Egzamin i Indianie

Śniło mi się, że (...) byłem w jakimś starym budynku, który był Wydziałem Fizyki, choć raczej przypominał korytarze ostatniego piętra gmachu głównego Politechniki skrzyżowanego z jakąś starą szkołą. Właśnie byłem po egzaminie ze swojego doktoratu (nie miałem pewności, że zdałem, choć na to liczyłem), i wiedziałem, że muszę się przygotować do jeszcze jednego, ostatniego egzaminu, z fizyki, który był ponoć łatwiejszy, bo dotyczył wiedzy ogólnej. Zmęczony i oszołomiony chodziłem po korytarzu, zaglądając do poszczególnych sal, gdzie byli studenci, i coś robili, albo siedzieli i gadali. Za oknami był już wieczór. Chciałem się podzielić z kimś znajomym tym, że udało mi się wreszcie przejść przez ten egzamin, ale nie spotkałem nikogo znajomego, i zrozumiałem, że to dlatego, że oni wszyscy już dawno skończyli studia. Wyszedłem na korytarz, i wtedy zobaczyłem biegnącą naprzeciwko mnie w moim kierunku grupę ludzi z grupy astronomów, z którymi kiedyś równolegle studiowaliśmy (Ania Ciechanowska, Krzul, Delfino, itd), którzy byli przebrani w jakieś kolorowe stroje, pióropusze, i ogólnie udawali Indian. Przebiegli koło mnie i pobiegli dalej. Chciałem pobiec z nimi, tak bardzo do tego tęskniłem, ale wiedziałem, że został mi jeszcze jeden egzamin, który muszę zdać.


(22.II.14, Waterloo)