8:09 7.5.15

Kluczowa jest częstotliwość na której pracuję.
Zmniejszyć częstotliwość, aby wydobyć dłuższą falę świadomości.
Magiczne zakochanie w życiu połączone z uważnością, tak-jakby-mitologizacja tu-i-teraz nastawiona na otwieranie, nie zamykanie, wszelkich zmysłów.
Dynamiczne zmiany przyjmowane z miłosną afirmacją.
Uważność zamiast nie-uważności.
Niezwykłość w każdym detalu, bowiem percepcja poza schematem.
Nie istnieją lęki, bo są trzęsieniem fikcji − osobowości zbudowanej na schematach i pozorach.
To, co istnieje treściwie w polu widzenia, jest powolne. Nawet chaos jest nieskończenie powolny.
Przekonanie, że na coś można nie zdążyć, jest ułudą.
Zawsze się zdąża na najważniejszą ucztę. Ona jest tu.
Specyficzna, ciepła i odśrodkowa − a jednocześnie otulająca − troska, łagodność, delikatność.
Miękkość ruchów, przekroczenie bezsensu podziału na aktywność i pasywność.
Taniec, który jest wrażliwą kontemplacją i twórczą afirmacją.
Nie wykluczają one trafnych działań oddzielających szum i zgrzyty, ale działań − miłosnych odsunięć − a nie reakcji.
Pozostawanie w reakcji jest własnością powierzchownej osobowości. Tego pancerza nieufnej niewiary w możliwość synchronizacji na powolnym byciu.
Za oknem, po trawniku, oświetlonym światłocieniami igraszek drzew ze słońcem, spaceruje kanadyjska kaczka, w krzakach skacze mały królik, nad jeziorem przelatują inne kaczki, słychać ich pokrzykiwania, oraz świergoty i popiskiwania małych ptaszków w gałęziach drzew.
Jeszcze wolniej, jeszcze piękniej, jeszcze bardziej ku sobie w podstawie.


(7.V.15, Perimeter Institute, Waterloo; dwa lata po prawie śmiertelnym zatruciu tlenkiem węgla)
(cf. Engl. transl.)