Menu:

Physics

Metaphysics

O dualizmie


,,Il n'y a conscience du determinisme que par la liberio" Maurlce Blondel

Od czasu, kiedy nowożytna filozofia weszła pod przewodnictwem Des-cartes'a na nową drogę, ciągnie się sprawa dualizmu psychofizycznego aż do czasów najnowszych. Powodem nierozwiązalności tej kwestii jest to, że my sami, w całym szeregu ewolucyjnym ci sami, całkowicie jesteśmy pogrążeni w otaczającej nas tajemnicy.

Tu jest właśnie miejsce, jakby rafa podwodna zamykająca wejście do spokojnych wód wszechpoznania, na której od początku wieków rozbijają się ciężkie okręty logicznych systematów i lekkie łódeczki myślowej intuicji. Miejsce to trudno dokładnie oznaczyć. Jest to ten włosek graniczny oddzielający podmiot od przedmiotu, ducha od materii, poznawane od poznającego itd. Włosek to bardzo marny pozornie, a jednak przed nim to, jak przed niezwyciężoną przeszkodą, zatrzymywały się najtęższe głowy ludzkości nie rozjaśniając ani na chwilę tajemniczej ,,rzeczy samej w sobie".

I w naszym układzie rzecz ta nigdy poznaną być nie może. Jest to jakby asymptota hiperboli tak bliska zetknięcia, a jednak zawsze daleka.

Nauka nie jest w stanie dać żadnej pozytywnej odpowiedzi prawdy, pozostaje więc jedynie sfera uczuciowa życia jako jedyna sfera syntezy. I tu jednak po [brak kilku wyrazów], że jest niemożliwym i zdaje się, jakoby z udoskonalaniem się sposobów wzajemnego poznawania wzrastała także sfera uczuć i przeczuć niepoznawalnych i tajemniczych jak poprzednie. Dualizm objawia się ciągle w codziennym życiu, w najprostszych jego przejawach. Istnieją jakby w każdym dwa kierunki:

syntetyczny i analityczny, dośrodkowy i odśrodkowy, ale zawsze do pewnych tylko granic, poza którymi żaden analityk nie przestaje czuć, a żaden syntetyk myśleć. Od stosunku tych dwóch, działających w przeciwnych kierunkach [brak jednego wyrazu] zależy charakter ludzi i ich różnice między sobą. Jest to jakby interferencja dwóch ruchów falowych o ściśle oznaczonych granicach ich amplitud.

Kierunek analityczny, empiryczno-logiczny chce podmiot określić tym, co jest na zewnątrz niego, jest to poznanie odśrodkowe. Tu należą wszystkie systemy materialistyczne. Drugi kierunek bierze za punkt wyjścia „ja" świadome, jako jedyną rzecz daną bezpośrednio i wszystko, co jest na zewnątrz, warunkuje poznająca istota.

Charakterystyczną jest ta dwoistość u wszystkich wielkich filozofów. Tu należą Descartes ze swoją duszą i materią, którą łączy poza nimi stojący Bóg, tu Spinoza z materią myślącą i działającą, które obie są Bogiem, Kant ze swoim czystym i praktycznym rozumem i Schopenhauer z wolą i wyobrażeniem łudzący się, że przez słowa objaśnił tajemnicę bytu, jedność woli i wielość osobników.

Każdy człowiek ma chwile, gdy wydaje się niczym wobec otaczającego go świata. Po co malować, grać, tworzyć i w ogóle żyć, kiedy my należymy do systemu ,,Drogi Mlecznej", którą światło przebiega co 65 lat, a gdzieś w niezmierzonych odległościach wiruje mgławica Andromedy i tysiące innych niezmierzonych światów. Razy 1000 razy, nieskończoność razy nieskończoność jest nieskończoność i dlatego gdziekolwiek staniemy, zawsze po obu stronach otwierają się przepaście bez dna, nad którymi zmuszeni jesteśmy piąć się skalistą granią życia bez wytchnienia i bez przerwy. Z drugiej strony, patrząc w samego siebie i w innych widzi się jasno marność wszelkich umysłowych koncepcji. Czym jest sobie czas i przestrzeń i przyczynowość rządząca piekielnym chaosem światów i wymoczki w kropli wody i mgławice w nieskończonych obszarach niebieskich wobec samego życia duszy ludzkiej. Czym to wszystko wobec zadumania pełnego przeczuć nad własną istotą, czym to wobec straszliwej siły i świadomości siebie, kiedy cisza bez dna zalegnie między dwoma uszami na chwilę, co wiecznością się staje. I tak walczą w człowieku te dwa kierunki, a wynikiem ich walki jest to życie tak nędzne, brudne i marne, a jednak tak niepojęte, pełne blasków wspaniałe i nieskończone.

Do tych kwestii dualistycznych należy także sprawa tak zwanej „wolnej woli". Schopenhauer ma słuszność: na świat patrzymy z jednego punktu, na nas samych z dwóch. Stąd dualizm i nieproporcjonalność naszych prądów. Kiedy ulegając naszemu kierunkowi odśrodkowemu chcemy objaśnić nasze istnienie tym, co jest na zewnątrz nas, tj. motywami z zewnątrz, tj. przyczynami fizycznymi, przychodzimy zupełnie abstrakcyjnie do wniosku, że jesteśmy tylko ogniwami olbrzymiego łańcucha czegoś, co nam w czasie i przestrzeni przedstawia się poddane bezwzględnie prawu przyczynowości. Lecz tu kończy się wszystko. I nic nie zdoła posunąć ani na włos naszej świadomości, która może być rozszerzana w nieskończoność, pozostając zawsze niczym wobec nieskończoności otaczającej nas tajemnicy. „Wolna wola" przedstawia się nam jako wypadkowa przyczyn wewnętrznych i zewnętrznych i nic poza tym. Tu zniechęceni marnym wynikiem analitycznych rozumowań, zwracamy się do naszego środka, do niewyczerpanych głębi naszych uczuć i tu dopiero w tajemniczych i niezgłębionych światach syntezy czerpiemy naszą siłę i świadomość odrębnego i wolnego istnienia. Tak jak dualistycznie nie można zaprzeczyć istnieniu przyczynowości, tak w zjawiskach zewnętrznych, jak i w motywach kierujących naszymi pozornie dowolnymi uczynkami, tak samo poddając tę kwestię sądowi naszej bezpośredniej świadomości absolutnie zaprzeczamy wszelkiej predestynacji czując naszą bezwzględną siłę. W obu wypadkach jest słuszność. Jest to rzecz ciekawa, że jeżeli jakaś prawda dotyczy i nas, i otaczającego nas świata, jest ona 'dwoistą zależnie od punktu widzenia, z jakiego się dane zjawisko obserwuje. Kwestia wolnej woli pozostanie i nadal nie rozstrzygniętą, oscylować będzie między absolutną przyczynowością a absolutną przypadkowością, zbliżając się nieskończenie blisko prawdy, nigdy jej nie osiągając. Pochodzi to stąd, że układ nasz, z którego żadną miarą wyjść nie możemy, rozbity jest na podmiot i przedmiot, których rzeczywistego stosunku nigdy nie wyjaśnimy, ponieważ nie jesteśmy obojętnymi spektatorami zjawisk, ale jedną ze stron działających.

1902 r. w grudniu.

Przypisy

' Młodzieńcza rozprawa, której hektograficzne odbitki autografu spoczywają w Bibliotece Jagiellońskiej, ukazuje się w druku po raz pierwszy. Pomyślana była jako autonomiczna całość.

Tekst zachował się w trzech wariantach, z których dwa są hektograficznymi odbitkami autografu. Jedna z odbitek składa się z trzech minimalnie uszkodzonych kart in folio, wypełnionych dwustronnie (bez zakończenia, brakuje karty czwartej); zaś druga, bardzo słabo czytelna, stanowiąca całość tekstu, zawiera ręczną dedykację autora:

„Panu Karolowi Połkańskiemu od Stasia 1904". Wariant trzeci jest niekompletnym, nie adiustowanym przez autora maszynopisem sporządzonym na podstawie niekompletnej odbitki hektograficznej (brakuje zakończenia).

Publikowana wersja rozprawy jest wynikiem skonfrontowania wszystkich trzech podstaw.

2 M. Blondel: L'acti'on. Essai d'une criligue de la vie et d'une science de la pratique, 1693.