspieszeniem g i jak w takiej rakiecie zakrzywia sie promien swiatla. Stad sie wziela einsteinowska zasada rownowaznosci przyspieszenia i pola grawitacyjnego i "przyciaganie grawitacyjne" wyeliminowane z fizyki. Bo gdyby sila "przyciagania gravitacyjnego" istniala to sila ciezkosci bylaby dwa razy wieksza niz jest w rzeczywistosci: jedna czesc od "przyciagania grawitacyjnego" i druga od zmiany predkosci swiatła w poblizu masy M i dazenia masy m do pozycji mniejszej energii. Poniewaz te dwie siły sa takie same a ich suma jest rowna tylko jednej z nich to newtonowska siła jako nie fizyczna (bo dzialajaca na odleglosc) znika i zostaje tylko siła wynikajaca z krzywizny przestrzeni i dylatacji czasu w poblizu masy M dzialajacych na energie czastki o masie m w ten sposob ze ja zmniejsza w kierunku masy M symylujac przyciaganie. W ten sposob została wyjasnina zagadka niemal doskonalej matematyki Newtona przy pomocy fizyki Einsteina, ktora narazie mozemy uwazac za prawdziwa fizyke a wiec OTW Einsteina za teorie fizyczna.

[14]   Topologia czasoprzestrzeni Einsteina to cylinder wzdluz osi czasu ktorego przekroje przestrzenne to 3-sfery o promieniu Einsteina.

[15]   Sprzezenie czasu z przestrzenia we wszechswiecie Einsteina polega na tym, ze dodatnio zakrzywiona (wypukła) przestrzen jest kompensowana dylatacja czasu w ten sposob, ze objetosc czasoprzestrzeni pozostaje stala a wiec czasoprzestrzen jest plaska. Ta cecha czasoprzestrzeni wszechswiata Einsteina powoduje wykladnicze przesuniecie ku czerwieni swiatla przychidzacego z dalekich galaktyk wywołujace złudzenie coraz szybciej rozszerzajacej sie przestrzeni jezeli to przesuniecie ku czerwieni interpretowac jako przesuniecie dopplerowskie wywolane recesja galaktyk.

[16]   Tensor drugiego rzedu to twor opisujacy jakies zdarzenie czasoprzestrzeni mowiace o tym KIEDY sie cos zdarzylo (jedna wspolrzedna czasowa t), GDZIE (trzy wspolrzedne przestrzenne x, y, z) i ponadto jakie te rzeczy miały wzajemny wpływ siesbie (szesc dodatkowych wyrazow opisujacych zwiazki mieszane t-x, t-y, t-z, x-y, x-z, y-z). Wiec tensor 2-go rzedu mozna opisac tablica o wymiarach 4×4 w ktorej jest maksymalnie 10 wyrazow jest niezaleznych od siebie. Tensor drugiego rzedu mozna rozlozyc na czesci symetryczna i antysymetryczna z ktorych kazda moze byc zerowa lub niezerowa.

[17]   Tensor pierwszego rzedu to twor opisujacy jakies zdarzenie w czasoprzestrzeni przy pomocy czterech liczb mowiących o tym KIEDY sie cos zdarzylo, jedna wspolrzedna czasowa t: odległosc w czasie od czasu zero, i GDZIE, trzy wspolrzedne przestrzenne x: odległosc od punktu zero w prawo, y: odległosc od punktu zero w głąb i z: odległosc od punktu zero w górę. Ta czworka liczb nazywa się czterowektorem. Jezeli wspolrzedna czasowa nas nie interesuje to mamy doczynienia ze zwyklym wektorem (przestrzennym) majacym tylko trzy wspolrzedne x, y, z pokazujacym, jak zwykła atrzałka (wektor kontrawariantny), kierunek czegos i wielkosc tego czegos jako dlugosc tej strzałki. Wektor dylatacji czasu pokazuje jak zmniejsza sie szybkosc uplywu czasu w kierunkach x, y, z.

[18]    Astrolityka (polityka stosowana w fizyce grawitacji i w astronomii). Nazwa powstała ze skrzyżowania astronomii i bajkolityki a bajkolityka to sposób prowadzenia polityki przy pomocy nabijania poblicznosci w butelkę opowiadaniem jej bajek, które na oko wydają się prawdopodobne.
         Publiczność nie może naogół tych bajek zweryfikować z braku niezbędnej wiedzy a nie domyślając się dlaczego miałaby być oszukiwana, często tym bajkom wierzy. Bo Homo sapiens jest tak skonstruowany prez ewolucję, że wierzy w rzeczy, które mu się wydają prawdopodobne jeżeli są mu wmawiane przez autorytety którym wierzy, takie jak rodzice, politycy, Pan Bóg, Lenin, Stalin, Hitler czy lokalni demagodzy powołujący się przważnie na koniecznosc wymuszenia zasad, sprawiedliwosci, prawa, lub ogólnego dobrobytu, nawet jeżeli te zasady są ze sobą sprzeczne (po czym najłatwiej demagogów poznać). Szczególnie jeżeli w te bajki wierza też sławni fizycy, matematycy, astronomowie, lub tylko księża, którzy przypadkowo sa też fizykami, matematykami, lub astronomami jak n. p. George LeMaitre, który wyssał z palca Hipotezę Wielkiego Wybuchu, w którą jednak Einstein, nie wierząc w siły nadprzyrodzone jak i w możliwość tworzenia energii z niczego, nie wierzył.
         N. p. Tycho Brache, największy autorytet astronomiczny swoich czasów już po odkryciu Kopernika w 1543, był zdania że to jednak Słońce obiega Ziemię raz na dobę bo gdyby Ziemia obiegała Słońce to bliskie gwiazy w ciągu roku zakreślałyby na tle dalekich gwiazd małe elipski (zjawisko znane jako "paralaksa gwiazd") chyba, że gwiazy byłyby tak daleko że te elipski byłyby zbyt małe, żeby je było widać. Ale przecież dla Pana Boga nie miałoby żadnego sensu umieszcznie gwiaz tak daleko żeby nie było widać ich paralaks. Więc każdy kto wierzy że Pan Bóg postępuje sensownie nie może wierzyć, że Ziemia obiega Słońce, bo przecież żadnej paralaksy nie widać a widać wyrażnie, że to Słońce obiega ziemię, która w dodatku musi być płaska bo gdyby była okrągła to cała woda by z niej odrazu spłynęła bo przecież woda zawsze spływa w dół. W ten sposób w dziejach cywilizacji wielomilionowe narody zostały wielokrotnie nabite w butelkę przy pomocy wydawałoby się rozsądnych argumentów i proces ciągle trwa.
         Astrolityka została wprowadzona do astronomii przez zwolenników Hipotezy Wielkiego Wybuchu (HWW), w którym jakoby został stworzony cały Wszechświat w postaci punktu o wymiarach mniejszych niż jakikolwiek piksel na ekranie z którego czytelnik czyta te słowa i astrolitycy poważnie w to wierzą (albo przynajmniej tak mówią) że cały wszechświat został stworzony około 14 miliardów lat temu w ten sposób. Oczywiście rozumieją, że to "dziwne", bo niektóre gwiazdy wyglądają tak jakby ich wiek był ponad 40 miliardów lat ale mają nadzieję, że przyszłe pokolenia wytłumaczą też i tą sprzeczność (zresztą nie jedyną w HWW). Aktywność atrolityków polega narazie na opanowywaniu czasopism naukowych i środków masowego przekazu w celu niedopuszczenia do publikowania wiadomosci świadczących na korzyść Ogólnej Teorii Wzglednosci (OTW) Einsteina i jego poglądu na fizykę, w którym przyjmuje się, że energia nie może powstać z niczego więc wszechświat nie ma innego wyjścia jak istnieć zawsze. N.p. koła zbliżone do Kansas University (tego, który uznał kreacjonizm ze dyscyplinę naukową) nazwały opozycję do HWW "spiskiem ateistów".
         W tym tłumaczeniu angielskiego tekstu podzielono astronomów (wliczjąc do nich kosmologów) na dwie klasy: na astronomów właściwych nazwanych po prostu astronomami i nie popierających sposobami pozanaukowymi HWW bo zajmujacych sie nauką, ale stanowiących nieznaczny procent populacji astronomów, i na astrolityków, stanowiących pozostałą część populacji astronomów, zajmujących sie polityką i popierających HWW, często tylko z powodu braku dostatecznego kontaktu z OTW Einsteina, która większości fizyków wydaje się zbyt trudna żeby ją rozumieć.
         Astrolityka, cieszy się dużym powodzeniem wśród astronomów i fizyków, którzy wolą robić karierę w administrowaniu nauką (i rozdzielaniu miliardów dolarów na badania naukowe) raczej niż w samej nauce (i łamaniu sobie głowy nad rozwiązywaniem probemów naukowych). Z punktu widzeina jej treści jej główna cechą jest odrzucenie zasady zachowania energii no bo gdyby zasada zachowania energii była ważna to wystarczyłaby do wytłumaczenia obserwcji astronomicznych i nie miałaby wtedy sensu HWW a z nią i kreacjonizm na kosmoczną skalę. Astrolitycy motywują odrzucenie zasady zachowania energii jej (rzekomo) "pomijalnym wpływem" na fizykę Wszechświata i (rzekomym) uproszczeniem fizyki, bo wtedy czasoprzestrzen daje się opisać symetrycznym tensorem, a w wypadku zachowania energii musiałaby być opinsane niesymetrycznym tensorem, więc więcej kramu. To otwiera droge do uznania działania sił nadprzyrodzonych we wszystkich przypadkach kiedy ta zasada zabrania pewnych zjawisk astronomicznych (jak n.p. "rozszerzania się Wszechświata"). Bez "rozszerzania sie Wszechświata" "Wielki Wybuch" też nie ma sensu. Moze nawet powstać wrażenie że to było celem wprowadzenia tego "uproszczenia" bo wtedy pozostałe hipotetyczne zjawiska przedstawiane w HWW jako fakty w sposób niezauważalny dla laików implikują konieczność zaprzeczenia zasadzie zachowania energii jakoby z punktu widzenia fizyki Einsteina (bo że odrzucono zasadę zachowania energii tylko dla "uproszczenia" fizyki mało kto będzie pamiętał w dodatku nie rozumiejąc mechanizmu odrzucenia tej zasady). Z tego wynika że odrzucenie zasady zachowania energii mogło być w rzeczywistości założeniem zrobionym przez astrolitykow tak aby wynikało z pozostałych hipotetycznych zjawisk HWW i w sposób niezauważalny dla tych astrofizyków, którzy nie mają wystrczającego kontaktu z OTW Einsteina, co dotyczy nie tylko astrofizyków ale i wiekszosci wszystkich fizyków właczajac wielu "fizyków grawitacyjnych" nazywanych "relatywistami", aby ich nauke odciąć od krytyki pozostałych fizyków jakoby nie rozumiejacych OTW, w ktorej (jakoby) zasada zachowania energii nie dziala. Dlatego dzisiaj przeciętny student fizyki, uczony fizyki przez astrolityków uważa, że zasada zachowania energii działa tylko (a nie też) w fizyce newtonowskiej, która nie jest nawet teorią fizyczną ale matematyczną jak wyjaśniono na poczatku tych przypisów.
         Więc ostatecznie: astrolitycy wymyślili sobie, że Wszechświat się rozszerza (bo im się wydawało, że redshift Hubble'a o tym świadczył). Jeżeli się rozszerza to znaczy, że (jakoby "znikomą") energię potrzebną do kompensowania strat energii fotonów na ich dynamiczne tarcie można tworzyć (z niczego). Jeżeli można energię tworzyć z niczego to znaczy, że wszechświat może się rozszerzać. Jeżeli może to dlaczego miałby się nie rozszerzać jeżeli wygląda jakby się rozszerzał? Więc sie okazało że astronomowie dowiedli że Wszechświat się "rzeczywiście rozszerza" i to nie jest wcale sprzeczne z nauką! W ten sposób nauka spotkała się z metafizyką i okazało się, że może nawet da się ją pogodzić z religią... I większość astronomów przyjęła takie rozumowaie za logiczne. Tak jak Tycho Brahe przyjął za logiczne, że Bóg nie mógł umieścić gwiazd dalej niż hipoteza Tycha Brache zakładała. Współcześni astronomwie nie widzą podobieństwa tego, że Słońce wygląda jakby obiegało Ziemię do tego, że wszechświat wyląda jakby się rozszerzał. A kij wetknięty do wody, jakby się nagle złamał. Sugeruje to średniowieczną mentalność w r. 2010.

[jj]   Adres dla kierowania pytan i komentarzy: jim_jastrzebski małpa yahoo.com

Narazie nie rozszerzyłem mojej pracy na poziomie zrozumialym dla P. T. Publicznosci ale jeżli ktoś się naprawdę tym tematem interesuje to proszę pisać do mnie na podany powyzej mejlowy adres i będę odpowiadał rozszerzając powoli ten polski tekst. Żeby coś wyczerpująco wytłumaczyć musiałbym napisac całą książke n. p. pod tytułem "Grawitacja i Kosmologia Einsteina dla Liceów". Wtedy będzie lepiej jeżeli będę wiedział co mam tłumaczyć jako rzeczy najbardziej zagadkowe. Nie chciałbym zostawić czytelników z wiarą w cuda kiedy Wszechświat może być całkiem racjonalnie wyjaśniony już na obecnym poziomie wiedzy a jedyne współczesne opisy Wszchswiata jakie widziałem są nie tylko nieprawdziwe (kiedy mowią o "Wielkim Wybuchu") ale poprostu glupie bo wmawiają czytelnikom, że można tworzyc coś z niczego podczas kiedy nie ma na to tak samo jak na "Wielki Wybuch" żadnego dowodu że tak może być.


Podstawy grawitacji Einsteina

Dlaczego grawitacja Einsteina jest teorią kwantową

Siła grawitacyjna to nazwa inercyjnej pseudo siły, która pcha cząstki wszechświata przeciwko czemukolwiek co ogranicza ich swobodny ruch. Bez tego ograniczenia ruchu ruch cząstek jest określony tylko przez prawdopodobieństwo znalezienia się cząstki w położeniu jej najniższej wewnętrznej energii E(xi) = mc2(xi), gdzie xi jest położeniem cząstki. Bez tego ograniczenia ruchu nie ma siły grawitacyjnej.

Siła grawitacyjna nie jest więc "fundamentalną" siłą natury ale tylko siłą bezwładnosci wynikającą z ograniczenia swobodnego ruchu cząstki wzdłuż linii geodezyjnej w czasoprzestrzeni.

Einstein założył, że kolejne położenia najniższej energii cząstki (pozycje największego prawdopodobieństwa znalezienia się cząstki w tym miejscu) są okreslone przez przez krzywizny czasoprzestrzeni które zależą od położenia xi i że tworzą linię geodezjną w czasoprzestrzeni (i narazie ciągle wygląda że miał rację). Powyższe pokazuje że teoria grawitacji Einsteina jest teorią kwantową automatycznie: żadna siła nie decyduje o ruchu cząstki ale tylko pradopodobieństwo znalezienia jej w pozycji jej najniższej energii.

Bespośrednim powodem zmniejszania się wewnętrznej energi cząstki w pobliżu materialnych obiektow, w kierunku tych obiektow, są dwa, sprzeżone z sobą, liczbowo rowne sobie (we względnych jednostkach) zjawiska. Pierwsze z nich to że w tym kierunku czas biegnie wolniej (zjawisko znane jako grawitacyjna dylatacja czasu). Drugie to zwiększona ilosc przestrzeni w tym kierunku (zjawisko znane jako krzywizna przestrzeni) więc przebycie powiększonej przestrzeni zabiera przy każdej prędkości dwa razy więcej czasu niż gdyby jego przyczyną byla tylko dylatacja czasu odpowiadająca grawitacji w plaskiej przestrzeni. Oba efekty powodują zmniejszanie wszystkich prędkości a więc i wszystkich energii i pędów cząstek. Cokolwię wykonuje jakikolwiek ruch, obrót albo wibrację robi to wolniej w pobliżu materialnych obiektów a więc zawiera mniej energii niż przed tym zanim cząstka dostała się w pobliże materialnego obiektu. Energia każdej cząstki zmniejsza się wzdłuż tego szczególnego kierunku proporcjonalnie do kwadratu "grawitacyjnej prędkości światła" (prędkość światła w otoczeniu cząstki zmieniająca się zgodnie z krzywizną przestrzeni i dylatacją czasu w otoczeniu cząstki). Jeżeli swobodny ruch cząstki jest ograniczony przez jakąś przeszkode to ta przeszkoda wywołuje parcie przez czastkę na tą przeszkodę siłą bezwładności wzdłuż kierunku zwiększonej ilości przestrzeni i spowolnionego czasu. Ta siła (będąc z natury siłą bezwładności bo pojawia się tylko kiedy swobodny ruch czastki jest ograniczony) nazywa się tradycyjnie "siłą grawitacyjną" a energia wewnętrzna cząstki jest jej "energią grawitacyjną" bo jej pochodna po drodze jest równa "sile grawitacyjnej" Fi = - dE(xi)/dxi = mai, gdzie ai jest przyspieszeniem z jakim cząstka porusza się w swobodnym spadku, kiedy żadna siła na cząstkę nie działa i jej położenie jest określone tylko przez gradient jej wewnętrznej ("grawitacyjnej") energii.

Przyspieszenie musi być takie bo nadmiar wewnętrznej energii który cząstka traci kiedy "grawitacyjna szybkość światła" zmniejsza się zamienia się na kinetyczną energię ruchu cząstki a więc energią jest zachowana automatycznie. I oczywiście w ruchu swobodnym całkowita zmiana energii cząstki jest automatycznie równa zeru: dEtotal(vi,xi) / dxi = 0. To jest powodem zachowania energii w grawitacji. Ponieważ Natura nie może tworzyć energii z niczego, występuje przyspieszenie ai w swobodnym spadku, które wynika z tej niemożliwości Natury tworzenia energii z niczego.

Ponieważ w fizyce Einsteina siła grawitacyjna jest pochodną wewnętrznej energii cząstki E = mc2 to znaczy, że energią grawitacyjna ma dobrze zdefiniowane położenie w przestrzeni, mianowicie położenie samej grawitującej cząstki. Siła grawitacyjna jest siłą bezwładności wytworzoną przez pewną, naogół zmieniący się układ energii w przestrzeni (i ze zmianami w tym układzie rozchodzącymi się z prędkością światła), czyli jej przyzyną jest zasada zachowania energii i nic więcej. Porzucenie zasady zachowania energii równa się porzuceniu wytłumaczenia mechanizmu powstawanie sił grawitacyjnych w fizyce Einsteina. To jest ważna cecha grawitacji Einsteina, że nie ma niczego więcej poza geometrią czasoprzestrzeni. Krzywizny przestrzeni i zasada zachowania energii kontrolują wszystkie zjawiska grawitacyjne we wszechświecie włącznie z jego rzekomym przyspieszonym rozszerzaniem się.

Siła grawitacyjna bedzie wyprowadzona poniżej i wtedy będzie można zobaczyć dlaczego musi mieć naturę kwantową automatycznie: Atom wymieniający kwant energii n.p. foton z innym atomem traci przez to także kwant swojej energii grawitacyjnej (ΔE = Δm c2 = hν) co mówi, że fotony są także kwantami energii grawitacyjnej więc Hertz w rzeczywistości odkrył także fale grawitacyjne nawet tego nie podejrzewając w obu przypadkach (nie wierzył, że fale radiowe moą być użyte do jakiegokolwiek przektycznego celu poza eksperymentami w laboratorium). Widocznie sami fizycy nie wystarczą żeby stworzyć postęp w nauce i bez inżynierów moglibyśmy ciągle siedzieć w jaskiniach zastanawiając się nad tworzeniem energii z niczego.

=== DO PRZETŁUMACZENIA ===

Why gravitational force is Fg = - d(mc2) / dx

In our frame of reference the total energy of any particle is
  E = m(v) c2(x) (1)
where m(v) is inertial mass of the particle depending on the velocity of particle in our frame of reference, or
  m(v) = m / [ 1 - v2(x) / c2 ]1/2 (2)
where m is the rest mass of particle, an expression familiar from special relativity, where v is velocity of the particle in our frame of reference, x is displacement within this frame, and c(x) is "gravitational speed of light" within this frame, or
  c(x) = c [goo(x)]1/4 (3)
where goo is time-time term of metric tensor of spacetime, or (dτ/dt)2, where τ is the proper time of point in space and t is the coordinate time of observer observing this point in space. So the time at point in space (the proper time of that point in space) is different than the time shown by observer's watch (coordinate time or observer's proper time).

The derivative of energy (1) with respect to displacement x (a derivative that when with opposite sign is called "force that pushes the particle" since the particle always tries to achieve a lower energy level), putting c(x=0) = c and m(v2=0) = m, is
  dE/dx = c2 [dm(v)/dx] + 2 c m [dc(x)/dx](4)

Since for a particle at rest in our frame of reference v = 0 then from (2) dm(v)/dx = dm/dx = 0. What is left is dc(x)/dx and in the real world the light ray bends in the vicinity of a material object twice as much as it is required by curvature of space and so it means that around material objects speed of light changes and it better be dc(x)/dx = - g / 2c because otherwise energy (1) couldn't be gravitational energy. But if it is then in a static situations we should get some force F(x) = - dE/dx acting on a particle pushing it in the direction of its diminishing energy. Substituting dm(v)/dx = 0 and dc(x)/dx = - g / 2c into (4) we have
  Fg(x) = - dE/dx = g m (5)
and therefore exactly the same as Newtonian inertial force. And it is our static gravitational force the same as Newtonian gravitational force. Except that we figured out this force directly from the diminishing speed of light in direction of gravitational field g (which we intend to show that it is a necessary consequence of time dilation and the curvature of space).

Then our gravitational energy is the internal energy of a particle, given by (1) at v = 0 and so for m = rest mass being the rest energy of the particle. This gravitatonal energy being the rest energy is located not in the "field" but within the particle itself. Which is different than in Newtonian gravitation where gravitational (potential energy) is located "somewhere" in "some Newtonian field of forces". There is not such field needed (nor it exists) in Einstein's gravitation.

Now we have to prove that our working assumption that dc(x)/dx = - g / 2c is actually true.

Why dc(x)/dx = - g / 2c

We need to find out how the gravitational speed of light c(x) is related to gravitational field g. To figure out this relation we need to remember the following facts:

The angle of deflection of light ray in vicinity of material objects is twice as large as it would be predicted by existence of Newtonian gravitational field due to time dilation. Einstein's guess was that half of this angle of deflection is due to time dilation that simulates the Newtonian gravitation and the other half is due to the curvature of space that has no counterpart in Newtonian gravitation.

Next fact is that when the time slows down everything is running more slowly in the same space. When one side of a light ray runs more slowly than the other the light ray bends in direction of smaller c(x) and the angle of deflection is
  φ = - [dc(x)/dx] t (6)
where dc(x)/dx is change in speed of light per unit of distance across the ray and t is the time of light passing the area of changed speed of light.

In a flat space the angle of deflection of light ray would be due only to the change in speed of light across the ray. In a situation when space is curved the curvature of space bends the light ray without any change in the speed of light since then both sides of the light ray move in the (curved) space straight. The light "gets bent" (but actually going straight in a bent space) due to the space curvature without a difference between speeds of light across the ray. So to find observationally dc/dx we need to take a half of the observed angle of deflection of light in gravitational field g and apply equation (6) to it.

The angle of deflection of light ray may be derived from an example with a rocket ship in space, sufficiently far from all material objects not to feel any influence of those objects, accelerating let's say as much as the particles that fall on the earth. If there is a light ray that enters the rocket ship perpendicularly to the direction of acceleration of rocket ship the observer in the rocket ship will feel gravitational field but the light ray won't and so it will move along a straight path in relation to the fixed points outside accelerating rocket ship. The observer accelerating with the rocket ship however will see the light ray bent towards the rear end of rocket ship (assuming that the rocket ship accelerates forwards). In relation to the rocket ship that is accelerating "up" with acceleration g the ray is dropping "down" with the same acceleration g. The height of this drop is (integrating the acceleration g twice with respect to time)
  h = g t2 / 2 (7)
where t is the time that takes the light to cross the rocket ship. In relation to observer accelerating with the rocket ship the light is moving along a parabola, which for our purposes may be approximated very well by an arc of a circle. The tangent to this circle at the point where the ray enters the rocket ship crosses halfway through the rocket ship the tangent to the circle at the point of leaving the rocket ship. It makes the angle between these tangents (angle of deflection of ray), substituting h from (7):
  Θ = h / (t c / 2) = g t / c (8)

According to Einstein's principle of equivalence of acceleration and gravitational field this case is identical to the case when the light ray moves across a rocket ship that is standing on Earth, and so the ray bends in gravitational field g, the same as the ray seen by observer in accelerating rocket ship. Since half of this angle comes from the curvature of space and the other half from the change in speed of light across light ray we take φ = Θ / 2 and get change in speed of light from (6) and (8) as
  dc(x)/dx = - g / 2c (9)

Quad Erat Demonstrandum

Vanishing gravitational force in free fall

So we've showed that energy (1), the total energy of a particle, is composed of its (in general huge) gravitational energy Eg = mc2 that produces a required gravitational force by changing itself along a distance due to the changing speed of light in curved space where the time is dilated, plus (in general tiny) kinetic energy Ek = [m(v) - m]c2. The value of gravitational force might be obtained by reversing the direction of the derivative of gravitational energy with respect to displacement as in F = - dEg / dx.

It turns out that in the real world it is not a gravitational "pull" by "attraction" of some external body but inertial "push" by inertia of the particle in space where there is a change of internal energy of the particle as a function of displacement. So it is not a body attracting other bodies but other bodies are pushed by themselves towards an "apparently attracting" body with this body not attracting them but just modifying the spacetime around herself by her presence in such way that those other bodies get themselves pushed towards the "apparently attracting" body. "Attraction" is a figure of speech here and what is reall is the "push" towards this "apparently attracting" center.

Now we need to do the test with free fall to see if total energy of a particle in free fall doesn't change.

Since in a free fall in gravitational field with acceleration g, velocity v2 = 2 g x, where x is the distance by which the particle has fallen (in direction of its acceleration g) then substituting v2 into (2)
  m(v) = m / (1 - 2 g x / c2 )1/2 (10)

Differentiating with respect to x and ignoring small higher order terms
  dm(v)/dx = m g / c2 (11)

After substituting (9) and (11) to (4) we have a change of total energy of a free falling particle as
  dE/dx = 0 (12)
which shows that there is no change in the total energy of a free falling particle and so the whole kinetic energy of a free falling particle is the energy by which its internal energy (Eg = mc2) (a.k.a. "gravitational energy") diminishes.


Illusion of accelerating expansion of space

If one assumes that the redshift of galaxies is due to their velocity (effect called "Doppler effect") then universe looks as if it were expanding and its expansion were accelerating. This is so since the light coming from distant galaxies has on average a smaller frequency (is "redder") than the light generated by the same sources close to observer.

The reason for this smaller frequency of photons was assumed by BBC theorists to be a recessional velocity of galaxies causing redshift through Doppler effect but it turned out that the time at those galaxies runs slower than at observer and so the effect of the expansion of space has been simulated. Furthermore the simulated expansion looked as if the space were expanding with accelerating expansion.

This effect of the time running slower in deep space turned out to be necessity if energy couldn't be made out of nothing and the simple derivation of this effect, from the principle of conservation of energy, is presented below for a spherical light wave and a derivation with a different method for a planar light wave, with a more detailed explanation of the method of obtaining the result, is in Appendix 2.

The Hubble constant of Einstein's universe calculated for a spherical light wave

Introducing c the speed of light, G the Newtonian gravitational constant, ρ the density of dust of Einstein's universe, Ed = Eo - E, the gravitational energy acquired by the dust due to gravitational interaction between dust and photons (and so "lost" by the light after light of energy Eo got radiated out from a point in space at radial coordinate r = 0, due to the principle of conservation of energy) so the linear density of simulated "Newtonian gravitational force" acting on the dust of Einstein's universe inside the shell of spherical wave is
  4πGρ( Eo - Ed ) / c2 (13)
On the other hand this "linear density of gravitational force" is from its definition equal to
  d2E / dr2 (14)
Substituting "Einstein's cosmological constant" ΛE for 4πGρ / c2 and E for energy of photons one gets
  d2E / dr2 = ΛE E (15)
Solving this equation, with initial conditions E( r = 0 ) = Eo and ( dE/dr )( r = 0 ) = - sqrt(ΛE )Eo and selecting solution that has physical sense, one gets
  E = Eoexp( - ΛE 1/2 r) (16)
or using "Einstein's radius of universe" to simplify the result since ΛE = 1 / RE2 the result is
  E = Eo exp( - r / RE ) (17)
It is not a strange coincidence that we get the radius of curvature of space through Newtonian math but a necessary result following from a fact that in universe in which energy is conserved, if the math is right (as the Newtonian math is), the relation between the Hubble redshift and the curvature of space must be as expressed by the above equation.

The Einsteinian interpretation of the above is of course the time running slower at a distance form observer according to relation
  dτ / dt = exp( - r / RE ) (18)
where τ is proper time at observed place in deep space and t is coordinate time (the proper time of observer).

This equation presents this "big leap" from Newton's math to Einstein's physics that has to be made to see why Newton's math reflects so faithfully Einstein's physics and how the curvature of spacetime (which by-the-way turns out to be intrinsically flat) is the reflection of Newtonian force, which Newton in his wisdom refused to accept as being a physical force but only a mathematical model of something. Now we know the physics that the Newtonian "force" is a model of. It turns out to be the curvature of flat (as it is shown in the next equation) Einstein's spacetime. After differentiating eq. (18) at r = 0 we get a relation between the time dilation in deep space per unit of distance (in radial direction) (d2τ / dt dr)2 and the curvature of space (1 / RE2) as
  (d2τ / dt dr)2 - ΛE = 0 (19)
which shows that the spacetime is intrinsically flat as suggested already by Narlikar and Arp, 1993. In a general form it might look like (d2τ / dtμ drν) gμν = H = - 2 ΛE = - Rμν gμν = - R where d's are partial, indexes μ and ν [0, 1, 2, 3] denote directions, in particular (dτ / dt)μ is general time dilation in direction μ, and Rμν is Ricci curvature tensor. If 2 ΛE = R then Einstein's modification of his field equation from 1917 by adding to it cosmological constant might be not needed since it might produce the same result of stationary universe additionally with Hubble redshift explained by plain math. Then Einstein's field equation loses its cosmological constant of 1917 and becomes
  Rμν = 8πTμν   or equivalently   Hμν = - 8πTμν(20)

The redshift produced by the effect of general time dilation is
  Z = exp( r / RE ) - 1 (21)
and therefore it simulates the expansion of space with Hubble constant of this apparent expansion
  Ho = c / RE (22)

The obvious application of this effect is the calculation of density of space of our universe from the value of observed Hubble constant. The value of Hubble constant Ho = 70 km/s/Mpc implies density of space ρ = 6x10 -27 kg/m3 with only twice less relative accuracy as the Hubble constant is determined since Ho ~ sqrt(ρ). Another application might be calculations of densities and sizes of clouds of dust that quasars are located in from the redshifts of those quasars.

After splitting the Hubble constant into Taylor series the acceleration of this apparent expansion comes out as
  dH / dt = - Ho2 / 2 (23)
and it has been observed within a fraction of standard deviation already in 1998 by Supernova Cosmology Project team and therefore predicted by Einstein's theory of gravitation (a.k.a. Einstein's general relativity) over 80 years earlier (see Einstein's photo at front page).

Since now Einstein's theory can't be falsified by observations as it predicts strict conservation of energy (non falsified yet), Einstein's universe (non falsified yet), and other (non falsified yet) observational results within one σ, (which in astronomy means a perfect agreement), then now we may suggest the metric tensor of spacetime not only non symmetric but also degenerate. Despite that, the resulting metric is quite decent
  2 = exp(- r / RE)dt2 + 2sinh(r / RE)dtdr / c - exp(r / RE)dr2 / c2 (24)
shown above for one spatial direction only, since it is isotropic. For r << RE it approximates to Minkowski metric
  2 = dt2 - dr2 / c2 (25)

Dodatki specjalne

[x1] Lambda
[x1]      Stała kosmologiczna jest to stała wystepująca w równaniu Einsteina opisującym grawitację. Od wartosci tej stałej zależy jak wygląda ewolucja wszechświata w czasie i czy wogóle wsechświat ewoluuje. Jeżeli wartość tej stałej jest rowna ΛE = 4πGρ/c2, gdzie G jest newtonowską stałą grawitacyjną 6.67×10-11Nm2/kg2, ρ jest gęstością Wszchświata 6×10-27kg/m3, c jest prędkością światła w prożni 3×108m/s to Wszechświat jest stacjonarny (t.zw. "Wszechświat Einsteina", który znalazł to rozwiazanie w 1917.
         Jeżeli teoria Einsteina jest teorią fizyczną to równanie polowe Einsteina powinno być nieco inne i nie zawierać żadnej stałej kosmologicznej. Powinna ona być zaabsorbowana do tego równania jako zmienna bo fizyka nie powinna zależeć od przypadkowych wartości różnych zmiennych (gęstości wszechświata, w przypadku stałej kosmologicznej). Wtedy równanie polowe przybiera np. formę przedstawiomą w tym artykule jako "wersja Jima równania polowego Einsteina".

[x2] Rownanie polowe Einsteina
[x2]    Rownanie polowe Einsteina to rownanie ułozone z zamiarem dokładnego opisania wszystkich zjawisk grawitacyjnych wystepujących w naturze (a ja nawet myślę że go zgadnąć dobrze nie mógł zanim nie została wyjaśniona sprawa redshiftu Hubble'a co nastąpiło dopiero w r. 1985 kiedy pokazałem, że Wszechświat się nie rozszerza więc stała kosmologiczna ma akurat taką wartość bo równanie polowe ma taką formę. Narazie nie odkryto żadnego przypadku przeczacego rownaniu Einsteina i gdyby taki wogóle nie istniał to by znaczyło, że teoria Einsteina jest "teorią fizyczną" która będzie ważna zawsze tak jak Prawo Archimedesa. W przeciwienstwie do teorii Newtona, matematycznej, ważnej tylko dla pewnych warunków ("pomijalnej" krzywizny przestrzeni).
         W matematycznej (zwanej tez fenomenologiczną) teorii Newtona, o której wiadomo ze nie jest prawdziwa (czego o teorii Einsteina nie wiadomo) są to dwie rzeczy, pierwsza: predkosci musza byc duzo mnejsze od predkości światła i drugia: "pola grawitacyjne" na tyle "słabe" że nie wywolują "zauważalnych" efektów zakrzywiania się promieni światła w tym "polu grawitacyjnym". To jest to samo co jest opisane teoria Einsteina ale bez krzywizny przestrzeni. Przez to HWW jest w zasadzie teoria newtonowka i napewno nieprawdziwą, jeżeli nie uznaje sprzężenia czasu z przestrzenia występującego z calą pewnością w naturze. Dlatego HWW reprezentuje fizyke "uproszczona bardziej niz można" do tego żeby jeszcze pozwalała opisać Naturę z dostatecznie dobrym przybliżeniem.