Zob. też: fuw.edu.pl - pięć lat polskiego Internetu

Z Hożej do Kopenhagi - Pięć lat Internetu w Polsce

(Biuro i Komputer, dodatek do Gazety Wyborczej, nr 40(2219), 1.10.1996)

Internet jest już od pięciu lat obecny w Polsce, ale jego ojcowie-założyciele nie potrafili sobie przypomnieć, kiedy dokładnie nawiązano pierwsze zagraniczne połączenie.

Przed tygodniem w budynku Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego przy ul. Hożej 69 spotkali się ludzie, dzięki którym Polska uzyskała internetowe łącze ze światem. To właśnie fizycy z Hożej tak bardzo palili się do Internetu, że udało im się skutecznie ominąć wiele przeciwności, w tym niechęć władz i surowe ograniczenia COCOM-u (Komitetr Koordynacyjny Wielostronnej Kontroli Eksportu utworzony w 1949 r. przez USA, Japonię, Australię i kraje zachodnioeuropejskie, który miał utrudniać eksport nowoczesnych technologii do krajów komunistycznych).

Pionierzy polskiego Internetu wcale nie porzucili starej miłości. Fizyków z Hożej można dziś spotkać w internetowych instytucjach (szef NASK-u prof. Tomasz Hofmokl), w firmach prywatnych (prezes ATM Roman Szwed), a także w akcjach społecznych związanych z siecią (dr Jacek Gajewski koordynujący program Internet dla Szkół).

Jak to z Internetem było

Dr Gajewski zaczął od komputerowej prehistorii, czyli od początków jakichkolwiek połączeń między komputerami na uniwersyteckiej fizyce. Przypomniano m. in. o komputerze KAR-65 inżyniera Karpińskiego i o pecetach, które w latach 80. sprowadzono do Polski mimo restrykcji COCOM-u.

Pod koniec lat 80. stało się oczywiste, że bez dostępu do sieci nie ma co marzyć o nowoczesnych badaniach naukowych. Logowanie się na zagranicznych komputerach (np. w genewskim ośrodku CERN) przez zwykłą linię telefoniczną nie wchodziło w grę ze względu na wielomilionowe rachunki. Sam prof. Hofmokl odcinał wówczas pracownikom telefoniczne wyjście za granicę, by instytut nie "wykrwawił się" finansowo.

Potrzeba taniego dostępu do sieci stawała się coraz pilniejsza, a podsycali ją wszyscy fizycy wracający z zagranicznych wyjazdów. Okazało się jednak, że zachodnie władze akademickiej sieci EARN, do której Polacy chcieli się podłączyć, ze względów politycznych nie były zachwycone naszym wnioskiem. Na szczęście w 1989 r. zniknęła żelazna kurtyna i EARN przychylnie rozpatrzył nasze podanie. 18 lipca 1990 r. nawiązano pierwsze połączenie w EARN.

Pierwsza sieć

Ale korzystanie z EARN-u ograniczało się w zasadzie do przesyłania poczty elektronicznej. To jeszcze nie był Internet. Polacy nadal nie mieli dostępu do zasobów światowej sieci.

Presja oddolna była jednak na tyle silna, że w 1991 r. dla potrzeb rozwoju Internetu udało się nawet uzyskać sporą jak na owe czasy państwową dotację w wysokości 1 mld starych zł. Za te pieniądze w 1991 r. fizycy z Hożej zbudowali u siebie sieć opartą na internetowym protokole TCP/IP.

Doświadczenia okazały się pomocne już w kilka miesięcy później, kiedy pod koniec sierpnia zestawiono pierwsze internetowe połączenie zagraniczne z Kopenhagą. Najstarszy polski ślad w Internecie to e-mail z Hamburga, będący odpowiedzią na list elektroniczny wysłany wcześniej z Polski. Oryginał listu się nie zachował, ale jako że hamburska odpowiedż ma datę 23 sierpnia 1991 r., pierwsze połączenie musiało nastąpić między 21 a 22 sierpnia. Próby techniczne zakończyły się po miesiącu i od końca września Polska miała internetowe połączenie ze światem, a właściwie z Europą, do USA bowiem "wpuszczono" nas dopiero w 1992 r.

FIDO i Donosy

Niebagatelne zasługi dla rozwoju polskiego Internetu położył Marek Car, były dziennikarz Komputera, dziś szef firmy Polska OnLine i stowarzyszenia Polska Społeczność Internetu. Car przypomniał o dość ciekawym, a mało chyba znanym wątku w sieciowej historii naszego kraju. W 1988 r. jego redakcyjny kolega Władysław Majewski przywiózł z Holandii oprogramowanie do prowadzenia węzła modemowej sieci FIDO. Zalążek tej sieci powstał przy redakcji Komputera. Mało tego, Polacy ponieśli "sieciowy kaganek" na wschód, zakładając w 1989 r. węzeł FIDO w Moskwie.

Z kolei dr Gajewski przypomniał o tworzonej przez fizyków elektronicznej gazecie codziennej Donosy, która jest niemal rówieśniczką Gazety Wyborczej - wychodzi od 2 sierpnia 1989 r. Donosy miały informować przebywających na obczyźnie naukowców (i nie tylko), co tak naprawdę dzieje się w naszym kraju (a działo się przecież wiele).

Internet dziś i jutro

Prof. Hofmokl przyznał, że nie spodziewał się, iż Internet rozwinie się w Polsce tak burzliwie. Uruchomione niedawno przez NASK 3-MB łącze satelitarne z USA już jest zapchane. Na szczęście na internetowym podwórku zapanował już pluralizm i oprócz NASK-u mamy całe grono prywatnych dostawców, którzy jeden po drugim uruchamiają własne łącza satelitarne (ATM, Internet Technologies, Peryt).

Zaledwie po pięciu latach światową sieć mamy dziś właściwie na wyciągnięcie ręki: "Internet dla każdego" (choć bez e-maila) udostępniła TP SA poprzez sieć Polpak-T, a nie cierpiącym na nadmiar gotówki szkołom dostp do sieci zapewnia coraz częściej program Internet dla Szkół koordynowany przez Jacka Gajewskiego.

Nie znaczy to jednak, że wszystko wygląda różowo. Wciąż nie wiadomo, jak ma wyglądać finansowanie akademickiego Internetu (pieniądze przeznaczone dla NASK-u Komitet Badań Naukowych chce przekazać najpierw sieciom miejskim, a docelowo samym uczelniom). Wciąż za mało jest szkół z dostępem do sieci, a te, które są już podłączone, nie mają z czego zapłacić za internetowe połączenia. Ale rewolucja stała się faktem i "nie ma takich mocnych", którzy mogliby ją zatrzymać...

Dariusz Ćwiklak


Ernest Skalski - Prehistoria Gazety (Wyborczej) w Internecie:

Wiedziałem, że coś takiego jak Internet istnieje, lecz sądziłem, że jest to ciekawostka techniczna, która z czasem będzie mieć jakieś praktyczne znaczenie. W styczniu chyba 1993 roku (ale na pewno w styczniu!) znajomy fizyk z Uniwersytetu Warszawskiego powiedział mi, że to cudo już jest i działa na ich wydziale na Hożej.

Opis Internetu na nikim dziś nie robi wrażenia, lecz wtedy możność pobuszowania w Bibliotece Kongresu USA wydawała się czymś niesamowitym. Siedziałem w skupieniu, bojąc się dotknąć klawiatury, żeby czegoś nie zepsuć. Panowie z Wydziału Fizyki przeskakiwali z adresu na adres i już wówczas, doszedłem do mało odkrywczego wniosku, że najtrudniejszym problemem przy posługiwaniu się Internetem będzie sprawne znalezienie tego, co człowiekowi potrzebne.

Na Hożej byłem z Piotrem Cieślińskim i Pawłem Wujcem, którzy w humanistycznej pod względem wykształcenia redakcji, wyróżniali się studiowaniem fizyki i matematyki. Uznaliśmy, ze Internet może być bardzo przydatny do wyszukiwania materiałów w szerokim świecie. Uzyskaliśmy zapewnienie, ze dziennikarze z "Gazety" mogą przychodzić i korzystać z połączenia w ustalonych godzinach. Wydział był podłączony do sieci, a kable warszawskiej telefonii, nie wszędzie i z trudem, pozwalały na korzystanie z modemu.

Następny wniosek był taki, ze w Internecie można nie tylko czytać, ale i być czytanym. Wydział Fizyki UW gotów był udostępnić wejście do sieci. Nieodpłatnie, gdyż Internet, funkcjonujący wówczas w środowisku akademickim był całkowicie niekomercyjny. W Stanach powstawały już sieci komercyjne, a wkrótce okazało się, że i w Polsce są próby ich utworzenia. Można było skorzystać z oferty obsługi, lub podjąć się samodzielnego wejścia do sieci. Użytkowników Internetu w Polsce było niewielu. Ich liczbę szacowano na kilkadziesiąt tysięcy, lecz szybko przybywali nowi. W Stanach Internet był już dosyć powszechny i nadal się burzliwie rozwijał. Biznes był jawnie przyszłościowy.

Nie sądziłem, ze "Gazeta" w Internecie znajdzie wielu czytelników w kraju, lecz sądziłem, że może na nich liczyć w USA i Kanadzie. Jakiś czas przedtem usiłowałem tam doprowadzić do wydawania naszej mutacji, co było technicznie i organizacyjnie możliwe, lecz zupełnie nieopłacalne. Internet rozwiązywałby sprawę...


Zob. też PCKurier, 10.10.1996